Polują bez egzaminów. Afera w Polskim Związku Łowieckim
Polski Związek Łowiecki (PZŁ) zgłosił do prokuratury przypadki zdobywania uprawnień myśliwskich bez zdawania egzaminów. Jak informuje "Wyborcza", część myśliwych miała otrzymywać uprawnienia bez uczestnictwa w kursach.
Według "Wyborczej", do nieprawidłowości dochodziło w Zarządzie Okręgowym PZŁ w Ostrołęce. Kontrola przeprowadzona przez łowczego krajowego Eugeniusza Grzeszczaka wykazała uproszczoną drogę do uzyskania uprawnień.
"Nowa afera w światku myśliwych przypomina tę w Collegium Humanum. Tyle że tu dzięki szybkiej ścieżce miały być przyznawane uprawnienia do polowań a nie dyplomy MBA" - zauważa serwis, podkreślając, że sprawa jest jedną z największych afer w historii związku.
Aby zostać myśliwym, konieczne jest odbycie rocznego stażu i zdanie egzaminu składającego się z testu, części ustnej i strzeleckiej. "Wyborcza" podkreśla, że w Ostrołęce te procedury miały być pomijane.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wraca sprawa granatnika. Siemoniak: nie do obrony
Rafał Pasteczka, nowy łowczy okręgowy w Ostrołęce, odmówił komentarza na temat szczegółów, powołując się na toczące się postępowanie. Kontrola obejmowała okres od 2017 do 2024 r.
Marcin Możdżonek, prezes Naczelnej Rady Łowieckiej, potwierdził jednak, że doszło do nieprawidłowości. Naczelna Rada Łowiecka zapowiedziała rozliczenie wszelkich nieprawidłowości w PZŁ.
- Była kontrola. Wydaje się, że doszło do wielu nieprawidłowości, jeśli chodzi o egzaminowanie, pobieranie opłat za egzaminowanie i zaliczanie egzaminów. Wnioski były na tyle niepokojące, że zarząd Polskiego Związku Łowieckiego postanowił powiadomić o sprawie prokuraturę - powiedział "Wyborczej".
- Na początku kadencji Naczelnej Rady Łowieckiej zapowiadaliśmy, że będziemy rozliczać krok po kroku wszelkie zaszłości w Polskim Związku Łowieckim i będziemy działać transparentnie. To się właśnie dzieje. Zero tolerancji dla patologii - dodał Możdżonek.