Dla ptaków ze Skandynawii i Syberii jesteśmy zimowym rajem
Może się to wydać paradoksalne, zwłaszcza, kiedy chwyci silny mróz. Są jednak gatunki, dla których Polska jest tym, czym Afryka dla bocianów: ciepłym krajem.
Zimą można u nas spotkać pochodzące ze Skandynawii i Syberii ptaki kaczkowate, na łąkach i polach - myszołowy włochate, zaś na miejskich drzewach uwijają się barwne gile i jemiołuszki.
Wśród gatunków, które traktują Polskę jako ciepły kraj i przylatują do nas na zimę, dominują ptaki wodne - podkreśla Antoni Marczewski z Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków (OTOP).
Wiele gatunków ptaków, które gnieżdżą się na północy Europy i w europejskiej lub azjatyckiej części Rosji jest związanych z brzegiem morza, które zimą w ich rodzinnych stronach dość wcześnie zamarza. Wtedy ciągną nad Bałtyk, na nasze śródlądowe zbiorniki zaporowe czy niezamarznięte odcinki rzek, gdzie często można spotkać tracza bielaczka, nurogęsi czy kaczki morskie: uhlę, lodówkę i markaczkę. - Osoby planujące wyjście na zimowe obserwacje bardzo często wybierają najbliższy zbiornik wodny. Nawet jeżeli mieszkają na południu kraju, to takie gatunki północne w czasie takiej wycieczki mają szanse zobaczyć - mówi.
- Innym siedliskiem często wybieranym podczas zimowych spacerów w poszukiwaniu ptaków są pola i łąki, gdzie można spotkać m.in. myszołowa włochatego, który od swojego bliskiego kuzyna - naszego myszołowa - różni się opierzonymi skokami, przez które wygląda, jakby miał spodenki z piór. To gatunek, który przylatuje do nas głównie ze Skandynawii. U nas ptaki te żywią się głównie gryzoniami, które mogą znaleźć na polach - opowiada Antoni Marczewski.
"W czasie wędrówek na polach można też u nas spotkać innego drapieżnika - błotniaka zbożowego, który zimuje u nas jako jedyny z czterech spotykanych w Polsce gatunków błotniaków. Zdarza się też drzemlik, najmniejszy sokół w Europie, stosunkowo rzadki. Jeżeli komuś uda się takiego ptaka zobaczyć zimą, może mówić o dużym szczęściu" - zauważa przedstawiciel OTOP.
Nie trzeba dalekich wypraw, żeby podziwiać ptaki. Nawet miasto daje okazję do obserwowania przylatujących ptaków, które żerują na drzewach i krzewach w miejskich parkach i na skwerach. Najlepiej znane są chyba jemiołuszki, których całe stada zaczynają się u nas pojawiać już od października czy początku listopada. - Jemiołuszka jest nie tylko ładna, z gęstym upierzeniem, dodatkowo urozmaiconym kolorowymi piórami, ale też łatwo ją obserwować. Jako gatunek północny nie zna dobrze człowieka i nie jest zbyt płochliwa - zwraca uwagę Antoni Marczewski. - Zimą stosunkowo łatwo też zaobserwować gile, których część przylatuje do nas z północy. Część to ptaki nasze, które jednak w okresie ciepłym chowają się przed ludźmi i niezbyt chętnie się pokazują. Nie każdy wie, że gila można u nas spotkać także wiosną i latem. Zimą ich różowe brzuszki na białym śniegu wyglądają niezwykle malowniczo.
Co kilka lat zdarzają się też u nas tak zwane inwazje ptaków, np. kwiczołów, bardzo kolorowych ptaków z rodziny drozdów. Jego najpospolitszymi, obecnymi w Polsce kuzynami są kosy, u których samiec jest cały czarny, a samica szaro brązowa. - Kwiczoł - zwłaszcza na tle mało barwnego kuzyna - wygląda bardzo kolorowo: ma szarą głowę, szary ogon, brązowe skrzydła, spód ciała gęsto nakrapiany, z żółtą plamą na piersi. Jeśli ktoś widzi kwiczoła po raz pierwszy, może pomyśleć, że to jakiś rajski ptak nie wiadomo skąd pojawił się w ogrodzie czy w parku - mówi Marczewski.
O pogodzie czytaj w serwisie pogoda