Dlaczego Columbia? Do trzech razy sztuka
Co najmniej trzy odrębne dochodzenia zajmą się wyjaśnieniem przyczyn katastrofy wahadłowca Columbia, który rozpadł się w sobotę krótko przed lądowaniem. Jedno z nich przeprowadzi sama agencja kosmiczna NASA, drugie - rząd razem z wojskiem, a trzecie - komisja Kongresu USA. Dyrektor programu wahadłowców NASA, Ron Dittemore oświadczył, że do czasu wyjaśnienia przyczyn katastrofy loty będą prawdopodobnie wstrzymane.
02.02.2003 | aktual.: 02.02.2003 19:06
Według amerykańskich specjalistów wstępne informacje na temat przyczyn katastrofy promu kosmicznego Columbia wydają się wskazywać, że doszło do uszkodzenia żaroodpornej warstwy ochronnej wahadłowca. To z kolei mogło wywołać pożar i eksplozję promu podczas wchodzenia w atmosferę ziemską.
Termiczną ochronę wahadłowca stanowi blisko 28 tysięcy płytek z kompozytu krzemowo-węglowego, pokrywających niczym łuski rybę aluminiowy kadłub promu. Eksperci z NASA podejrzewają, że część płytek mogła ulec zniszczeniu już podczas startu Columbii, gdy od zewnętrznego zbiornika z paliwem oderwał się kawałek izolacji i uderzył w skrzydło wahadłowca.
Trzy gremia będą miały do dyspozycji wszystkie informacje zebrane przez NASA w końcowym okresie lotu Columbii, w tym zapis rozmów z załogą i danych telemetrycznych z czujników wahadłowca, a ponadto wyniki badania szczątków i dane z satelitów wojskowych, rządowych i komercyjnych.
"Będziemy badać te dane dwadzieścia cztery godziny na dobę przez dłuższy czas, w dającej się przewidzieć przyszłości" - powiedział dyrektor programu wahadłowców NASA, Ron Dittemore.
"Zarządziliśmy wstrzymanie pewnych prac. Zwolniliśmy produkcję w pewnych zakładach produkcji (wahadłowców). Nie robimy też niczego, co mogłoby zakłócić zbieranie dowodów przydatnych do określenia przyczyn eksplozji" - oświadczył Dittemore.
Szef NASA Sean O'Keefe zakomunikował, że równoległe dochodzenie będzie prowadził niezależny zespół złożony z ekspertów sił powietrznych i marynarki wojennej oraz urzędników Ministerstwa Transportu i innych agencji federalnych.
Własne dochodzenie podejmie też Komisja Nauki przy Izbie Reprezentantów Kongresu USA, kierowana przez kongresmana Sherwooda Boehlerta, Republikanina z Nowego Jorku.
Dittemore powiedział, że "z pewnością nastąpi wstrzymanie dalszych lotów - do czasu, gdy ustalimy, co naprawdę było powodem katastrofy". "Mamy zamiar rzecz wyjaśnić. Będziemy znów wysyłać wahadłowce" - dodał.
Plany na ten rok przewidywały, że wahadłowce polecą sześć razy, z tego pięciokrotnie miały odwiedzić międzynarodową stację kosmiczną. Najbliższy lot zaplanowano na 1 marca.
Satelity wojskowe wyposażone w detektory podczerwieni zarejestrowały kilka błysków w momencie, gdy Columbia rozpadła się na kawałki. Ujawnił to urzędnik Pentagonu, który chciał pozostać anonimowy. Nie jest jasne, czy te skoki temperatury oznaczały wybuch, czy pochodziły z płonących części wahadłowca wlatujących w atmosferę, czy też ich źródłem było jeszcze coś innego.
Na razie również postronni eksperci wstrzymują się z kategorycznymi przypuszczeniami na temat przyczyn katastrofy. Część z nich skłania się do hipotezy, że nastąpiło zużycie powłoki termicznej lub innego elementu konstrukcji statku, zbudowanego w 1981 roku kosztem miliarda dolarów.
Po katastrofie wahadłowca Challenger w 1986 roku prezydent Ronald Reagan mianował 13-osobową komisję śledczą, którą kierował były sekretarz stanu William P. Rogers.
Po serii przesłuchań komisja ogłosiła (cztery miesiące po katastrofie), że zawiniła wadliwa uszczelka w prawej rakiecie nośnej. Przepuszczała ona gorące gazy i pod ich działaniem pękł wspornik łączący rakietę nośną z wahadłowcem, co doprowadziło do rozerwania zbiornika wahadłowca i do eksplozji.
Loty wahadłowców wstrzymano wtedy na prawie trzy lata, aż do czasu przeprowadzenia niezbędnych zmian i napraw. (reb)