Polska"Dokonują rozbioru Polski". Prof. Rzepliński po decyzji Trybunału Konstytucyjnego

"Dokonują rozbioru Polski". Prof. Rzepliński po decyzji Trybunału Konstytucyjnego

- Trybunał Konstytucyjny i władza polityczna tym wnioskiem dokonują rozbioru Polski bez udziału obcych państw – w tak mocnych słowach prof. Andrzej Rzepliński ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską kolejne podejście Trybunału Konstytucyjnego do wniosku premiera. Szef rządu domaga się w nim podważenia unijnego traktatu i uznania wyższości polskiego prawa nad unijnym. W środę Trybunał nie wydał orzeczenia i ogłosił przerwę do 30 września.

 (Photo by STR/NurPhoto via Getty Images)
(Photo by STR/NurPhoto via Getty Images)
Źródło zdjęć: © GETTY | NurPhoto
Patryk Michalski

22.09.2021 17:27

- To już kolejne odroczenie rozprawy, właściwie nie wiadomo, z jakiego powodu. Uważam, że sprawa, która stanęła przed Trybunałem Konstytucyjnym, przerasta Julię Przyłębską i jest dla niej o 150 pięter za wysoka – ocenia były prezes Trybunału Andrzej Rzepliński. Według profesora wniosek ma przede wszystkim wymiar polityczny.

- Według mnie Trybunał Konstytucyjny i władza polityczna tym wnioskiem dokonują rozbioru Polski bez udziału obcych państw. Tak traktowane jest państwo. Gdybym był na miejscu sędziów Trybunału Konstytucyjnego, skonsultowałbym się z najwybitniejszymi polskimi ekspertami od prawa konstytucyjnego, europejskiego i międzynarodowego. Ich obowiązkiem jest pochylić się nad tą sprawą z najwyższą starannością i użyć całego doświadczenia – dodaje.

- Najmądrzej byłoby, gdyby premier wycofał tę sprawę z Trybunału, ale jeśli tak się nie stanie, w sytuacji tak poważnego zagrożenia wygenerowanego przez państwo, do Trybunału powinni zostać zaproszeni najwybitniejsi polscy prawnicy. Prezes Trybunału zawsze może powołać biegłego i o to będziemy z innymi sędziami apelowali. To jest sprawa niezwykle trudna, wręcz historyczna, a członkowie Trybunału mogliby pozyskać istotną wiedzę dla rozstrzygnięcia tego problemu. Uważam, że niewycofanie tego wniosku godzi w suwerenność Polski pod każdym względem - mówi były prezes Trybunału Konstytucyjnego.

- Europa jest wspólnotą wartości i wspólnotą prawa. Psujemy ten cud, jaki się przydarzył Europie, czyli Unię Europejską. Wspólnota powstała po to, by w Europie już nigdy nie płynęły potoki krwi. To się udało. Jestem Europejczykiem i znam Europę, nie chcę, żeby ktoś rozwalał to, co stabilizowało region przez dziesiątki lat. Nie ma co się czarować, bez polexitu wychodzimy ze wspólnoty prawa, a bez tego nie ma Unii Europejskiej – podkreśla prof. Andrzej Rzepliński.

"Tylko jeden skutek wniosku premiera"

Z kolei prof. Ewa Łętowska w rozmowie z Wirtualną Polską zwraca uwagę, że sens wniosku złożonego przez premiera jest wątpliwy. - Wszystko, co jest w nim napisane, to wyraz albo niewiedzy, albo jakiegoś złudzenia. Jeśli władza polityczna twierdzi, że jej zamiarem nie jest doprowadzenie do polexitu, to po co składa wniosek, którego uwzględnienie może spowodować tylko jeden skutek - upoważnienie do wypowiedzenia traktatu? Nie wiem, czy władza jest aż tak niemądra, jeśli chodzi o skutki działania prawa, czy chodzi wyłącznie o interes polityczny, żeby natłuc brudnej piany. Być może to efekt braku wykształcenia - komentuje sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku.

- Polska konstytucja daje Trybunałowi możliwość badania umów międzynarodowych i traktatów. Jednak w tym przypadku skutek ewentualnego stwierdzenia niekonstytucyjności jest inny niż w wypadku, gdy Trybunał kontroluje ustawę. Gdy przedmiotem kontroli jest jakaś ustawa czy jej fragment, to po stwierdzeniu jej niekonstytucyjności ten fragment wypada z obrotu prawnego i w efekcie unieważnia się możliwość stosowania go w Polsce - wyjaśnia.

- Natomiast jeżeli kontrolowana jest umowa międzynarodowa lub traktat, to skutek jest inny. Orzeczenie nie może unieważnić traktatu międzynarodowego, bo Trybunał nie ma do tego kompetencji. Właśnie dlatego jedynym skutkiem orzeczenia o niekonstytucyjności traktatu jest zobowiązanie polskich władz do wypowiedzenia tej umowy międzynarodowej. Przypomnę, że Trybunał już w lipcu podważył zasadę lojalnej współpracy w orzeczeniu dotyczącym środków tymczasowych i to orzeczenie w gruncie rzeczy nie jest wykonywane - mówi profesor Łętowska w rozmowie z dziennikarzem WP.

O co chodzi w sprawie?

Wniosek został skierowany do Trybunału przez premiera pod koniec marca. Mateusz Morawiecki zaskarżył w nim trzy przepisy Traktatu o Unii Europejskiej. Podnoszone zarzuty sprowadzają się m.in. do pytania o zgodność z konstytucją zasady pierwszeństwa prawa unijnego oraz zasady lojalnej współpracy Unii i państw członkowskich.

Ruch szefa rządu to odpowiedź na wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z początku marca, w którym uznał, że proces nominacyjny sędziów Sądu Najwyższego z udziałem nowej Krajowej Rady Sądownictwa może naruszać prawo Unii. Chodzi przede wszystkim o brak możliwości kontroli decyzji podejmowanych przez Radę. W uproszczeniu wyrok pozwala polskim sądom pomijać kontrowersyjne przepisy uchwalone większością PiS i kontrolować prawidłowość powołania sędziów.

Termin rozprawy był wielokrotnie przekładany, ostatni raz pod koniec sierpnia, kiedy ogłoszono przerwę. Powodem był wniosek Rzecznika Praw Obywatelskich ws. wyłączenia Stanisława Piotrowicz. Prof. Marcin Wiącek przekonywał, że obecny sędzia Trybunału, jeszcze jako poseł PiS, był odpowiedzialny w Sejmie za przeprowadzanie zmian w wymiarze sprawiedliwości.

Kolejny odcinek serialu

Środowe orzeczenie to kolejna odsłona polityczno-prawnego sporu między polskim rządem a TSUE. Przypomnijmy, 14 lipca unijny Trybunał w nałożonym środku tymczasowym zobowiązał Polskę do zawieszenia działalności Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego wobec sędziów i zawieszenia wcześniejszych decyzji w ich sprawie. Tego samego dnia Trybunał Konstytucyjny orzekł, że przepis Traktatu o Unii Europejskiej, który nakazuje państwom członkowskim stosowanie środków tymczasowych, jest niezgodny z konstytucją.

15 lipca TSUE – w innej sprawie, która również odnosiła się do Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego – orzekł, że polski system odpowiedzialności dyscyplinarnej nie jest zgodny z prawem Unii Europejskiej. Pierwsza prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzata Manowska jednak tylko częściowo ograniczyła działalność Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział, że Izba Dyscyplinarna w obecnym kształcie zostanie zlikwidowana. Żaden projekt ustawy w tej sprawie nie został dotychczas zaprezentowany.

W czerwcu Komisja Europejska zwróciła zwróciła się do Polski z apelem o wycofanie wniosku premiera do Trybunału Konstytucyjnego. List w tej sprawie napisał do ministra ds. europejskich Konrada Szymańskiego komisarz ds. sprawiedliwości UE - Didier Reynders. Polski rząd wykluczył taką możliwość.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1152)