Dlaczego wszyscy mówią nagle o nepotyzmie?
Z zainteresowaniem przeczytałem u mojego kolegi - felietonisty z WP Piotra Gabryela - informację, że 40 procent Polaków akceptuje nepotyzm. Nie jest jasne, czy między nimi występują jakieś więzy pokrewieństwa, myślę jednak, że bezpiecznie będzie założyć odpowiedź twierdzącą. Postanowiłem całkowicie oddać się tej modzie - 40 procent mi pasuje, nawet jeśli wszyscy członkowie tej grupy przypadkowo mają to samo nazwisko - pisze Jamie Stokes w felietonie dla Wirtualnej Polski.
Ze skutkiem natychmiastowym powołuję więc moją mamę na stanowisko Szefa Biura Kontaktów Jamiego Stokesa z Mediami - spodziewajcie się licznych opowieści o tym, że jestem "cudownym chłopcem, który mógłby osiągnąć wielki sukces, gdyby tylko wstawał trochę wcześniej i porządnie się czesał".
Stanowisko Asystenta Felietonisty powierzam mojej siostrzenicy. Kiedy tylko nauczy się już czytać i pisać, na pewno wyprodukuje mnóstwo dowcipnych i wnikliwych artykułów na temat powszechności posiadania kota wśród kobiet o imieniu Ala.
Dlaczego wszyscy mówią nagle o nepotyzmie? Ponieważ syn premiera miał nieszczęście pracować dla firmy, która splajtowała i wykonywał robotę, której tata nie chciał, żeby wykonywał. Jest to jak widać jakiś bardzo subtelny rodzaj polskiego nepotyzmu, którego do końca nie ogarniam. Bardziej przyzwyczajony jestem do bezpośredniego nepotyzmu brytyjskiego, który skutkuje ośmioma królami o imieniu Henry, siedmioma o imieniu Edward i sześcioma o imieniu George.
Skoro już jesteśmy przy królach i książętach, warto zaznaczyć, że uznawanie nepotyzmu za negatywne zjawisko jest niedawnym osiągnięciem europejskiej cywilizacji. Pięćset lat temu sugestia, że to ktoś inny, a nie królewski syn, powinien być następcą tronu, zostałaby wzięta za żart. Przez setki lat naszej historii nepotyzm był całkiem sensowny. Kto się bardziej nadaje na monarchę niż monarszy syn? Kto będzie lepszym kowalem, sprzedawcą ryb czy gnojarzem niż syn wspomnianego? Kto bardziej lepiej sprawdzi w roli zbawiciela ludzkości niż syn tego, który tę ludzkość stworzył?
Teraz już nie myślimy w ten sposób. Dziś chcemy, aby nasi notable mieli niejasne korzenie. Jeśli chcesz zostać premierem, będzie lepiej jeśli twój ojciec pracował jako górnik niż jako prezydent. Jeśli marzy ci się bycie sławną aktorką, a twój ojciec jest sławnym reżyserem – lepiej zmień nazwisko. To właśnie dlatego programy typu X Factor są tak popularne – chcemy wierzyć, że największe talenty nie wyrastają w domach tych, którzy już ten talent udowodnili, ale wychodzą z cienia niejasności.
A teraz przepraszam, mam spotkanie w agencji adopcyjnej. Jeśli nie załatwię sobie w końcu polskich rodziców, nie sądzę, aby udało mi się dojść dokądkolwiek.
Jamie Stokes specjalnie dla Wirtualnej Polski