Do dwóch razy sztuka
Przez dwie noce z rzędu pijani włamywacze próbowali okraść katolicką bazylikę metropolitalną w Białymstoku. Sprawców włamań zatrzymano na gorącym uczynku. Jeden z nich okazał się byłym ministrantem.
Z kościoła złodzieje próbowali ukraść puszkę z datkami oraz wota - poinformował rzecznik prasowy podlaskiej policji Jacek Dobrzyński.
Pierwszego sprawcę zatrzymano w przykościelnym śmietniku. Policjanci z prewencji kontrolowali ten teren po informacji o dochodzących stamtąd dziwnych hałasach. Okazało się, że 21-letni złodziej próbował siłą otworzyć puszkę z datkami.
Mężczyzna był pijany, alkomat wykazał ponad promil alkoholu w wydychanym przez niego powietrzu. Według policjantów dostał się do środka dzięki kluczom skradzionym kilka miesięcy wcześniej. Nieoficjalnie wiadomo, że to były ministrant.
Następnej nocy, ze środy na czwartek, dwaj inni złodzieje próbowali ukraść ze świątyni wota: łańcuszki, serduszka i koraliki zostawiane przez wiernych w różnych intencjach. Do wnętrza kościoła dostali się po wybiciu szyby w oknie i otwarciu wewnętrznych drzwi.
Tych zatrzymano jeszcze w środku. Udało się to, bo - widząc ślady włamania - ksiądz z parafii wezwał policję. Złodzieje - mieszkańcy Białegostoku w wieku 24-25 lat - próbowali ukryć się na galerii kościoła. Oni także byli pijani - alkomat wskazał u nich 1,5 promila alkoholu. (mk)