Donald Trump rekrutuje swoich "obserwatorów" wyborów, które "będą sfałszowane"
• Donald Trump ponawił zarzuty, że zwolennicy Hillary Clinton planują sfałszowanie tegorocznych wyborów prezydenckich
• Republikański kandydat zaczął w piątek werbować swoich "obserwatorów" głosowania
• Rozwiązanie tego typu w 2015 roku w wyborach prezydenckich i parlamentarnych stosował PiS
14.08.2016 | aktual.: 14.08.2016 07:17
Na stronie internetowej kampanii Trumpa ukazał się jego apel: "Pomóżcie mi powstrzymać oszukańczą Hillary przed sfałszowaniem tych wyborów. Wypełnijcie podany tu formularz, by otrzymać więcej informacji, jak zostać ochotniczym Obserwatorem Wyborów Trumpa".
Poprzedniego dnia wieczorem na wiecu w Altoona w Pensylwanii kandydat GOP powiedział, że Clinton nie wygra z nim w tym stanie, jeśli nie będzie oszukiwać.
- Ona nie może nic poradzić na to, co tu się dzieje. Jedynym sposobem pokonania mnie w Pensylwanii, jestem tego pewny na 100 procent, będą oszustwa w pewnych regionach tego stanu - oświadczył. Wezwał organy ścigania do pilnowania, żeby nie doszło do fałszerstw.
Według sondażu telewizji NBC News i "Wall Street Journal", w Pensylwanii Clinton prowadzi przed Trumpem różnicą 48 do 37 procent. Pensylwania jest jednym ze stanów "wahadłowych", które zwykle decydują o wyniku wyborów, bo liczba zwolenników kandydatów obu partii jest mniej więcej równa.
Trump nie pierwszy raz wyraził przekonanie, że wybory będą sfałszowane. Na spotkaniu w Karolinie Północnej skrytykował federalny sąd apelacyjny za uchylenie uchwalonej w tym stanie ustawy, która wprowadziła wymóg okazywania przez głosujących dowodu tożsamości ze zdjęciem. Ograniczyła również możliwość wcześniejszego głosowania, jak również rejestracji do głosowania w dniu wyborów (8 listopada).
Sąd unieważnił tę ustawę, argumentując, że wymierzona była przeciw Afroamerykanom z ubogich dzielnic, którzy często nie mają prawa jazdy - głównego dowodu tożsamości w USA, gdzie nie ma odrębnych dowodów osobistych.
Podobne prawa uchwalono też w niektórych innych stanach, przeważnie większością republikańską w miejscowych legislaturach. Wszędzie zostały zakwestionowane w sądach jako dyskryminujące mniejszości rasowe.
Trump jednak wywodził, że dowody tożsamości ze zdjęciem są niezbędne, bo inaczej dojdzie do oszustw.
- Powinno być tak: oto mój dowód, chcę głosować. A nie, że ktoś przychodzi i głosuje 15 razy na Hillary - powiedział.
Pomysł zatrudnienia "obserwatorów" nie jest niczym nowym na świecie. Z instytucji "mężów zaufania" przy komisjach wyborczych korzystało Prawo i Sprawiedliwość podczas wyborów prezydenckich i parlamentarnych w 2015 roku. Kilkadziesiąt osób strzegło prawidłowości przy procesie zbierania głosów w wyborach.
Zdaniem ekspertów, chociaż regulaminy wyborów są różne w zależności od stanów, oszustwa zdarzają się rzadko.
Trump nie jest pierwszym kandydatem, który wezwał do powołania swoich obserwatorów wyborów. W 2008 r. ówczesny kandydat Demokratów Barack Obama też werbował ochotniczych "obserwatorów wyborczych". Nie twierdził jednak, że wybory będą sfałszowane.