Dlaczego Columbia? Do trzech razy sztuka
Co najmniej trzy odrębne dochodzenia zajmą się wyjaśnieniem przyczyn katastrofy wahadłowca Columbia, który rozpadł się w sobotę krótko przed lądowaniem. Jedno z nich przeprowadzi sama agencja kosmiczna NASA, drugie - rząd razem z wojskiem, a trzecie - komisja Kongresu USA. Dyrektor programu wahadłowców NASA, Ron Dittemore oświadczył, że do czasu wyjaśnienia przyczyn katastrofy loty będą prawdopodobnie wstrzymane.
Według amerykańskich specjalistów wstępne informacje na temat przyczyn katastrofy promu kosmicznego Columbia wydają się wskazywać, że doszło do uszkodzenia żaroodpornej warstwy ochronnej wahadłowca. To z kolei mogło wywołać pożar i eksplozję promu podczas wchodzenia w atmosferę ziemską.
Termiczną ochronę wahadłowca stanowi blisko 28 tysięcy płytek z kompozytu krzemowo-węglowego, pokrywających niczym łuski rybę aluminiowy kadłub promu. Eksperci z NASA podejrzewają, że część płytek mogła ulec zniszczeniu już podczas startu Columbii, gdy od zewnętrznego zbiornika z paliwem oderwał się kawałek izolacji i uderzył w skrzydło wahadłowca.
Trzy gremia będą miały do dyspozycji wszystkie informacje zebrane przez NASA w końcowym okresie lotu Columbii, w tym zapis rozmów z załogą i danych telemetrycznych z czujników wahadłowca, a ponadto wyniki badania szczątków i dane z satelitów wojskowych, rządowych i komercyjnych.
"Będziemy badać te dane dwadzieścia cztery godziny na dobę przez dłuższy czas, w dającej się przewidzieć przyszłości" - powiedział dyrektor programu wahadłowców NASA, Ron Dittemore.
"Zarządziliśmy wstrzymanie pewnych prac. Zwolniliśmy produkcję w pewnych zakładach produkcji (wahadłowców). Nie robimy też niczego, co mogłoby zakłócić zbieranie dowodów przydatnych do określenia przyczyn eksplozji" - oświadczył Dittemore.
Szef NASA Sean O'Keefe zakomunikował, że równoległe dochodzenie będzie prowadził niezależny zespół złożony z ekspertów sił powietrznych i marynarki wojennej oraz urzędników Ministerstwa Transportu i innych agencji federalnych.
Własne dochodzenie podejmie też Komisja Nauki przy Izbie Reprezentantów Kongresu USA, kierowana przez kongresmana Sherwooda Boehlerta, Republikanina z Nowego Jorku.
Dittemore powiedział, że "z pewnością nastąpi wstrzymanie dalszych lotów - do czasu, gdy ustalimy, co naprawdę było powodem katastrofy". "Mamy zamiar rzecz wyjaśnić. Będziemy znów wysyłać wahadłowce" - dodał.
Plany na ten rok przewidywały, że wahadłowce polecą sześć razy, z tego pięciokrotnie miały odwiedzić międzynarodową stację kosmiczną. Najbliższy lot zaplanowano na 1 marca.
Satelity wojskowe wyposażone w detektory podczerwieni zarejestrowały kilka błysków w momencie, gdy Columbia rozpadła się na kawałki. Ujawnił to urzędnik Pentagonu, który chciał pozostać anonimowy. Nie jest jasne, czy te skoki temperatury oznaczały wybuch, czy pochodziły z płonących części wahadłowca wlatujących w atmosferę, czy też ich źródłem było jeszcze coś innego.
Na razie również postronni eksperci wstrzymują się z kategorycznymi przypuszczeniami na temat przyczyn katastrofy. Część z nich skłania się do hipotezy, że nastąpiło zużycie powłoki termicznej lub innego elementu konstrukcji statku, zbudowanego w 1981 roku kosztem miliarda dolarów.
Po katastrofie wahadłowca Challenger w 1986 roku prezydent Ronald Reagan mianował 13-osobową komisję śledczą, którą kierował były sekretarz stanu William P. Rogers.
Po serii przesłuchań komisja ogłosiła (cztery miesiące po katastrofie), że zawiniła wadliwa uszczelka w prawej rakiecie nośnej. Przepuszczała ona gorące gazy i pod ich działaniem pękł wspornik łączący rakietę nośną z wahadłowcem, co doprowadziło do rozerwania zbiornika wahadłowca i do eksplozji.
Loty wahadłowców wstrzymano wtedy na prawie trzy lata, aż do czasu przeprowadzenia niezbędnych zmian i napraw. (reb)