PolskaDla Programu 500+ zmniejszył sobie pensję. Poznajcie szlachetną motywację wiceministra Marczuka

Dla Programu 500+ zmniejszył sobie pensję. Poznajcie szlachetną motywację wiceministra Marczuka

Kiedy wy śpicie, on liczy wnioski wpływające do nowej edycji programu Rodzina 500+ i martwi się, że jest ich mało. By bronić polityki prorodzinnej przed krytyką, potrafi w sobotni poranek odstawić śniadanie, by odpisać na portalu społecznościowym. Okazuje się, że dla satysfakcji zrealizowania programu Rodzina 500+ wiceminister Bartosz Marczuk przeszedł do gorzej płatnej pracy w rządzie.

Dla Programu 500+ zmniejszył sobie pensję. Poznajcie szlachetną motywację wiceministra Marczuka
Źródło zdjęć: © PAP
Tomasz Molga

22.08.2017 | aktual.: 22.08.2017 19:32

Dlaczego o nim piszemy? To świetnie, że w rządzie są tak zmotywowani urzędnicy. Nie dalej jak 2 lata temu Elżbieta Bieńkowska (minister rozwoju w rządzie PO i PSL) narzekała, że mało kto chce pracować w ministerstwach, bo na pensję 6 tys. miesięcznie zgodzi się tylko idiota. - To jest niemożliwe, żeby ktoś za tyle pracował - powiedziała w rozmowie z szefem CBA.

Dla 500+ obniżył sobie pensję

Szlachetnym wyjątkiem jest właśnie Bartosz Marczuk, podsekretarz stanu w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. To były zastępca redaktora naczelnego tygodnika "Wprost", wcześniej redaktor dziennika "Rzeczpospolita". Przechodząc z branży mediów do polityki musiał zaakceptować obniżkę pensji o kilka tysięcy. Jak dowiaduje się nieoficjalnie WP, do dziś jego dawni koledzy redakcyjni dziwią się, że z pensji około 11 tys. brutto (tyle miał zarabiać w mediach) zeskoczył na 9 tys. zł miesięcznie (tyle płaci rząd).

Zapytany o to Marczuk, nie chciał komentować. - I co w związku z tym? - odparł skromnie. Dodał jedynie, że temat zarobków ministrów jest ważny, ale w kontekście własnej osoby nie chce się wypowiadać.

Wchodząc do rządu Beaty Szydło Marczuk zrealizował coś, o czym pisał przez wiele lat jako dziennikarz i publicysta. Na przykład w tym tekście zmasakrował politykę prorodzinną rządu Donalda Tuska. Teraz sam ją realizuje. Jest nazywany "wiceministrem od 500+" - jako jeden z głównych autorów tego rozwiązania.

- Zawsze uważałem, pisałem o tym i mówiłem, że Polska powinna wydawać na rodzinę zdecydowanie więcej, niż wydaje, bo nie da się robić polityki rodzinnej bez pieniędzy - tłumaczył w wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej". - Byłem współtwórcą polityki rodzinnej rządu PiS z lat 2006–2007. Dopiero wtedy została wprowadzona rodzinna ulga podatkowa. Wcześniej nasz system podatkowy nie widział trudu w wychowaniu dzieci - dodał.

Sam korzysta z pomocy

Ten trud sam zna najlepiej jako ojciec pięciorga dzieci. Jak przyznał, jedna z córek jest już dorosła, wiceminister pobiera więc dodatek na troje dzieci. Właśnie rozpoczęła się druga tura przyjmowania wniosków rodziców do programu Rodzina 500+. I to wiceminister pilnuje sprawności procedur przyjmowania wniosków i wydawania decyzji. Rodzice złożyli milion nowych wniosków. Gdy pojawią jakiekolwiek pytania, Marczuk gotów jest odpowiedzieć na nie w sobotni poranek. Zdarzało się, że potrafił pogratulować komuś urodzin dziecka. Przecież jako "wiceminister rodziny" walczy o rekord, czyli 400 tys. urodzeń dzieci w Polsce.

Pisaliśmy, że Henryk Kowalczyk, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów uznał, że wynagrodzenia na stanowiskach wiceministrów są "niestosowne w stosunku do innych", czyli reszty rynku pracy.

Takich zmotywowanych urzędników rząd może liczyć najwyżej na palcach. To między innymi wicepremier Mateusz Morawiecki, który dla stanowiska ministra finansów i roli głównego rozgrywającego w polityce gospodarczej zrezygnował ze stanowiska prezesa Banku BZ WBK. W jego przypadku różnica w wypłacie była wręcz porażająca Z 3-3,6 miliona złotych rocznie zszedł do około 180 tys. zł pensji. To za namową ojca, Kornela Morawieckiego, który poradził mu, żeby zostawił bank i zrobił coś pożytecznego dla kraju.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (135)