PolitykaDonald Tusk o tym, czy chce być szefem Komisji Europejskiej: o swoich planach poinformuję w czerwcu

Donald Tusk o tym, czy chce być szefem Komisji Europejskiej: o swoich planach poinformuję w czerwcu

Powiem o swoich planach w czerwcu - tak Donald Tusk odpowiedział na pytanie, czy zamierza zostać następcą szefa KE Jose Manuela Barroso. W wywiadzie dla tygodnika "Polityka" premier powiedział też, że wśród ugrupowań opozycyjnych SLD wydaje się partią umiarkowaną i obliczalną.

Donald Tusk o tym, czy chce być szefem Komisji Europejskiej: o swoich planach poinformuję w czerwcu
Źródło zdjęć: © WP.PL | Marcin Gadomski

05.06.2013 | aktual.: 05.06.2013 10:43

Szef rządu poinformował też, że z zapowiedzianymi wizytami w terenie chce poczekać na koniec debaty w Parlamencie Europejskim, czyli na definitywne rozstrzygnięcie finansowe ws. unijnego budżetu na lata 2014-20. - Ewentualna korekta w dół, choć nie wierzę, żeby takie zagrożenie istniało, oznaczałaby korekty w naszych planach - wyjaśnił.

Zgodnie z ustaleniami przywódców państw unijnych Polska na lata 2014-2020 ma otrzymać 105,8 mld euro, w tym na politykę spójności 72,9 mld euro, a na politykę rolną 28,5 mld euro. To dałoby jej pozycję największego beneficjenta unijnych funduszy. Budżet wymaga jeszcze zgody PE.

Premier pytany, czy zamierza zostać następcą obecnego szefa Komisji Europejskiej Jose Manuela Barroso, odpowiedział, że powie o swoich planach w czerwcu, na pewno przed zjazdem Platformy.

- Jestem to winien opinii publicznej, ale także tym, którzy będą się zastanawiali nad tym, czy mnie wybrać. Oni muszą dokładnie wiedzieć, jak wyobrażam sobie swoją przyszłość - powiedział. Konwencja PO odbędzie się 29 czerwca w Chorzowie, ma ona zmienić statut partii, by umożliwić bezpośrednie wybory jej szefa.

Tusk ocenił, że jesteśmy jedynym krajem, w którym szansę na zdobycie najwyższego stanowiska w UE nazywa się możliwością ucieczki. W ten sposób informacje o tym, że Tusk ma szanse na objęcie funkcji szefa KE komentują politycy PiS.

Odnosząc się do planowanych na lato wyborów szefa PO, Tusk powiedział, że każda wspólnota polityczna wymaga przywództwa. - Negocjuje się kontrakty, sposób funkcjonowania, ale przywództwa się nie negocjuje. Przywództwo się zdobywa i traci. Demokracja wymaga, aby mówić otwarcie: masz inny pogląd na funkcjonowanie wspólnoty politycznej, uważasz, że ją lepiej poprowadzisz, stawaj do wyborów, wygrywaj, bierz. Nie masz innego poglądu albo nie jesteś w stanie wygrać przywództwa, to nie przeszkadzaj, a najlepiej pomagaj temu, kto wygrał. Innej reguły w demokracji i polityce być nie może - przekonywał.

Dopytywany, czy wobec tego obecny wiceszef PO Grzegorz Schetyna, musiałby wygrać z nim, bo niczego od niego nie dostanie, Tusk odpowiedział: - Nie mam czasu na kłótnie. To jest dość twarda, ale też czytelna i jasna gra, jeśli się pojmie dobrze jej reguły.

- Mało kto być może o tym pamięta, że Grzegorz Schetyna jest moim zastępcą, jest pierwszym wiceprzewodniczącym Platformy Obywatelskiej, ma zatem więcej przestrzeni niż ktokolwiek w partii do robienia dobrych rzeczy. Natomiast jako szef oczekuję lojalnej współpracy albo twardej konkurencji. Pojękiwania, takie "trochę", "być może", nie służą żadnej partii politycznej - ocenił.

Schetyna zapowiedział, że o tym, czy będzie kandydował na szefa PO zdecyduje pod koniec czerwca. Jego zdaniem trzeba stworzyć nowy model dla PO. - Przy przewodniczącym z mocnym mandatem z bezpośrednich wyborów należy stworzyć konstrukcję kolegialnego zarządzania Platformą - mówił Schetyna w niedawnym wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".

Odnosząc się do spraw koalicji Tusk ocenił, że PO i PSL do 2015 r. będą wciąż dysponować niedużą większością i "nie będzie potrzebny żaden polityczny manewr". Na stwierdzenie, że w 2015 r. po wyborach parlamentarnych może być różnie, Tusk odparł: - Tak, i tu mamy drugi powód, dla którego SLD pojawia się w tych spekulacjach. Rzeczywiście, wśród partii opozycyjnych SLD pod szefostwem Millera wydaje się, przy wszystkich garbach, partią umiarkowaną i obliczalną.

W wywiadzie Tusk wyraził też przekonanie, że rachunkowość i podatek dochodowy na wsi zostaną wprowadzone do końca kadencji. - Co będzie rekordem świata, biorąc pod uwagę, kto jest naszym koalicjantem - podkreślił.

Premier przekonywał też, że same zmiany w KRUS nie przyniosą istotnych pozytywnych skutków dla budżetu państwa. - To jest jakiś miraż. KRUS to są niskie składki i dziadowskie emerytury (...) - powiedział. Zaznaczył też, że z punktu widzenia interesów państwa, OFE jest bardziej kosztowną częścią systemu emerytalnego niż KRUS.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (363)