ŚwiatDlaczego muszę się wstydzić za polityków?

Dlaczego muszę się wstydzić za polityków?

Nie zawsze jest łatwo być Polakiem za granicą. Wiemy jak to jest z ostatnią emigracją na Wyspy, jednak dużo mniej o tej bardziej dyskretnej, zamieszkałej w kraju Molièra, Hugo czy Dumasa. Jest kilka powodów, dla których mniej się mówi o Polakach nad Loarą. W większej części jest to starsza emigracja niż ta z Wysp Brytyjskich. Głównie stanowią ją potomkowie górników z lat 20 ubiegłego wieku, którzy wyjechali za chlebem do ciężkiej pracy w kopalniach francuskich. Jest ona solidnie zakorzeniona i całkowicie zintegrowana, chociaż niezapominająca swoich słowiańskich korzeni.

15.09.2008 | aktual.: 15.09.2008 11:26

Późniejsza fala, ta powojenna oraz ta z lat stanu wojennego jest zupełnie inna. W większości z pochodzenia postsolidarnościowego osiedliła się w dużych miastach z Paryżem na czele. Wywodząca się ze środowisk inteligenckich i show biznesu znalazła sobie wygodne miejsce w nowoczesnym świecie. Bardzo często do takiego stopnia, że niezwykle trudno poznać skąd pochodzą, gdyby nie polsko brzmiące nazwiska.

Oczywiście nie wolno zapomnieć o najmłodszej fali emigracji, która została zapoczątkowana po wydarzeniach sierpniowych 89 roku i trwa do dziś. Dla kogoś, kto mieszka w Polsce trudno sobie wyobrazić ile potrzeba trudu, żeby zostać zaakceptowanym w obcym kraju. Wystarczy wspomnieć o barierze językowej i często nie najlepszej sytuacji materialnej, żeby zdać sobie sprawę z kompleksowej sytuacji Polaków za granicą. To wszystko jest logiczne, każdy powinien sobie zdawać sprawę z tego, na co się decyduje. Oczywiście, że tak. Nie wolno się użalać na przeciwności losu tylko stawić im czoła.

No dobrze, ale co to ma wspólnego z politykami? Otóż zależność jest, i to bardzo duża. Chce się zapytać, jakim prawem część klasy politycznej w naszym kraju (nie wiem czy zasługują na takie miano) robi wszystko, żeby uprzykrzyć nam życie zarówno w kraju jak i poza jego granicami? We Francji pośród naszych rodaków nie ma bardziej rozpoznawalnej osoby niż Lech Wałęsa. Można go lubić lub nie, ale na pewno nikt nie ma prawa go dezawuować i poniżać. Ilekroć w towarzystwie Francuzów dyskusja schodzi na temat pochodzenia, wystarczy powiedzieć, że jest się Polakiem to przeważnie uśmiech pojawia się na ustach rozmówcy i rozbrajająco mówi, że zna Polaka: „Leś Waleza”.

Najlepiej wówczas porozmawiać o wodzu Solidarności, powspominać papieża czy Kopernika, ale w żadnym wypadku nie należy dopuścić do rozmowy o dniu dzisiejszym. Większość Francuzów ma nam za złe, że jako naród jesteśmy hamulcowymi w zjednoczonej Europie i nie rozumieją, dlaczego się do niej pchaliśmy skoro teraz robimy wszystko na złość? Osobiście nie mam ochoty się tłumaczyć za Kaczyńskich, Giertychów, Lepperów tych pomniejszych nie wspomnę, bo Google im zrobi darmową reklamę, a dla nas jest lepiej, gdy o nich się mówi jak najmniej. Dlatego też konsekwentnie uświadamiam moich miłych rozmówców, że jest to trudny okres zdziczenia obyczajów, ale jest to tylko i wyłącznie sytuacja przejściowa. Ci pseudo-politycy, rewizjoniści, oszuści i pomyleńcy po prostu znikną raz na zawsze, tak samo jak kartki żywnościowe w stanie wojennym.

Wstydzę się za nich i staram się wytłumaczyć moim przyjaciołom francuskim, że Polacy są inni niż ci, którzy ich reprezentują. Dobrze, chociaż że Lech Wałęsa mi w tym pomaga. Życie emigranta nie zawsze jest łatwe, a już na pewno wówczas, gdy inni na odległość psują dobre imię Polski i tradycyjny szacunek dla Polaków. Panowie pseudo-politycy wstydźcie się wy, ja już się dość wstydziłem!

Jacek Wist, Blog autora tekstu

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)