Dlaczego Tusk przyjął zaproszenie Dudy? "W tym roku wydawało się bardziej serdeczne"
Fala komentarzy zalała media społecznościowe po tym, jak pojawiła się informacja o zaproszeniu przez prezydenta Andrzeja Dudę Donalda Tuska na obchody Święta Niepodległości. Brakowało tylko jednego - by do sprawy odniósł się były premier, obecnie szef Rady Europejskiej. Przyjechał do Polski i... padły mocne słowa. - Żaden polityk nie będzie miał monopolu na patriotyzm - podkreślił.
- Święto Niepodległości było, jest i będzie świętem wszystkich Polaków, a nie jednej partii - podkreślił Tusk na lotnisku Chopina w Warszawie. Jak zaznaczył, jest "przekonany, że "to święto można obchodzić z uśmiechem, bez zaciśniętych pięści i wrogich okrzyków".
Nawiązał też do przeszłości. Po to, by ostrzec przed dzisiejszymi zagrożeniami. - To jest nasza taka historyczna lekcja. Kto sieje konflikt wewnątrz, ten wystawia niepodległość na największe ryzyko - mówił. Jego zdaniem osobista niepodległość jest gwarantem niepodległości.
Zapytany przez dziennikarzy o sprawę, którą żyły wszystkie media, w tym społecznościowe, powiedział, że jest ona "stanem naturalnym". Tłumaczył, że przyjęcie przez niego zaproszenia nie powinno być odbierane jako sensacja.
- Co prawda sam jestem przyzwyczajony, bo jak państwo wiecie, na moją głowę spadają niemal codziennie gromy ze strony moich politycznych oponentów tutaj w Polsce, więc trzeba mieć grubą skórę. Natomiast dlaczego normalna, oczywista decyzja prezydenta wzbudziła tyle emocji w obozie szeroko pojętym obozie jego zwolenników, tego nie rozumiem - stwierdził.
Przyznał też, że pierwszy raz zgodził się wziąć udział w uroczystościach na zaproszenie prezydenta, bo ta uroczystość ma dla niego szczególny charakter. - Za rok będziemy obchodzić stulecie - zwrócił uwagę.
- Chciałbym żeby potraktowano to jako znak gotowości do współpracy - dodał. Zdradził też, że "w tym roku zaproszenie wydawało się bardziej serdeczne.
Kaczyński premierem?
W kontekście rekonstrukcji rządu mówi się też o zmianie na stanowisku szefa rządu. Dymisja Beaty Szydło to jednak na razie spekulacje. Część polityków i dziennikarzy opowiada się za tym, by lider PiS przestał rządzić z tylnego siedzenia i wziął odpowiedzialność za swoje decyzje.
Tusk zapytany o tę sprawę zasugerował, że objęcie przez Kaczyńskiego urzędu premiera nie jest wykluczone. - Wszystko jest możliwe - powiedział.