Dlaczego Izrael chce uczyć żołnierzy robić... sushi?
Władze Izraela deportują dzieci nieżydowskich imigrantów, budują mur na granicy i przygotowują więzienia dla nielegalnie ją przekraczających. Wszystko po to, by ograniczyć napływ obcokrajowców, chcących osiedlić się w Izraelu. Rządzący wpadli nawet na pomysł szkolenia byłych żołnierzy w robieniu sushi, by w przyszłości zastąpili azjatyckich kucharzy.
05.01.2012 | aktual.: 05.01.2012 15:06
- Rząd nie ma pomysłu, co zrobić z uchodźcami, którzy już są na miejscu. Plany dotyczące budowy płotów i nowe przepisy to rozwiązania na przyszłość - mówił Nican Horowitz z lewicowej partii Merec w trakcie posiedzenia komisji Knesetu ds. zagranicznych pracowników.
Deportowanie 3-latki
Kimberly, trzyletnia dziewczynka, o której ostatnio było głośno w mediach, urodziła się w Izraelu. Jej mama przyjechała z Filipin, by pracować jako opiekunka starszych osób. W zeszłym tygodniu, nad ranem, pracownicy specjalnej jednostki Oz do wyłapywania nielegalnych imigrantów, aresztowali dziewczynkę wraz z mamą. Tego samego dnia wieczorem zostały one deportowane.
Historię Kimberly wspominali mówcy na wtorkowej demonstracji w Tel Awiwie, gdzie setki ludzi protestowały przeciwko deportacjom dzieci imigrantów zarobkowych. Drobna, 16-letnia Filipinka, Janet opowiadała o sobie jako o młodej Izraelce, hebrajski jest jej pierwszym językiem. Jej też grozi deportacja.
Nielegalne rodziny
Migranci zarobkowi w Izraelu nie mają praktycznie szans na uzyskanie prawa stałego pobytu, bo nie ma przepisów regulujących te kwestie. A ich dzieci są w Izraelu od urodzenia nielegalnie.
W wyniku społecznych protestów, w sierpniu 2010 roku rząd powołał specjalną komisję, która rozważa zalegalizowanie 700 rodzin, ale do dziś nie zapadły żadne decyzje w tej sprawie.
- Czekamy już ponad rok. Żyjemy w ciągłym strachu. Jestem tu od ośmiu lat, mam małego synka. Straciłam pracę, nikt nie chce mnie zatrudnić z nieuregulowanym statusem - powiedział Mariam, Filipinka, która zajmowała się opieką nad starszymi osobami.
By zniechęcić do osiedlania się na stałe w Izraelu, władze wprowadziły wiele ograniczeń. - Jeśli Izraelka zajdzie w ciążę, pracodawcy nie wolno jej zwolnić. Jeśli imigrantka jest w ciąży, to od razu traci pracę. Jeśli nie zdecyduje się na aborcję lub odesłanie noworodka w ciągu trzech miesięcy od urodzenia, traci też wizę - mówi Rotam Ilan z organizacji Izraelskie Dzieci, walczącej z deportacjami.
"Współczesne niewolnictwo"
W kwietniu Sąd Najwyższy nakazał zmianę tych przepisów. - Wciąż nie wiemy, czy rząd będzie się do tego stosował. W 2006 roku ten sam sąd nakazał znieść prawo wiążące imigranta z pracodawcą i uznał je za formę "współczesnego niewolnictwa". Zmieniło się niewiele - komentuje Rotam.
Prawo, o którym mówi, stanowiło, że bez względu na przyczynę, dla której imigrant rezygnuje z pracy - nawet jeśli był wyzyskiwany czy źle traktowany przez pracodawcę - traci wizę. Po zmianach przepisów imigrant jest związany z agencją pracy, za pośrednictwem której przyjechał do Izraela, a od pół roku - również z określonym regionem geograficznym.
Prywatne agencje pracy, które ściągają zagranicznych pracowników do Izraela, pobierają od każdego imigranta opłaty; maksymalna stawka to 3400 szekli (ok. 885 dolarów). Ale organizacje pracujące z imigrantami mówią o kosztach rzędu 3-30 tys. dolarów od osoby.
"Obrotowe drzwi" pracy
- Rząd stosuje politykę obrotowych drzwi. Z jednej strony deportuje dzieci, które się tutaj wychowały, a z drugiej wydaje ogromną liczbę pozwoleń na ściąganie nowych pracowników - powiedziała PAP Tamar, obecna na demonstracji.
Według danych organizacji pozarządowych, obecny minister spraw wewnętrznych Eli Iszai, pełniąc wcześniej funkcję ministra pracy, wydał rekordową liczbę nowych pozwoleń na pracę dla obcokrajowców.
Już jako szef MSW zapowiedział w 2009 roku deportacje wszystkich imigrantów bez legalnego statusu, łamiąc istniejącą od 20 lat niepisaną zasadę niewydalania matek z dziećmi urodzonymi w Izraelu. Oskarżył obcokrajowców o rozprzestrzenianie w Izraelu AIDS i narkotyków.
Działacze organizacji broniących praw imigrantów krytykują agencje pośredniczące w ściąganiu zagranicznych pracowników. Większość opiekunek starszych osób to Filipinki. Zazwyczaj dostają wizy pracownicze na 5 lat. Często zdarza się, że osoba, którą się zajmują, umiera. Agencje pracy, zamiast znaleźć im nowego pracodawcę, wolą ściągnąć kolejną pracowniczkę z Azji, bo na tym mogą zarobić - twierdzą działacze.
200 tys. imigrantów zarobkowych
W Izraelu mieszka około 200 tys. imigrantów zarobkowych, z czego około połowy ma nieważne wizy.
Napływ obcokrajowców zagraża "żydowskiemu i demokratycznemu charakterowi państwa" - twierdzi premier Izraela Benjamin Netanjahu, wyrażając lęk podzielany przez dużą część społeczeństwa. Często podnosi się też argument, że Izrael jest bardzo małym krajem, który nie radzi sobie z przyjmowaniem i asymilacją dużej liczby nieżydowskich imigrantów.
Mur i więzienia
Władze Izraela budują też mur na granicy z Egiptem, by zapobiec napływowi imigrantów z Afryki.
Według danych cytowanych przez portal Ynetnews, w grudniu nielegalnie granicę z Izraelem przekroczyło 2 931 osób, a w ciągu całego 2011 roku - 16 816.
Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego poleciło we wtorek służbom porządkowym, by przygotowały więzienia dla tych, którzy nielegalnie próbują przekroczyć granicę Izraela.
By zniechęcić imigrantów, rząd planuje zmiany w prawie, które pozwolą na przetrzymywanie przez trzy lata bez procesu złapanych na nielegalnym przekraczaniu granicy.
Dziennik "Haarec" napisał kilka dni temu o innym rządowym pomyśle na ograniczenie liczby obcokrajowców pracujących w Izraelu. Rząd sfinansuje byłym żołnierzom szkolenia w robieniu sushi, by w przyszłości zastąpili azjatyckich kucharzy. Szacowany koszt programu to 4,5 mln szekli (ponad milion dolarów).