"Dobrze, że prokuratorzy zezwolili Dochnalowi na grę na giełdzie"
(RadioZet)
06.03.2008 | aktual.: 26.03.2008 07:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
: A gościem Radia ZET jest Marek Staszak, prokurator krajowy, witam Monika Olejnik, dzień dobry. : Dzień dobry. : Panie prokuratorze, zaskoczyła pana to, że Marek Dochnal, jak ujawnił „Dziennik” grał na giełdzie, będąc w areszcie w Sieradzu? : Nie, nie zaskoczyło mnie to, być może sama informacja początkowo trochę tak, ale po zbadaniu tej sprawy nie mam żadnych wątpliwości, że nie doszło do jakichkolwiek nieprawidłowości, a wręcz przeciwnie, uważam, że decyzja, którą podjęli prokuratorzy w tej sprawie, zezwalając na cztery w sumie operacje, była decyzją, jak najbardziej zasadną. : Jakie były motywy, dlaczego prokuratorzy zgodzili się na to żeby Marek Dochnal mógł grać. : To nie tyle, wie pani grać to chyba jest za dużo powiedziane, doszło do sprzedaży czterech transzy akcji. : No tak, ale – czyli do grania na giełdzie. : No jeśli pani tak to interpretuje to proszę bardzo. Chodzi o to, że sprzedano cztery transze akcje po wyznaczonej minimalnej cenie, a więc nie było tam sytuacji takiej, że można byłoby
stracić na tym interesie i w ten sposób mogłoby stracić zabezpieczenie majątkowe, które zostało w tej sprawie postanowione. A po prostu w ten sposób Skarb Państwa mógł skorzystać na pieniądzach, które z tej sprzedaży... : To okazuje się, że prokuratorzy są znawcami rynku giełdowego i wiedzą, w którym momencie można sprzedać akcje, które akcje można sprzedać, to rzeczywiście wysoka znajomość rzeczy. : Nie, nie, tutaj podejrzewam, że inicjatorem, zresztą nie podejrzewam tylko takie są fakty, inicjatorem tych transakcji był Marek Dochnal, który działał a pomocą swoich obrońców, którzy składali stosowne wnioski do prokuratury, a ponieważ prokuratorzy uznali, że korzystniejsze dla Skarbu Państwa i dla zabezpieczenia majątkowego będzie gotówka niż akcje, zresztą część to nie były w ogóle akcji, tylko prawo poboru akcji. : Ale panie prokuratorze mógł stracić przecież, mógł stracić. : Ale nie mógł stracić, dlatego że była wyznaczona minimalna cena, za którą można je było zbyć. Tak więc nie było sytuacji takiej, że
one mogłyby pójść po jakiejkolwiek cenie, która byłaby no giełdowo akurat zasadna. : Rozumiem, czyli Marek Dochnal miał trafne pomysły, a Jędruch, który też siedział w areszcie i chciał grać na giełdzie miał nietrafne pomysły dlatego prokuratura mu nie pozwoliła na uczestniczenie w rynku giełdowym? : Proszę pani nie interesowałem się sprawą pana Jędrucha, w tym zakresie przynajmniej. Natomiast mogę powiedzieć w ten sposób, że to nie jest reguła, że w każdym przypadku, gdyby osoba tymczasowo aresztowana zwróciła się do prokuratora o tego typu możliwość transakcji, że w każdym przypadku prokurator taką zgodę by wydał. W każdym takim przypadku powinno się badać indywidualnie te sprawy. Patrzeć czy rzeczywiście jest to, no nazwijmy to zysk dla postępowania, dla zabezpieczenia majątkowego, czy też powiedzmy wręcz przeciwnie, można stracić te środki i to, co zostało zabezpieczone może okazać się nic nie wartym kwitkiem. : Ciekawe, czy tropem Marka Dochnala poszły osoby, które wiedziały, jakich akcji ma dokonać,
skoro wiadomo było z góry, że to będą akcje trafne. : No nie wiem. : W każdym razie tak, czytam z „Dziennika” – „To sytuacja bulwersująca – mówi Zbigniew Chlebowski. „To szokująca historia, co by było, gdyby Dochnal stracił” – to z kolei mówi Janusz Zemke. Paweł Graś „Mam nadzieję, że minister Ćwiąkalski się tym zajmie”. : No cóż, nie wypada mi komentować wypowiedzi polityków, ale myślę, że gdyby zapoznali się z całą tą sprawą, z całą tą operacją, dlaczego w ogóle takie zezwolenie zostało wydane i w jaki sposób ta transakcja przebiegała, myślę, że panowie zmieniliby zdanie. : Czyli to, co pan dzisiaj powiedział to już jest wystarczające żeby zmienić zdanie i nie dziwić się, że Marek Dochnal uczestniczył. : Ja mam wrażenie, że tak, ale być może dla kogoś te informacje będą niewystarczające. Jeśli posłowie zwrócą się do nas o takie informacje to oczywiście jest przekażemy. : Obrońca rodziny Blidów, mecenas Leszek Piotrowski ujawnił w „Gazecie Wyborczej” kulisy zeznań dwóch panów, ministra Ziobro i byłego
premiera Jarosława Kaczyńskiego, złamał tajemnicę państwową? : To jest przedmiotem śledztwa w tej chwili i oczywiście ten fakt, że zarówno w „Gazecie”, jak i później także w pani programie pan mecenas Piotrowski wypowiadał się na temat zeznań obu tych osób jest, przynajmniej taka może być wstępna ocena, naruszeniem poufności postępowania przygotowawczego, a tym bardziej, że te zeznania były opatrzone, oklauzulowane. Natomiast fakt, że z pozoru stanowi to przestępstwo, nie jest jeszcze powiedziałbym takim jednoznacznym stwierdzeniem z mojej strony, że pan mecenas Piotrowski przestępstwa się dopuścił. Wiem, że to może brzmieć dziwnie. : Brzmi dziwnie, bo skoro on mówił, co było w zeznaniach to... : Tak tylko ja to zastrzeżenie czynię dlatego, że trzeba brać pod uwagę wszystkie okoliczności, które z tą sprawą są związane, a także intencje, jakie towarzyszyły panu mecenasowi Piotrowskiemu. Natomiast na pewno nie pozostanie to obojętne dla toczącego się w Prokuraturze Okręgowej w Olsztynie postępowania w sprawie
tak zwanych wycieków z tej sprawy, bo jak pani wiadomo, wcześniej ukazywały się też informacje na temat różnych zeznań. : No tak, ale wcześniej ukazywały się informacje, które państwa bulwersują, bulwersuje Ministerstwo Sprawiedliwości, ministra Ćwiąkalskiego to, że posłowie wynoszą wiadomości z sali sejmowej, a oto wiadomości wyniósł mecenas Leszek Piotrowski z przesłuchań, czy w związku z tym Prokuratura z urzędu zajmie się tą sprawą. : Już się zajęła, już się zajęła. Prokuratura w Łodzi niezwłocznie poinformowała Prokuraturę Okręgową w Olsztynie o fakcie ujawnienia przez pana mecenasa tych okoliczności, czyli tych zeznań zarówno w prasie, jak i w telewizji i jak mówię w tej sprawie prowadzone są czynności procesowe. : Pan jest zbulwersowany tym, panie prokuraturze, tym, co zrobił mecenas Piotrowski. : Przyznam szczerze, że nie akceptuję takiego postępowania, bo być może pan mecenas, jak zaznaczał zresztą robi to w dobrych intencjach, ale nie sądzę by miał ku temu powody żeby upubliczniać zeznania w
sytuacji, kiedy prokuratorzy, wydaje mi się, w tej sprawie bardzo rzetelnie pracują, a pan mecenas ma wszelkie procesowe możliwości dochodzenia. : A nie zaskakuje pana to, że kiedy przesłuchiwano pana Ziobro, pana Kaczyńskiego nie nagrywano tych przesłuchań. Przesłuchania odbywały się w kancelarii tajnej, ale kamery nie miały certyfikatu, tak jak mówi mecenas Piotrowski w „Gazecie Wyborczej” i w związku z tym nie ma nagrań z tych przesłuchań. : Ale nie jest regułą nagrywanie każdego przesłuchania, które odbywa się w prokuraturze. Wręcz przeciwnie, powiedziałbym, że regułą jest dość tradycyjna metoda przesłuchiwania, a więc z użyciem tylko protokołu i czasami urządzenia nagrywającego głos. Ale w tej sprawie nie ma jakiegoś powodu do tego żeby się bulwersować tym, że jedne zeznania zostały nagrane, a inne nie. : Mecenas mówi, że śledztwo skręca, i że ktoś chce ukręcić łeb tej sprawie i prokuratura łódzka właśnie to czyni, że chce ścigać tylko tych, którzy przyszli, a nie tych, którzy byli na górze i wydali
rozkaz. : Wie pani, ja zwróciłem uwagę na te słowa pana mecenasa Piotrowskiego i nie ukrywam, że zaraz po ich usłyszeniu, czy właściwie zobaczeniu w prasie dzwoniłem do Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi, aby poinformowano mnie czy rzeczywiście przesłuchania tych dwóch ważnych postaci w tym śledztwie, odbywały się z jakąś powiedziałbym nierzetelnością czy brakiem wyobraźni ze strony prokuratorów. Zapewniono mnie, że jest inaczej. I ponieważ niektóre szczegóły są mi znane, w związku z powyższym uważam, że ta ocena pana mecenasa jest nie do końca prawdziwa. Zresztą to nie były, to wcale nie jest tak, że to były jedyne przesłuchania, które w stosunku do tych panów zostały dokonane. : I będą następne? : Nie wykluczam tego. : I na koniec jeszcze chciałam się od pana dowiedzieć, czy to jest normalne w państwie da, że zawiadamia się prezydenta, zawiadamia się premiera i z premierem się rozmawia na temat zatrzymania, albo tego, kto ma być zatrzymany, tak się czyni? : Nie jest to procedura, która byłaby mi znana. :
Dziękuję bardzo, gościem Radia ZET był prokurator krajowy Marek Staszak.