"Do katastrofy w Smoleńsku doszło 15 m nad ziemią!"
Prezentując drugą część "białej księgi" Antoni Macierewicz (PiS) zarzucił premierowi Donaldowi Tuskowi i szefowi MSZ Radosławowi Sikorskiemu powierzenie odpowiedzialności za organizację wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu "jednemu z z najgroźniejszych agentów SB".Chodzi o ambasadora tytularnego Tomasza Turowskiego, którego IPN podejrzewa o zatajenie związków ze służbami specjalnymi PRL. - Do katastrofy smoleńskiej doszło nie na skutek tego, że samolot uderzył w ziemię; on uderzył w ziemię dlatego, że katastrofa nastąpiła na wysokości 15 m nad poziomem pasa - oświadczył szef parlamentarnego zespołu badającego katastrofę Macierewicz.
Jeszcze przed rozpoczęciem prezentacji "białej księgi" głos zabrał prezes PiS Jarosław Kaczyński. Zapowiedział, że druga część będzie dotyczyć odpowiedzialności polskiego rządu za stworzenie sytuacji, w której mogło dojść do katastrofy. - Rząd potraktował największą tragedię jak nieważne wydarzenie. Słowa o włamaniu do garażu doskonale oddają istotę rzeczy. To abdykacja i działanie na szkodę Polski - powiedział.
Kaczyński podkreślił, że odpowiedzialność za bezpośrednie przyczyny katastrofy ponosi strona rosyjska. Jak mówił, gdyby nie zachowania Rosjan, to mimo wszystkich rzeczy, które robili przedstawiciele polskiego rządu, do katastrofy by nie doszło. - I gdyby polski rząd postępował inaczej, to też by do niej nie doszło - zaznaczył.
Współodpowiedzialność za katastrofę
Współodpowiedzialność za katastrofę smoleńską ponoszą: premier Donald Tusk i ministrowie: Radosław Sikorski, Jerzy Miller, Bogdan Klich, Ewa Kopacz, Tomasz Arabski i szef BOR gen. Mariusz Janicki - uważają autorzy "białej księgi" dotyczącej katastrofy smoleńskiej. Stawiają także zarzuty MSWiA, MSZ i BOR. Ich zdaniem, wizyta L. Kaczyńskiego w Katyniu nie była odpowiednio zabezpieczona. Według autorów dokumentu, rządy Polski i Rosji celowo obniżyły rangę wizyty polskiego prezydenta.
Pod adresem gabinetu Tuska padł ponadto zarzut "blokowania" przetargu na samoloty dla VIP-ów; rozdzielenia wizyt prezydenta i premiera w Katyniu oraz powierzenia odpowiedzialności za "istotne aspekty" organizacji wizyty Tomaszowi Turowskiemu (b. pracownik polskiej ambasady w Moskwie; według IPN kłamca lustracyjny). Macierewicz stwierdził, że za ten fakt odpowiadają bezpośrednio premier i szef MSZ. - Obu tym osobom widać odpowiadało to, że za bezpieczeństwo odpowiada jeden z najgroźniejszych agentów Służby Bezpieczeństwa - powiedział poseł PiS.
"Biała księga" mówi też m.in. o "rezygnacji z zamówionego rosyjskiego nawigatora dla samolotu przewożącego prezydenta po zapewnieniu bezpieczeństwa lotu delegacji premiera".
Autorzy dokumentu podkreślają też, że dzień przed katastrofą otrzymano ostrzeżenie o możliwości uprowadzenia statku powietrznego z lotnisk jednego z państw Unii Europejskiej. - Brak reakcji na zagrożenie terrorystyczne obciąża zwłaszcza szefów służb specjalnych i nadzorującego ich premiera D. Tuska - wnioskują autorzy dokumentu.
"Rząd nie zapewnił bezpiecznych samolotów dla VIP-ów"
Szef parlamentarnego zespołu badającego katastrofę smoleńską Antoni Macierewicz rozpoczął od oskarżenia rządu Donalda Tuska. Dowodził, że rząd nie zapewnił Polsce bezpiecznych samolotów dla VIP -ów i uzależnił ją od sprzętu poradzieckiego. - Decyzją rządu Donalda Tuska, w szczególności ministra Klicha uznano, że wyżej będzie ceniona dodatkowa toaleta niż dodatkowy silnik - mówił Antoni Macierewicz.
Podkreślił jednocześnie, że gen. Andrzej Błasik kilkakrotnie zwracał uwagę na fatalny stan floty dla najważniejszych osób w państwie. - Ten generał, na którego próbowano zrzucić winę za tę tragedię systematycznie dobijał się u swojego ministra, żeby zapewnić bezpieczną flotę, żeby zrealizować przetarg przygotowany przez Aleksandra Szczygło, bo samoloty poradzieckie są po prostu niesprawne, są zawodne i zagrażają życiu osób, które są nimi przeważone. Zlekceważono to - dowodził Macierewicz.
Według autorów "białej księgi", szef MON nie zakupił nowych samolotów, mimo, że w jednym z dokumentów stwierdził, że flota 36. pułku nie gwarantuje bezpieczeństwa przewozów VIP-ów. - Ta decyzja została wydana na półtora miesiąca przed tragedią smoleńską - dodał Macierewicz. * Zaniechania przy organizacji wizyty L. Kaczyńskiego*
Szef parlamentarnego zespołu badającego katastrofę smoleńską Antoni Macierewicz (PiS) powiedział w czwartek, że przy organizacji wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu doszło do "karygodnych zaniechań", jakie nie miały miejsca w historii.
Macierewicz, przedstawiając drugą części "białej księgi" ws. katastrofy smoleńskiej, powiedział, że "zaniechania w sferze bezpieczeństwa" związane z wyjazdem prezydenta 10 kwietnia 2010 roku muszą mieć swoje konsekwencje prawne.
- Złamano wszystkie zasady związane z obowiązkiem zapewnienia bezpieczeństwa prezydentowi i najważniejszym osobom w państwie. Nieomal każda z tych osób, które leciały tym samolotem powinna mieć ochronę, a w konsekwencjach nie miała żadna - stwierdził poseł PiS
- Dla Lecha Kaczyńskiego nie przygotowano drugiego, zapasowego samolotu, co więcej służby specjalne nie sprawdziły osobiście miejsca, na którym będzie lądował prezydent. Całą ochronę prezydenta powierzono w ręce rosyjskie. 10 kwietnia na lotnisku w Smoleńsku nie było żadnego funkcjonariusza BOR z ekipy zabezpieczającej - wyliczał Antoni Macierewicz.
Naruszenie konstytucji przez rząd i prezydenta
W "białej księdze" padają także zarzuty naruszenia konstytucji przez prezydenta i rząd. Politycy PiS za niedopuszczalny uznają m.in. tryb przejęcia obowiązków głowy państwa przez ówczesnego marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego.
Według autorów "białej księgi", Komorowski przejął 10 kwietnia 2010 r. obowiązki głowy państwa, "nie czekając na dowody śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego, co było złamaniem konstytucji RP".
"Nadal nie jest znane pochodzenie oraz tryb i czas otrzymania wiarygodnej informacji o śmierci pana profesora Lecha Kaczyńskiego - prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, po otrzymaniu której Pan Bronisław Komorowski - marszałek sejmu rozpoczął 10 kwietnia 2010 roku wykonywanie obowiązków Prezydenta RP" - głosi dokument.
Oddanie śledztwa Rosji
"Biała księga" mówi też, że po katastrofie przedstawiciele rządu Donalda Tuska, współdziałając ze stroną rosyjską, podjęli szereg decyzji utrudniających prowadzenie polskiego postępowania wyjaśniającego przyczyny i okoliczności tej katastrofy.
Według autorów "białej księgi", polski rząd zawarł umowę, w wyniku której Polska odstąpiła od badania katastrofy na podstawie porozumienia z 1993 roku i przyjęła do wiadomości zarządzenie premiera Rosji Władimira Putina z 13 kwietnia 2010 roku. Zgodnie z tym zarządzeniem, to Międzypaństwowej Komisji Lotniczej (MAK) powierzono rosyjskie badanie przyczyn katastrofy na podstawie załącznika nr 13 do konwencji chicagowskiej.
"Sposób zawarcia tej umowy międzynarodowej przez Donalda Tuska stanowi delikt konstytucyjny, gdyż był niezgodny z polskim prawem, w tym z Konstytucją RP" - oceniają autorzy "białej księgi".
Za delikt konstytucyjny autorzy raportu uznają też zmianę 27 kwietnia 2010 r. rozporządzenia MON w sprawie organizacji oraz zasad funkcjonowania Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, poszerzającą kompetencje premiera.
"Na podstawie tego rozporządzenia powołano Komisję Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (tzw. komisję Millera), która jednak w świetle obowiązującego Prawa lotniczego nie ma prawa do badania katastrofy smoleńskiej od chwili rezygnacji z porozumienia z 1993 roku jako prawnej podstawy badania katastrofy" - czytamy w "białej księdze" * Zarzuty wobec Tomasza Arabskiego*
W "białej księdze" szefowi kancelarii premiera zarzucono niedopełnienie obowiązków. - Minister Tomasz Arabski nie dopełnił obowiązków jako koordynator lotów o statusie "head", wyznaczając do lotu 10 kwietnia samolot TU-154M nr 101 z licznymi usterkami i awariami - oświadczono podczas konferencji.
- Wielokrotnie dyskutowano, kto naprawdę organizował i jest odpowiedzialny za organizację tej wizyty, kto wyznaczał terminy i skład wszystkie szczegóły. Dysponujemy dokumentami wskazującymi jednoznacznie, że wszystko to leżało w rękach pana ministra Tomasza Arabskiego - powiedział Macierewicz.
- Bez decyzji Arabskiego nie można było uzyskać zgody na wykorzystanie samolotu - podkreślił. Macierewicz. Dodał, że to Arabski "odpowiada za wskazanie tego właśnie samolotu na lot 10 kwietnia 2010 roku".
Gra Donalda Tuska z Rosją
Ponadto podczas prezentacji "białej księgi" padło stwierdzenie, że "rząd Donalda Tuska z rządem Władimira Putina prowadził grę, celem wyeliminowania prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej z uroczystości w Katyniu". Oświadczono też, że ekipa Tuska "zrezygnowała z podnoszenia sprawy Katynia jako zbrodni ludobójstwa".
Macierewicz powiedział, że "jedną z przyczyn gry przeciwko prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu było dążenie rządu Donalda Tuska do tego, by nie mówić o ludobójstwie katyńskim, by sam termin ludobójstwa zginął z agendy spraw polskich, by zgodzić się na wersję rosyjską i zbrodnia katyńska nie miała charakteru ludobójstwa".
- Rząd Donalda Tuska dążył do zorganizowania osobnej wizyty w Katyniu celem zawarcia z Rosją układu gazowego kwestionowanego przez prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego - oświadczono ponadto podczas prezentacji. Macierewicz tłumaczył, że dążenie do zawarcia układu, który "przywiązywał Polskę na wiele lat do najdroższego gazu, było postrzegane przez prezydenta jako niezgodnie z polskim interesem narodowym".
- Takie porozumienie zostało zawarte 7 kwietnia przez pana premiera Donalda Tuska z panem premierem Władimirem Putinem właśnie w Katyniu, podczas osobnej wizyty, osobnych uroczystości - powiedział Macierewicz.
Złamanie zasad ochrony prezydenta w Smoleńsku
Według drugiej części "białej księgi", dla lotu prezydenta Lecha Kaczyńskiego "zrezygnowano z rosyjskiego nawigatora na pokładzie TU-154M", co - w opinii autorów - "bezpośrednio obciąża ministra spraw zagranicznych" Radosława Sikorskiego.
- Prezydent zapowiedział swoją wizytę jako pierwszy, premier dopiero na początku kwietnia. Rosjanie wyznaczyli nawigatora dla prezydenta, ale gdy okazało się, że trzeba go też zabezpieczyć dla premiera stwierdzili, że nie mają możliwości, by zabezpieczyć oba loty. Wtedy za zgodą dyplomacji zrezygnowano z nawigatora dla prezydenta - mówił Macierewicz.
Jak napisano w "białej księdze", przygotowując wizytę prezydenta Kaczyńskiego "nie dopełniono obowiązku rozpoznania zagrożeń i przekazania informacji na ten temat", "co bezpośrednio obciąża szefów służb specjalnych: ABW, AW, SKW, SWW".
Ponadto "nie zabezpieczono dwóch samolotów prezydenta". Jak podkreślał Macierewicz, złamano instrukcję HEAD (dotyczącą lotów najważniejszych osób w państwie), zgodnie z którą powinny być zabezpieczone dwa samoloty dla prezydenta.
- Dla prezydenta nie było drugiego samolotu. Musiał, bez względu na to czy był sprawny czy nie sprawny, lecieć tym, który wyznaczono. Drugiego, łamiąc zasady, nie podstawiono - mówił szef zespołu parlamentarnego.
W "białej księdze" stwierdzono także, że "nie przygotowano wizyt przygotowawczych ani wizyty BOR sprawdzającej warunki na lotnisku w Smoleńsku", a także "zlekceważono informację z 9 kwietnia 2010 do Dyżurnej Służby Operacyjnej Sił Zbrojnych RP o możliwości porwania jednego z samolotów UE". Według dokumentu, "10 kwietnia na lotnisku w Smoleńsku nie było ekipy zabezpieczającej BOR", a "ochronę prezydenta powierzono rosyjskiej Federalnej Służbie Ochrony". - W momencie, gdy miał przylecieć prezydent nie było ani jednego funkcjonariusza BOR z ekipy zabezpieczającej - stwierdził Macierewicz.
Macierewicz: rząd okłamywał opinię publiczną
- Rząd premiera Donalda Tuska okłamywał i wprowadzał w błąd opinię publiczną co do wielu aspektów katastrofy smoleńskiej - przekonywał Antoni Macierewicz podczas prezentacji drugiej części "białej księgi" dotyczącej katastrofy.
Jak powiedział Macierewicz, rząd utajnił przed opinią publiczną m.in. ustalenia narady prokuratorów polskich i rosyjskich z 10 kwietnia co do godziny katastrofy. - Polska i międzynarodowa opinia publiczna była przez miesiąc upewniana, że do tragedii doszło o godz. 8.56 (czasu polskiego)/ 10.56 (czasu rosyjskiego). O tym, że to nie była prawda rząd pana Donalda Tuska wiedział już w nocy z 10 na 11 kwietnia - mówił.
Jak zaznaczył, zespół parlamentarny ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej dysponuje zapisem narady prokuratorów polskich i rosyjskich z 10 kwietnia 2010 r., z którego wynika, że polska strona została tego dnia poinformowana, iż do katastrofy doszło o godz. 8.41 czasu polskiego, czyli 10.41 czasu rosyjskiego.
Według autorów "białej księgi", przedstawiciele rządu kłamali także co do konieczności wyboru konwencji chicagowskiej. - Byliśmy zapewniani, że konwencja chicagowska została wybrana ze względu na brak czasu, na konieczność natychmiastowej decyzji, na konieczność natychmiastowego rozstrzygnięcia. Prawda jest inna - przekonywał Macierewicz.
Jak mówił, przez pierwsze trzy dni po tragedii postępowano zgodnie z porozumieniem polsko-rosyjskim z 1993 r. w sprawie ruchu samolotów wojskowych i wspólnego wyjaśniania katastrof. Następnie od tego odstąpiono co, jego zdaniem, spowodowało, że wyjaśnienie katastrofy przebiegało "pod dyktat rosyjski".
- To dlatego nie można się po dzień dzisiejszy od raportu MAK odwołać; to dlatego premier Donald Tusk, obiecujący natychmiast po raporcie MAK jakieś negocjacje, sprostowania, apelacje, próby porozumienia, jest bezradny, bo zgodził się na dyktat, oddając los, pamięć i życie elity polskiej w ręce pana płk. premiera Putina - oświadczył Macierewicz.
"Biała księga" stwierdza też, że przedstawiciele rządu oraz sam premier Tusk kłamali także na temat "rzekomo znakomitej współpracy z Rosją". Jak mówił Macierewicz, Rosjanie byli bardzo otwarci na współpracę z Polską dopóki nie uzyskali tego do czego dążyli, czyli rezygnacji z porozumienia z 1993 r. "W momencie, kiedy to uzyskali, zerwali współpracę i o tym systematycznie premier Donald Tusk przez polskich przedstawicieli był informowany" - powiedział.
Rząd kłamał też - stwierdzają autorzy "białej księgi" - na temat "rzekomo starannego przeszukania miejsca katastrofy". - W miesiąc po tragedii znajdowano tam jeszcze nie tylko szczątki samolotu, ale także szczątki ofiar. Relacje i zdjęcia z tego straszliwego momentu obiegły całą polską prasę i w związku z tym wiarygodność deklaracji pani minister Kopacz została sfalsyfikowana w sposób bezsporny - ocenił Macierewicz.
Jak dodał, "warto przypomnieć, że jeszcze w październiku 2010 r. wśród 5 tys. szczątków samolotu znalezionych przez polskich archeologów (na miejscu katastrofy) było także ponad kilkaset szczątków ofiar" .
"Przedstawiciele rządu zniesławili oficerów i ofiary katastrofy
Ponadto zgodnie z "białą księgą", "przedstawiciele rządu premiera Donalda Tuska kłamliwie zniesławiali oficerów, ofiary katastrofy". "Brak obrony honoru gen. Błasika, kpt. Protasiuka, całej załogi polskiej, która z poświęceniem i zgodnie z najlepszymi możliwościami i heroicznie ratowała polski samolot" jest, zdaniem Macierewicza, "być może najbardziej ponurym aspektem działania rządu w sprawie katastrofy".
"Biała księga" stwierdza też, że rząd utajnił przed opinią publiczną posiadane dowody odpowiedzialności rosyjskiej, a w szczególności rozmowy kontrolerów z wieży w Smoleńsku z centralą w Moskwie i między sobą. Macierewicz: do katastrofy doszło 15 m nad ziemią
- Do katastrofy smoleńskiej doszło nie na skutek tego, że samolot uderzył w ziemię; on uderzył w ziemię dlatego, że katastrofa nastąpiła na wysokości 15 m nad poziomem pasa - oświadczył szef parlamentarnego zespołu badającego katastrofę Antoni Macierewicz.
Zapowiedział, że za około 1,5 miesiąca zostanie przedstawiona bezpośrednia przyczyna "obezwładnienia samolotu Tu-154M". - Badamy, jaka była bezpośrednia przyczyna obezwładnienia samolotu na wysokości 15 metrów. Z badania komputera pokładowego wiadomo, że wtedy ustało zasilanie i wszystkie mechanizmy tego samolotu przestały działać - powiedział Macierewicz.
Poseł proszony o sprecyzowanie słowa "obezwładnienie" wyjaśnił, że chodzi o to, iż na wysokości 15 metrów "wszystkie mechanizmy samolotu przestały działać na skutek ustania dopływu zasilania".
Podczas prezentacji "białej księgi" PiS nt. katastrofy dziennikarze pytali, dlaczego nie ma w niej informacji znanych publicznie, że "piloci korzystali nie z tego wysokościomierza, z którego powinni korzystać, że za długo lecieli na autopilocie, że za późno podjęli manewr odejścia na drugi krąg".
- To są fakty niesprawdzone i niezweryfikowane, które jak na razie stanowią tylko część kampanii mającej obarczyć polskich pilotów, a nie zawierają rzeczywistego, obiektywnego obrazu zwłaszcza ostatnich 20-30 sekund lotu - odpowiedział Macierewicz.
Pierwsza część "białej księgi"
W środę Centrum Prasowym Foksal w Warszawie Prawo i Sprawiedliwość zorganizowało konferencję, podczas której przedstawiono pierwszą część tzw. białej księgi PiS. Za pomocą telemostu umożliwiono także zadawanie pytań zagranicznym dziennikarzom z Brukseli.
Dokument, przygotowany przez szefa parlamentarnego zespołu badającego katastrofę smoleńską Antoniego Macierewicza, liczy 160 stron i zawiera fakty dotyczące przygotowania do wizyty w Smoleńsku oraz działania rządu po katastrofie. Przyczyny katastrofy prezydenckiego Tu-154M znajdują się w 20 rozdziałach w 100 dokumentach białej księgi.
Białą księgę zaprezentowali w środę szef parlamentarnego zespołu badającego katastrofę smoleńską Antoni Macierewicz i prezes PiS Jarosław Kaczyński. Macierewicz oświadczył, że odpowiedzialność za katastrofę smoleńską spada przede wszystkim na stronę rosyjską. Zarzucił Rosjanom m.in. fałszowanie i niszczenie dowodów dotyczących katastrofy oraz przekazywanie nieprawdziwych informacji o jej przyczynach. Z kolei Jarosław Kaczyński uznał, że polski rząd nie dąży do pokazania prawdy w sprawie katastrofy smoleńskiej.