Domy niezgody - "nie będzie pokoju z Izraelem"
Decyzja o budowie osiedli żydowskich w jerozolimskiej dzielnicy Gilo przekreśla szanse na pokój z Izraelem - oświadczył rzecznik prezydenta Autonomii Palestyńskiej Mahmuda Abbasa, Nabil Abu Rudeineh.
05.07.2011 | aktual.: 05.07.2011 17:29
- Niszczy ona jakąkolwiek szansę na zbudowanie prawdziwego fundamentu dla procesu pokojowego - zaznaczył. - Decyzja jest odpowiedzią (premiera Izraela Benjamina) Netanjahu na wystąpienie (prezydenta USA Baracka) Obamy i nadchodzące spotkanie Kwartetu Bliskowschodniego - uznał rzecznik prezydenta.
W poniedziałek komisja budownictwa i planowania przestrzennego urzędu miasta w Jerozolimie zaaprobowała plany wzniesienia ponad 900 żydowskich domów w dzielnicy Gilo. Po raz pierwszy zamiar jej rozbudowy ogłoszono dwa lata temu, co spotkało się z krytyką ONZ, Stanów Zjednoczonych, Unii Europejskiej i Japonii. Prezydent Obama oświadczył wówczas, że budowa osiedla "nie przysłuży się bezpieczeństwu Izraela i utrudni mu zawarcie pokoju z sąsiadami".
Kilka tygodni temu Obama oświadczył, że przyszłe niepodległe państwo palestyńskie powinno powstać w granicach z 1967 roku, a więc sprzed wojny sześciodniowej, w wyniku której Izrael zajął również wschodnią Jerozolimę. Gilo leży na zaanektowanym wtedy obszarze.
Ubiegłoroczna próba amerykańskiej mediacji w konflikcie palestyńsko-izraelskim rozbiła się właśnie o kwestię żydowskich osiedli na spornych terenach. Rząd Netanjahu nie zgodził się wtedy na przedłużenie o kolejne miesiące moratorium na rozbudowę żydowskich osiedli, a bez tego Palestyńczycy odmówili przystąpienia do negocjacji.
Palestyńczycy chcą, by stolicą ich przyszłego państwa była wschodnia Jerozolima. Izrael zaś uznaje całe miasto za swoją "wieczną i niepodzielną stolicę".
Za planem Obamy - przewidującym utworzenie państwa palestyńskiego w granicach z 1967 roku, ale z możliwością uzgodnionej wymiany części terytoriów - opowiada się także Kwartet Bliskowschodni. Złożone z przedstawicieli ONZ, UE, USA i Rosji gremium ma się spotkać 11 lipca w Waszyngtonie.
Z Tel Awiwu Juliusz Urbanowicz