Donald Tusk po spotkaniu u premiera: nie była to randka
Szef PO Donald Tusk po spotkaniu z premierem
Jarosławem Kaczyńskim poinformował, że szef rządu nie godzi się na
"abolicję" dla samorządowców, którzy spóźnili się ze złożeniem
wymaganych oświadczeń. Jak dodał, odniósł wrażenie, że rząd nie
zamierza jednak wprowadzać zarządów komisarycznych przed
orzeczeniami sądów administracyjnych.
26.01.2007 11:00
Złożyłem w imieniu PO propozycję, aby znaleźć szybką drogę do zmian ustawy, której celem byłoby uniknięcie ponownych wyborów. Tej propozycji pan premier nie przyjął - powiedział dziennikarzom Tusk po trwającym 1,5 godziny spotkaniu.
PO złożyła już w Sejmie projekt ustawy, która umożliwia utrzymanie mandatów przez samorządowców, którzy po terminie złożyli wymagane oświadczenia. Jednak w czwartek posłowie nie zgodzili się, aby Sejm zajął się tym projektem na obecnym posiedzeniu.
Tusk podtrzymał swoją dotychczasową opinię, że "należy znaleźć takie rozwiązania, które uchroniłyby gminy i miasta od ponownych wyborów". Pan premier jest zdania odmiennego - zaznaczył.
Zgodnie z przepisami, samorządowcy muszą złożyć kilka dokumentów dotyczących majątku. Na przedstawienie oświadczeń majątkowych mają 30 dni od daty ślubowania, a w przypadku pozostałych dokumentów (np. oświadczenia o działalności gospodarczej małżonka) - 30 dni od dnia wyboru.
Według samorządowej ordynacji wyborczej, karą za spóźnienie ze złożeniem oświadczenia jest wygaśnięcie mandatu. Jednak w ustawach samorządowych wciąż znajdują się stare regulacje, zgodnie z którymi za spóźnienie grozi jedynie utrata diety. Z danych MSWiA wynika, że problem dotyczy 174 wójtów, burmistrzów i prezydentów miast oraz kilkuset radnych różnych szczebli.
Wśród samorządowców zagrożonych utratą mandatu jest m.in. prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz (PO), która dwa dni później niż powinna złożyła oświadczenie o działalności gospodarczej męża. O Warszawie rozmawialiśmy ze szczególnie dużym zainteresowaniem - relacjonował Tusk rozmowę z premierem.
Według niego, Jarosław Kaczyński jest przekonany, że "najlepsze dla Warszawy są nowe wybory". Ale nie jest jego intencją - i to wydaje mi się bardzo ważne - żeby narzucać bez wyraźnej potrzeby komisarza Warszawie. I to już jest coś - krok do przodu - ocenił szef PO. Dodał, że ze strony jego ugrupowania jest z kolei wola, aby wyborów nie było.
Zgodnie z przepisami, wygaśnięcie mandatu wójta (burmistrza, prezydenta miasta) ogłaszają rady gmin. Jeżeli tego nie zrobią, decyzje taką podjąć może wojewoda, wydając zarządzenie zastępcze. Od decyzji wojewody przysługuje droga odwoławcza w postaci skargi do wojewódzkiego sądu administracyjnego.
Tusk pytany, czy premier zapewnił go, że przed orzeczeniami sądów administracyjnych nie będą wprowadzane zarządy komisaryczne w gminach, których wójtowie, burmistrzowie czy prezydenci miast spóźnili się z oświadczeniami, szef PO odpowiedział: Intencją obu stron, szczególnie pana premiera, jest unikanie takich twardych rozwiązań. Nie ma intencji narzucania komisarzy czy tworzenia nowych ustaw, które naruszyłby ideę samorządności.
Lider PO dodał, że cieszy go, iż obaj z J. Kaczyńskim uznali, że jeśli spór dotyczący oświadczeń majątkowych samorządowców wejdzie na drogę sądową, to "sąd będzie rozstrzygał - nikt sądu w jego kompetencjach nie będzie zastępował".
Obaj politycy - mówił Tusk - umówili się, że "będą w kontakcie, by uniknąć niepotrzebnych zderzeń i starć". Jak dodał, intencją obu stron jest to, by spór dotyczący ewentualnych ponownych wyborów samorządowych był "sporem cywilizowanym".
Nie będziemy z tego robili politycznej wojny, pretekstu do nieustannej wymiany ciosów - mówił szef Platformy o wnioskach ze spotkania.
Tusk podkreślił, że zarówno on jak i szef polskiego rządu szukają najlepszego rozwiązania sytuacji. Rozmowa była spokojna i to już jest niezły efekt, biorąc pod uwagę emocje, jakie towarzyszyły zamieszaniu samorządowemu. To jest plus tej rozmowy. Staraliśmy się obaj z dobrą wolą szukać dobrego rozwiązania - ocenił. Jak dodał, rozmowa z Jarosławem Kaczyńskim "była nadspodziewanie sympatyczna, biorąc pod uwagę zaszłości, ale nie była to randka".