"Die Zeit" o "prawdziwej matce Putina"
W marcu 2000 roku, kiedy ważyły się losy wyborów prezydenckich w Rosji, a w Czeczenii trwała krwawa wojna, Rustam Daudow, czeczeński działacz niepodległościowy twierdził, że ma w swoim posiadaniu coś, co odmieni losy obydwu kampanii i zaszkodzi ówczesnemu premierowi Władimirowi Putinowi w wyborze na prezydenta. To coś to zapis wideo rozmowy z Wierą Putiną, staruszką mieszkającą w małej gruzińskiej wiosce Metechi nieopodal Gori. Putina twierdzi w nim, że jest matką Władimira przyszłego prezydenta Rosji. Jej Wowa - bo tak nazywała go - lubił judo i łowienie ryb i był pod jej opieką do 8 roku życia, kiedy ze względu na ciężką sytuację rodzinną, musiała oddać go pod opiekę swoich dalekich kuzynów: Władimira Spirydonowicza i Marii Iwanownej Putinów z Leningradu, "oficjalnych" rodziców rosyjskiego prezydenta.
08.05.2015 | aktual.: 08.05.2015 17:02
Daudow próbował zainteresować swoim materiałem wielu dziennikarzy, jednak, jak pisze w swoim reportażu dziennikarz "Die Zeit" Steffen Dobert, za każdym razem przeszkadzają w tym niespodziewane przeszkody. W marcu 2000 roku Czeczena miał odwiedzić w Tbilisi rosyjski dziennikarz Artjom Borowik, który zajmował się wówczas tematem korzeni rosyjskiego prezydenta. Do stolicy Gruzji jednak nie dotarł, bo samolot, którym leciał (wraz z biznesmenem Ziją Bażajewem i jego ochroniarzami) w podejrzanych okolicznościach rozbił się chwilę po starcie. Po katastrofie Daudow przeniósł się do Stambułu, gdzie miał zainteresować swoimi informacjami koncern medialny Ilhas. Na kilka dni przed wyborami prezydenckimi jego rewelacje ukazują się w ogólnokrajowym dzienniku "Turkiye", zaś dwa dni później mają być przedmiotem reportażu w jednej z największych telewizji w kraju. Do transmisji materiału jednak nie doszło, bo - jak twierdzi Daudow - właściciel koncernu dostał telefon od rosyjskiej ambasady, która groziła Turcji wycofaniem
się z lukratywnego projektu gazociągu Blue Stream.
Do kolejnego tajemniczego zdarzenia dochodzi kilka miesięcy później. Daudow spotyka się w Tbilisi z włoskim dziennikarzem wojennym Antonio Russo, który okazuje zainteresowanie materiałem Czeczena. Włoch bierze od Daudowa kasetę wideo z nagraniem rozmowy z Putiną. Następnego dnia policja znajduje zwłoki Russo przy drodze 35 kilometrów od gruzińskiej stolicy. Miał on związane ręce, a przyczyną śmierci miało być zmiażdżenie klatki piersiowej przez koła ciężarówki.
W 2003 roku dochodzi do kolejnego zagadkowego wydarzenia. W stolicy Azerbejdżanu, Baku, zamordowany zostaje Rustam Daudow. Rosyjskie media jako wizerunek ofiary pokazują zdjęcie czeczeńskiego działacza. Okazuje się jednak, że ofiarą zabójstwa padł nie autor rozmowy z Wierą Putiną, lecz ktoś o takim samym imieniu i nazwisku.
Tymczasem Wiera Putina twierdzi, że od czasu rozmowy z Daudowem kilkakrotnie odwiedzali ją przedstawiciele rosyjskich władz. Od tej pory nie chce już rozmawiać z mediami. Jednego razu, do domu Putiny miał przyjechać "policjant i dwie pielęgniarki", które pobrały od niej próbkę krwi. Jak pisze reporter "Die Zeit", wersję Putiny potwierdzają prawie wszyscy w wiosce. Niektórzy pamiętają go nawet z pierwszych klas szkoły. Dobbert ma jednak wątpliwości, czy staruszka mówi prawdę. Jedynym strzępkiem dowodu, jaki przedstawia jest zdjęcie małego "Wowy" kieyd miał 3 lata. "Die Zeit", który zdobył zdjęcie od Daudowa, oddał je do analizy ekspertki sądowej, która porównała je do innych zdjęć z dzieciństwa Putina. Wynik analizy jest niejednoznaczny, jednak jej autorka, biegła antropolog, przychyla się do opinii, że dziecko z "gruzińskiego" zdjęcia nie jest tym samym dzieckiem przedstawionym na "oficjalnych" fotografiach Putina z Leningradu.
Mimo to, nadal niewiele wiadomo na temat pierwszych lat życia rosyjskiego przywódcy. Jego pierwsza autobiografia, wydana po wygranych w 2000 roku wyborach, mówi bardzo niewiele na temat jego rodziców. "Wiem więcej o rodzinie mojego ojca, niż mojej matki" - tak brzmi jej pierwsze zdanie. Szczegółowa opowieść Putina w dodatku zaczyna się od 1960 roku i jego szkolnych perypetii w Leningradzie - czyli rok po tym, jak miał (według wersji Wiery Putiny) zostać oddany pod opiekę "oficjalnych" rodziców. Wątpliwości budzi też fakt, że w chwili urodzenia Putina, Maria miała już 41 lat - to wyjątkowo późny wiek, szczególnie w realiach Związku Sowieckiego. "Odpowiedzi na te wątpliwości zna tylko jeden człowiek: Władimir Putin" - podsumowuje Dobbert.