Dokumenty swoje, Rokita swoje
Była "Rzeczpospolita", było RMF FM, a w ostatnią niedzielę przyszła kolej na Radio Zet - pisze w "GW" Paweł Smoleński.
23.06.2003 | aktual.: 23.06.2003 06:29
Po raz kolejny poseł Jan Rokita z uporem godnym lepszej sprawy powtarza: "...Ja swoje oceny podtrzymuję... Takie spotkanie jak to 22 lipca (chodzi o kilkunastominutowe, w jakimś sensie przypadkowe spotkanie w ubiegłym roku w kancelarii premiera, w którym uczestniczyli: ministrowie Jakubowska, Dąbrowski, Nikolski, wiceprezes Agory Helena Łuczywo, a później jeszcze premier Miller i Adam Michnik)
, kiedy ostatnia narada rządu odbywa się z przedstawicielami wielkiego biznesu, a ten biznes ma interesy w ustawie, o którą chodzi (rzecz tyczy nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji), jest przejawem bardzo złych obyczajów w państwie. Będę to zdanie podtrzymywał nawet wtedy, gdyby cały świat był przeciwko tej opinii".
Powtarzając nieprawdziwe opinie, Jan Rokita za nic ma stenogramy przesłuchań przed komisją sejmową, gdzie dokładnie wyjaśniono cel i przebieg rzekomej narady, która naradą i negocjacjami nigdy nie była. Za nic ma wyjaśnienia publikowane na łamach "Gazety". Nie przyjmuje do wiadomości, że jego opinia, choćby powtórzona jeszcze wielekroć, to tylko czczy wymysł obraźliwy dla rządu, dla Agory i "Gazety", wreszcie dla prawdy materialnej - stwierdza Smoleński.
Ostatnio Rokita wiele mówił o honorze. Honor nakazuje, by przeprosić, gdy fałszywe opinie mogą kogoś obrazić i skrzywdzić. Podtrzymywanie wymysłów nie ma z honorem nic wspólnego - konkluduje komentator "GW".