Donald Tusk szefem EPL? To możliwe. Tylko po co?
Mimo że do eurowyborów jeszcze rok, już teraz trwają spekulacje na temat obsady najważniejszych europejskich stanowisk. Berlin chce, by po raz pierwszy od pół wieku szefem Komisji został Niemiec. Z kolei Donald Tusk ma ambicję szefowania największej europejskiej partii politycznej. Na drodze jest jednak wiele przeszkód.
30.08.2018 | aktual.: 30.08.2018 18:04
Niemal równolegle z tym, jak Donald Tusk zapewnił sobie przedłużenie kadencji jako szef Rady Europejskiej, zaczęły się spekulacje na temat jego kolejnego kroku w polityce. I od początku opcją domyślną miała być prezydentura Polski w 2020 roku. Ale teraz,jak donosi portal gazeta.pl, otoczenie byłego premiera myśli o innym scenariuszu: objęciu przewodnictwa nad Europejską Partią Ludową. Miałby zastąpić 71-letniego Francuza Josepha Daula, który jest prezesem EPL od 2013 roku.
W zamyśle ludzi Tuska, objęcie funkcji mogłoby mu pomóc w walce o prezydenturę w Polsce. Ale przede wszystkim przygotować go do realizacji planu maksimum, czyli zostania szefem Komisji Europejskiej. Na ile te ambicje są realne?
- Nie słyszałem, by w Brukseli ktoś o tym mówił. Ale prezesura EPP byłaby możliwa. Tusk jest szanowany, więc to mogłoby zadziałać - ocenia w rozmowie z WP Paul Ivan, ekspert European Policy Centre w Brukseli. Zastrzega jednak, że z przewodniczeniem Komisji problem byłby znacznie większy, choćby ze względu na to, że już raz pełnił czołową pozycję w UE.
Zgadza się z nim Tomasz Krawczyk, były doradca premiera Morawieckiego i znawca spraw europejskich.
- Owszem, Tusk niewątpliwie jest wpływową postacią w Brukseli, więc mógłby zastąpić Daula. Ale jednocześnie nie jest politykiem tej miary, żeby być wunderwaffe chadecji i po Radzie Europejskiej wziąć Komisję. Kogoś tu poniosło. Chociaż wiadomo, że otoczenie Tuska chce pokazać, że cały czas jest w grze - mówi ekspert. Jak dodaje, kluczowe pytanie co do roli Tuska jako szefa EPL brzmi: "po co?".
- W kontekście walki o prezydenturę w Polsce mu to na pewno nie pomoże, zwłaszcza, że musiałby siedzieć w Brukseli. Z drugiej strony, wcale nie uważam, by miał ambicję zostać prezydentem. Raczej będzie próbował odegrać podobną rolę, co Jarosław Kaczyński - ocenia Krawczyk.
Niemiec szefem Komisji?
Ewentualne szefowanie Komisji Europejskiej przez Tuska to jednak najwcześniej kwestia roku 2023. Tymczasem już po przyszłoreocznych wyborach do Europarlamentu. Po raz pierwszy od ponad 50 lat szefem Komisji Europejskiej może zostać Niemiec. Niemiecki dziennik "Handelsblatt" donosi, że Angela Merkel będzie chciała zastąpić swoim rodakiem. Nazwiska, o których się mówi, są trzy: minister gospodarki i energii Peter Altmeier, minister obrony Ursula von der Leyen i szef frakcji EPL w Parlamencie Europejskim Manfred Weber.
- Desygnowanie Altmeiera nie wchodzi w grę, bo bardzo osłabiłoby Merkel w układzie wewnątrz Niemiec. Altmeier to jeden z jej najbardziej zaufanych ludzi i ostatni z "Merkel boys", którzy ostali się w rządzie. Z kolei von der Leyen ma słabą pozycję i nikt nie traktuje jej bardzo poważnie - wyjaśnia Krawczyk.
Najbardziej do tej roli pasowałby Weber, który jako przywódca EPL będzie prawdopobonie "spitzenkandidatem", czyli liderem list wyborczych. Cztery lata temu tę samą rolę pełnił Jean-Claude Juncker, który - mimo dużego oporu - po wygranych przez EPL wyborach został szefem Komisji. Na niekorzyść bawarskiego polityka działa jednak fakt, że należy nie do CDU, czyli partii Merkel, ale do "siostrzanej" CSU. Mimo to, w środę poparł go wywodzący się z CDU niemiecki komisarz ds. budżetu Guenther Oettinger.
Gdyby ten plan się sprawdził, Weber byłby pierwszym niemieckim szefem KE od Waltera Hallsteina, pierwszego w historii przewodniczącego Komisji. Eksperci mają jednak wątpliwości, czy Berlin rzeczywiście będzie walczył o swojego kandydata.
- Nie bardzo widzę szanse na to, by reszta Europy zgodziła się na niemieckiego szefa Komisji. Cena, które Niemcy musiałyby zapłacić, byłaby bardzo wysoka. Merkel zależy raczej bardziej na sukcesach pragmatycznych niż na prestiżu, który niewiele jej da - analizuje Krawczyk. - Kanclerz mogłaby chcieć zawalczyć o pozycję szefa Europejskiego Banku Centralnego dla Jensa Weidemanna, bo w ten sposób pokazałaby wyborcom, że pilnuje euro. Ale jeśli chodzi o szefa Komisji albo Rady dla Niemiec zawsze wygodniej było stawiać na czele Komisji kogoś z mniejszego lub średniego państwa - dodaje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl