PolskaDonald Tusk: syn popełnił błędy, ale mam do niego zaufanie

Donald Tusk: syn popełnił błędy, ale mam do niego zaufanie

Premier podkreślił, że ma pełne zaufanie do swojego syna Michała, choć - jak dodał - w ostatnich miesiącach popełnił on poważne błędy. - Mój syn jest człowiekiem szczerym i uczciwym, chociaż w ostatnim czasie nie zawsze wykazywał ostrożność i roztropność - powiedział podczas konferencji prasowej Donald Tusk, odnosząc się do pracy swojego syna Michała Tuska dla OLT Express. Premier dodał, że wierzy, że syn poradzi sobie z tą trudną sytuacją. - To jest bardzo bolesna lekcja życia i mam wrażenie, że płaci wysoką cenę - zaznaczył.

Donald Tusk: syn popełnił błędy, ale mam do niego zaufanie
Źródło zdjęć: © PAP | Radek Pietruszka

14.08.2012 | aktual.: 14.08.2012 17:02

Tusk mówił, że zawsze starał się rozdzielić role prywatne od roli premiera. - Moje dzieci, kiedy osiągnęły wiek dorosły, zawsze starały się działać na własny rachunek - podkreślił premier. Jak dodał, wraz z żoną "serdecznie wspiera swoje dzieci".

- Ale ani one nigdy nie oczekiwały ode mnie pomocy jako premiera, wyłącznie jako ojca. A ja też mam zasadę, że nigdy żadnemu swojemu bliskiemu nie pomagałem, korzystając z funkcji, jaką pełnię - powiedział szef rządu.

W jego ocenie "kłopoty, w jakie wpadł jego syn, są m.in. skutkiem tego, że wybrał drogę samodzielną". - Dla mnie to jest bardzo bolesny efekt, ale nie widzę innego wyjścia, wtedy, gdy pełni się taką funkcję jak ja, jak dość drastyczne rozdzielenie funkcji premiera od funkcji ojca - mówił Tusk.

- Syn bardzo otwarcie stwierdził w wypowiedziach publicznych, że popełnił poważne błędy - zauważył Tusk. Zapewnił jednak, że ma "pełne zaufanie" do swojego syna. - Jest człowiekiem szczerym i uczciwym, chociaż nie zawsze wykazywał w ostatnich miesiącach ostrożność i roztropność - uważa premier. - To jest bardzo bolesna lekcja życia i mam wrażenie, że płaci wysoką cenę - dodał.

Tusk mówił, że w gronie rodziny o pracy jego syna w OLT rozmawiano dwa razy. - Pierwszy raz, gdy pojawił się pomysł, że mój syn rezygnuje z pracy w gazecie i przenosi się na lotnisko - wyjaśnił. Premier powiedział, że wtedy nie miał powodów, aby sądzić cokolwiek złego o firmie OLT. - Oczywiście ze względu na reputację rodziny i dla jego własnego bezpieczeństwa uznałem za stosowne powiedzieć mu, że nie robiłbym tego na jego miejscu - wskazał.

Donald Tusk mówił, że nie "uzyskał ze strony służb państwowych żadnych informacji, których celem było ostrzeżenie jego syna". - Sugestia, że mogłem mieć tajne informacje i uprzedzałem syna, jest delikatnie mówiąc niemądra, a nawet nieprzyzwoita - powiedział premier. Nazwał też "absurdalnym" jednoczesne formułowanie oczekiwania, że z jednej strony służby będą chroniły jego dzieci przed ryzykownym miejscem pracy i zarzucanie mu, że wykorzystał wiedzę od służb, żeby ostrzec swojego syna. - To podwójne oczekiwanie jest absurdalne - ocenił Tusk.

Tusk pytany o 45 pytań ws. sprawy Amber Gold, jakie skierował do niego poseł PiS Marcin Mastalerek, Tusk zapewnił, że udzieli odpowiedzi w ustawowym terminie. - Każda odpowiedź wymaga czasu - szczególnie, jeśli jest to 45 pytań. Nie widziałem jeszcze tego materiału. To jest mój obowiązek, więc każdy poseł, który zadaje pytania bądź interpelacje, otrzyma odpowiedź w ustawowym terminie - mówił Tusk.

Premier powiedział, że nie można oczekiwać od niego, by publicznie ostrzegał przed firmami i osobami, do których stracił zaufanie. Podkreślił, że szef rządu nie powinien występować w roli Temidy czy "wielkiego ostrzegającego". - Nie można oczekiwać od premiera, kimkolwiek on będzie, że będzie ogłaszał publicznie - najlepiej co tydzień - listę firm i instytucji lub ludzi, do których nie ma zaufania. Odradzałem mojemu synowi angażowanie się w przedsięwzięcia, które nie są kryształowe w genezie. (...) Chyba każdy ojciec by tak zrobił - powiedział Tusk.

Szef rządu został zapytany, czy nie żałuje, że nie zwołał wcześniej Komitetu Stabilności Finansowej, gdy ostrzegał swojego syna przed współpracą z firmą OLT. "Moje opinia na temat tego, gdzie mój syn nie powinien pracować, nie ma nic wspólnego z działaniem premiera rządu, który nie może występować w roli Temidy, +wielkiego ostrzegającego+ w odniesieniu do wszystkich, do których nie ma zaufania" - dodał Tusk.

Premier podkreślił, że występowanie premiera w roli "wielkiego ostrzegającego" - "byłoby dewastujące dla państwa".

- Czy w sytuacji, gdy mam złą opinie na temat biznesmena, który założył wielki bank, mam publicznie ogłaszać ludziom: "wycofajcie lokaty z tego banku?" (...). Wobec wielu przedsięwzięć mam negatywną intuicję, ale nie mogę nikogo nazwać przestępcą, dopóki organa państwowe do tego powołane nie mają tego typu opinii - podkreślił szef rządu.

Sprawa Amber Gold

Donald Tusk zapowiedział również zwołanie Komitetu Stabilności Finansowej w związku ze sprawą Amber Gold. Komitet ma spotkać się w czwartek. W spotkaniu mają wziąć udział m.in. przedstawiciele KNF, NBP, minister sprawiedliwości i RPO. - Wydaje się, że w przypadku Amber Gold służby państwowe, w tym KNF zadziałały zgodnie z procedurami, donosząc do prokuratury o zagrożeniach i przede wszystkim informując opinię publiczną o dużym ryzyku związanym z lokowaniem pieniędzy w Amber Gold - ocenił premier.

Przyznał, że informacje te nie przekonały tych wszystkich, którzy padli "ofiarą tego procederu". - Dzisiaj prokuratura nie jest jeszcze pewna czy mamy do czynienia z przestępstwem, ale wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że ludzie, którzy zaufali tej spółce, zostali wykorzystani - dodał Tusk.

Dodał, że Komitet będzie pracował nad tym, by przeanalizować, co się wydarzyło w związku ze sprawą Amber Gold, że "państwo sprawia dziś wrażenie nieprzygotowanego w 100 proc. do przeciwdziałania takim procederom na wczesnym etapie". - Jest zbyt dużo sygnałów świadczących o tym, że niektóre służby państwowe, tak jest w opinii ministra sprawiedliwości w odniesieniu do kuratora sądowego, który zajmował się sprawą właściciela Amber Gold, w związku z poprzednimi wyrokami, jest co najmniej pewne, że nie dopełnił swoich obowiązków - powiedział Tusk.

Według szefa rządu warto się zastanowić, jak skuteczniej dotrzeć w przyszłości z opinią KNF o ryzykowności lokowania pieniędzy w takich instytucjach jak Amber Gold. - Czy mamy zabronić takich instytucji jak parabanki, kasy kredytowe, szybkie pożyczki, które poszerzają możliwość dostępu do gotówki, ale z określonym ryzykiem - wysokim oprocentowaniem, ryzykiem upadku firmy? - pytał premier.

- Warto szukać drogi, dzięki której skuteczniej będziemy ludzi informować o stopniu ryzyka, ale nie chciałbym, by państwo uniemożliwiło ludziom podejmowanie ryzykownych decyzji, kiedy mają na to ochotę; kiedy chcą zainwestować pieniądze w czymś takim jak Amber Gold, posłuchać opinii wróżki, zaryzykować nowoczesne, niesprawdzone terapie - powiedział Tusk. W jego opinii nie jest dobrą drogą ustawa, która "zakaże wszystkich działań, które ułatwiają dostęp do gotówki".

- Oszuści będą zdarzali się zawsze i wszędzie, i jest rzeczą bardzo ważną, aby informacja o tym docierały do ludzi skuteczniej niż do tej pory - dodał premier.

Donald Tusk powiedział, że informacja o reputacji właściciela Amber Gold była powszechnie znana. Szef rządu zaprzeczył, że odradzając swojemu synowi współpracę z Marcinem Plichtą kierował się informacjami z tajnych źródeł na temat firmy Amber Gold.

- Informacja o reputacji właściciela Amber Gold była powszechnie znana nie tylko w Trójmieście, ale w całej Polsce od pierwszego dnia, kiedy zrobiło się o nim ponownie głośno, czyli od powstania linii lotniczych. Między innymi w gazecie, w której pracował mój syn, pisano właściwie od samego początku o dwuznacznej przeszłości tego człowieka - powiedział Tusk, pytany, czy otrzymał raport ABW w sprawie OLT Express.

Premier podkreślił, że gdy dowiedział się od syna o jego planach współpracy z OLT dał mu "ojcowską, szczerą radę". - Chętnie ją powtórzę każdemu innemu: nie należy współpracować z nikim, kto nie ma dobrej reputacji. Od tego typu ludzi, niezależnie od tego, czy mają złe zamiary, czy dobre, lepiej trzymać się z daleka. Mój syn nie podzielił tego przekonania - dodał.

Doniesienia "Wprost"

Do tej pory Donald Tusk nie wypowiadał się na temat doniesień "Wprost". Tygodnik poinformował, że syn premiera Michał Tusk podczas gdy był dziennikarzem "Gazety Wyborczej", jednocześnie pracował jako PR-owiec linii lotniczej OLT, należącej do Amber Gold. Tygodnik podał, że Tusk jako dziennikarz zadawał pytania dyrektorowi OLT Jarosławowi Frankowskiemu, na które potem sam pisał odpowiedzi, jako doradca tegoż dyrektora.

Michał Tusk miał też jako pracownik Portu Lotniczego w Gdańsku przekazywać tajne informacje szefostwu OLT. Marcin Plichta, prezes Amber Gold, właściciel linii lotniczych OLT, twierdzi, że syn premiera przekazywał m.in. informacje o cenach za obsługę pasażerską, jaką gdańskie lotnisko pobiera od konkurencji OLT - WizzAir. Tusk zarzuty te odpiera - twierdzi, że przekazywał tylko ogólnodostępne informacje.

Stowarzyszenie "Stop korupcji" złożyło zawiadomienie do prokuratury ws. Michała Tuska. - Według nas zachodzi podejrzenie działania na szkodę spółki, w tym wypadku Portu Lotniczego - tłumaczył Tomasz Kwiatek, prezes stowarzyszenia.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1852)