Diabeł tkwi w Kaszubach© Agencja Gazeta

Diabeł tkwi w Kaszubach

Na Kaszubach pojawił się Diabeł. W trzynastu (!) osobach. Jedenaście lat siedział cicho. Aż ktoś postanowił go wypędzić. Diabeł, jak to diabeł, jest przewrotny i zamiast sobie pójść, zyskał sławę na cały kraj.

Oto #HIT2020. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku.

Wiosną 2019 roku, a jeśli mierzyć czas w precyzyjnych jednostkach, to w "oktawę Zmartwychwstania", do władz gminy Linia wpłynęła petycja od "wysoce zatrwożonych reakcją pogańską Mieszkańców", że diabły przeszkadzają katolicką wiarę wyznawać. "Oktawa Zmartwychwstania" podana była jako data petycji.


W zasadzie winny pojawienia się diabła jest poeta.

Aleksander Labuda bronić się nie może, zmarł 40 lat temu. Ale za życia się diabłu przysłużył. Ten znawca kaszubskiej kultury, autor słownika kaszubsko-polskiego, opisał 95 fantastycznych postaci z kaszubskiego kosmosu. Trzynaście z nich, wyrzeźbionych w drewnie przez Jana Reszkę, stanęło jedenaście lat temu w kaszubskich wsiach.

Parszywa trzynastka

W 2009 roku w Tłuczewie pojawiła rzeźba Pólnicy – bogini pól, w Lini Rétnik, który odpowiada za zmysłowe przyjemności i grzech nieumiarkowania. W Smażynie stanęła Bòrowô Cotka – opiekunka lasów, Zakrzewo postawiło na Jigrzana – ducha zabaw, a Strzepcz na Grzenię – ducha snu. Lewinko zdecydowało się na Pùrtka, odpowiedzialnego za psoty, Osiek na Jablóna – opiekuna sadów. Samotne duchy – Damk i Wëkrëkùs stanęły w Miłoszewie i Kętrzynie, a w Kobylaszu-Potęgowie rozgościł się Lubczik, odpowiedzialny za miłość. Duch wiatru, Szëmich, umościł się w Pobłociu, a Nëczk – kaszubski wodnik – w Niepoczołowicach. Najgorszy z trzynastki, Pikón, wyjątkowo paskudna postać z fałszywym uśmieszkiem na twarzy, stanął w Lewinie. I chyba on zaczął mącić wodę na Kaszubach.

- Pierwszy protest pojawił się dziesięć lat temu, kiedy podjęliśmy decyzję o budowie szlaku "Poczuj kaszubskiego ducha" - mówi wójt gminy Linia, Bogusława Engelbrecht. – Wyszedł od proboszcza parafii w Rozłazinie, ks. dr Sławomira Kozioła. Mówił, że szlak jest pogański. Wtedy wójtem był Łukasz Jabłoński, który ma wykształcenie teologiczne i najpewniej tę sprawę wyjaśnił, bo potem przez prawie dekadę była cisza.

Gmina otrzymała 450 tys. złotych dofinansowania z Unii Europejskiej w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego dla Województwa Pomorskiego. W 13 sołectwach stanęły trzymetrowe figury, wyobrażenia postaci z miologicznego świata Kaszub. Tworzyły 85 - kilometrowy szlak przyrodniczo-rowerowy, atrakcję turystyczną gminy. Po 10 latach spróchniałe rzeźby trzeba było wymienić. I wtedy rozpętała się burza.

Nieprzyjaciele Nieprzyjaciela

"Od dłuższego czasu obserwujemy u nas, w naszej katolickiej gminie Lina, zjawisko wypierania się Wiary i nawet zawieszanie nabożeństw majowych przy kapliczkach i Krzyżach, czego najgłówniejszym powodem są te rzeźby pogańskich bożków, ustawione w centrach naszych wsi. Wiążemy to zjawisko z królowaniem po naszych wsiach owych pogańskich bożków – "diabłów", które w dodatku mają wymiary większe od kapliczek. Żądamy usunięcia wszystkich tych "diabłów"!!! Gmina za nasze pieniądze ani myśli dodawać skwerków z ławeczkami, jest pogańskim skandalem!! To, czego owe "diabły" dostąpiły, już zakrawa na jakąś żałosną pogańską rebelię!!" – krzyczała petycja "zatrwożonych Linian" wiosną 2019 roku.

Pozostała bez odpowiedzi, ponieważ – prócz listy przeciwników – nie było na niej konkretnego autora.

Jednak na dobre awantura zaczęła się we wrześniu ubiegłego roku, na sesji Rady Gminy, podczas której odczytano list ks. dr Sławomira Kozioła:

"Nikt nie kwestionuje, z jakich korzeni wyrastamy na Kaszubach i w całej Polsce. Wyrastamy z korzeni pogańskich. Pamięć o tamtych czasach jest potrzebna na zasadzie ciągłości kultury. Miejsce dla tych dawnych, pogańskich pamiątek jest w muzeach, skansenach i ośrodkach etnograficznych. Stawianie ich w przestrzeni publicznej, w miejscach codziennego życia i pracy jest formą bałwochwalstwa i świadomym lub nie, oddawaniem kultu świątkom, bożkom. Jako ludzie, którzy stawiają, również w przestrzeni publicznej krzyże i kapliczki, stajemy się śmieszni i sprawdza się zasada – Panu Bogu świeczka, a diabłu ogarek. Dlaczego Rzymianie i Grecy, mimo że wyrastają ze swoich mitologicznych wierzeń, nie budują współcześnie nowych monumentów pogańskich? Bo przecież jest to ich historia, z której wyrastają, czyż nie tak? Jako proboszcz i duchowny katolicki stanowczo przestrzegam aby zrezygnować ze stawiania nowych figur kaszubskich demonów, które mogą mieć wpływ na codzienność mieszkańców. Świat szatana jest realny i niestety jego działanie widać we współczesnym świecie. Cieszę się że w Osieku moi parafianie to rozumieją i zdecydowali, że nie chcą żadnej pogańskiej rzeźby”. (cytuję za: Tomasz Słomczyński, Rzeczpospolita).

Kaszubski diabeł stał się diabłem ogólnopolskim, gdy Chrystus zmiażdżył mu głowę, a on Chrystusowi piętę.

Chrystus zwyciężył! Tylko zależy gdzie, i jaki

Z hasłem "Chrystus zwyciężył" na ustach (obok równie nośnych jak: "demokracja!"; "wolność wyznania!"; "konstytucja!") przeciwnicy rzeźb wyszli z lutowego zebrania wiejskiego i udali się do kościoła odmówić koronkę do Miłosierdzia Pańskiego. A zwyciężył w głosowaniu o zlikwidowanie szlaku. Głosowania nie było w porządku obrad, było więc nieważne, ale przeciwnicy diabelskich figur za takie je uznali, choć doszło do niego po oficjalnym zamknięciu zebrania, gdy większość osób wyszła z sali. Już na dziewięć dni przed zebraniem odmawiali nowennę do Matki Boskiej Sianowskiej Królowej Kaszub w intencji likwidacji szlaku, a proboszcz z Lini podpisał nawet Akt Oddania Parafii Niepokalanemu Sercu Maryi.

W drugie zwycięstwo Chrystusa nie mogłam uwierzyć.

Otóż w Osieku drewniany demon Jablón został zamieniony na gipsowego Chrystusa Króla. Po rzeźbie diabła została – obok figury katolickiego boga - tablica z napisem "demon Jablón". A trzeba wiedzieć, że Jablón na Kaszubach kojarzony jest z szabrem jabłek. Gipsowy Chrystus zaś trzyma w dłoni jabłko królewskie.

Musiałam to zobaczyć na własne oczy.

Na parafii w Rozłazinie dowiedziałam się, że ks. dr Kozioł nie udziela wywiadów, wszystko co miał do powiedzenia, zawarł w liście, a reszty mogę dowiedzieć się u wójt, z którą rozmawiał.

Ksiądz doktor na Kaszuby przyjechał 25 lat temu z Krakowa, ale twierdzi, że kaszubską kulturę pielęgnuje lepiej, niż niejeden Kaszuba. Śpiewał nawet w chórze podczas wizyty Jana Pawła II w Sopocie. Nie będzie dolewać oliwy do ognia i nie czuje się odpowiedzialny za to, co się stało. Nie chce też, by we wsiach stały demony kradzieży (to o Jablónie) albo cudzołóstwa (Lubczik). A poza tym demon to diabeł. Ksiądz doktor nie rozumie, dlaczego ludzie, którzy nie są fachowcami, wypowiadają się na temat demonologii. Jeśli specjalista mówi, że coś stanowi zagrożenie, to znaczy, że ono naprawdę istnieje. Jest w końcu osobą kompetentną, studiował dogmatykę i ma doktorat z teologii.

Adam Hebel, wiceprezes Kaszubskiej Jednoty – stowarzyszenia osób narodowości kaszubskiej, jest zniesmaczony tym, że po raz kolejny osoba spoza Kaszub, która nie ma żadnej wiedzy na temat tutejszej specyfiki kulturowej, wypowiada jej wojnę.

- Jednocześnie mówi o sobie, że jest Kaszubą z wyboru. Destrukcyjne podchodzenie do obcej kultury świadczy o dużym nietakcie. Smutny jest też fakt, że Kaszubi za tym idą. Pokazuje to, że nasza tożsamość nie jest taka silna i pierwsza lepsza osoba jest w stanie nam wbić do głowy, że nasza kultura jest zła, a my zaczynamy w to wierzyć.

Hebel jest, jako katolik, oburzony, że z jego wiary robi się cyrk. A postawienie figury Chrystusa Króla w miejscu rzeźby demona Jablóna odbiera jako profanację.

Skoro jednak ksiądz Kozioł, człowiek, który jako pierwszy chciał diabła z Kaszub pogonić, rozmawiać nie chce, szukam ludzi gotowych pójść za nim.

Boży bojownicy

Ci, którym diabły nie przeszkadzają, rozmawiają z mediami chętnie. Przeciwnicy diabłów są aktywni głównie w sieci. Anna Las pisze (pisownia oryginalna):

Drodzy przyjaciele zaprzestajemy wszelkich komentarzy. Sami widzicie, że nie mają jakiego kolwiek sensu. Prosimy wszystkich przyjaciół o modlitwę za te osoby, które tak się wyśmiewają i bluźnią z nas i Boga. Niech dobry Bóg nas wysłucha i obroni nasze wartości.

A Krzysztof Andrzej Plater-Zalewski dodaje:

Ci cyniczni prześmiewcy nie zważają na płacze starszych osób wierzących i protesty pedagogów, którzy nie chcą by im cichaczem demoralizowano dzieci.

Piszę do pana Krzysztofa z prośbą o spotkanie. Umawiamy się na drugi dzień. Z facebooka wiem, że posługuje się kaszubskim. Już w pierwszym zdaniu informuje jednak, że Kaszubą nie jest, ale za Kaszuby może zginąć.

Wierzę mu. Ma w kuchni więcej przedmiotów z kaszubskim wzorem, niż całej mojej rodzinie udało się zebrać przez wieki. Wita mnie też w krawacie z gryfem, symbolem regionu. Później dowiaduję się, że ma ich sześć.

Na kredensie święte obrazki, zdjęcie poprzedniej pary prezydenckiej i Chrystusa Króla. Pan Krzysztof mówi, że musiał go trochę przerobić w paintcie. Skrócił mu szyję i teraz lepiej wygląda.

Pan Krzysztof na początku uważał, że te duchy to trzeba od centrum wsi odsunąć. Pod lasem zrobić im jakiś ładny ogródek i daszki, żeby nie niszczały, bo przecież wszystko kosztuje i mieszkańcy muszą za to płacić.

- A teraz jestem takiego zdania, żeby wszystkie demony wyrzucić. Natychmiast mają zniknąć sprzed szkół, boisk i kapliczek. Bo to jest coś, co nas tutaj rozbija.

Dlaczego tak radykalnie zmienił zdanie?

– Ludzie do mnie przyszli i płakali, że się boją, że majowe pod krzyżem [katolickie nabożeństwo odprawiane w maju ku czci Matki Boskiej – przyp. SB] odmawiali ale już nie mogą, bo im te demony przeszkadzają. My jesteśmy katolikami i nie ma dla nas przecież nic gorszego niż demon. Poza tym, to zawsze stoi w środku wsi. A w środku katolickiej wsi powinien stać kościół, krzyż, kapliczka czy coś takiego.

Do pana Krzysztofa wpada znajoma. Nie pozwala zacytować tego, co mówi. A mówi w skrócie o tym, że prawdziwi chrześcijanie są cisi, pogrążeni w modlitwie i wierze w Boga, nie mają przebicia do mediów, a wszystko to, co się dzieje, jest wymierzone w chrześcijan właśnie. Kaszubką również nie jest, ale trzyma z Bogiem i papieżem. Jako katoliczka boi się diabłów, bo szatan ma swoje sposoby. Poza tym, na szlak unia dała, a wiadomo czym nas karmi. Sama cyfra 13 budzi w niej strach, ale prawdziwą grozę odczuwa przez to, że każda figura ma napis „demon”. A to już stanowi otwartą furtkę dla szatana. Kiedy mówię, że "demon" występuje tylko przy 4 figurach (Rètnika, Jablóna, Pùrtka i Pikóna) jest zaskoczona.

Tydzień później pan Krzysztof informuje mnie, że zaprosił do Lini dziennikarzy z Polonia Christiana, ale nie pofatygowali się do niego. Przesłał mi też list, jaki napisał po publikacji na pch24.pl do redakcji (pisownia oryginalna):

"Ktoś nam podpowiedział, iż najlepiej poskarżyć się do Polonii Christiany, bo oni sprawę rozpatrzą sprawiedliwie. Tak się jednak nie stało, bo wypowiadała się na Waszych łamach tylko nasza Wójta – zaprzysięgła i wręcz fanatyczna zwolenniczka owych diabłów. Wszystkich obrońców naszej katolickiej Wiary zignorowano i pominięto".

Wójta, czyli wójt gminy Linia Bogusława Engelbrecht, na niedzielną mszę świętą woli pojechać do sąsiedniego Sianowa, by nie słuchać nawiązań do demonów z ambony. Niektórzy przestali już jej mówić dzień dobry. Jeszcze się nie boi, ale mąż i dzieci zaczynają mieć obawy.

- To jest krucjata. Znam tych ludzi od 30 lat i nie widziałam ich nigdy w stanie takiego gniewu. Do wszystkiego dochodzą krzykiem. Niedawno rozmawiałam z ks. dr Koziołem, który proponuje, by wydzielić figurom inne miejsce w przestrzeni publicznej. Nie rozumiem co to miałoby zmienić. Nie mogę postawić tych figur na terenie prywatnym, bo zrobione są za pieniądze dofinansowane z projektu UE. A jeśli wydzielę im miejsce na działce gminnej – to nadal będą stały w przestrzeni publicznej.

No i nadal, jak od stuleci, będą istnieć w ludzkich głowach.

Jak to z tymi kaszubskimi duchami jest?

Kiedy u pana Krzysztofa jego znajoma pyta, kim właściwie są te duchy, cofam się do dzieciństwa na kaszubskiej wsi.

Światy rzeczywisty i fantastyczny istniały w nim obok siebie. Jako dzieci wiedzieliśmy, że nie możemy chodzić po dojrzewającym zbożu, bo może nas tam złapać Żëtnô Mac, a proszę mi wierzyć, nikt nie chciał się z nią spotkać. Babcia zabraniała zaglądać do studni i chodzić nad rzekę, bo w wodzie czekał nas Nëczk, który mógłby nas utopić. Skutecznie odciągało nas to od niszczenia pól i przypadkowego utonięcia w jakimś zbiorniku wodnym. Za to w lesie zawsze można było liczyć na Bòrowô Cotka w szukaniu grzybów albo drogi do domu. Poza tym, w kaszubskim istnieje wiele określeń wywodzących się z fantastycznego świata. Të pùrtkù mówimy na kogoś, kto jest niegrzeczny. Na kogoś nie do końca ogarniętego mówimy, że jest lelekòwati (od Leleka, demona głupoty). I wiele, wiele innych.

Przykłady ze współczesnego języka na to, że kaszubska mitologia żyje, to jednak za mało. Znajoma pana Krzysztofa nie miała z czymś takim styczności. Mitologia to Zeus, Wenus i Apollo, bo tego uczymy się w szkole. (Fakt, w polskiej ani kaszubskiej szkole o mitologii rodzinnej ziemi nikt nie uczy).

Roman Drzeżdżon, regionalista i pracownik Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej w Wejherowie, uważa, że każdy urzędnik, nauczyciel czy ksiądz, który zaczyna pracę na Kaszubach czy innym regionie Polski, powinien przejść kurs z kultury regionu. A w szkołach, obok mitologii greckiej i rzymskiej, powinniśmy poznawać także słowiańską.

- Gdybyśmy wszyscy ulegli tej psychozie, to cały nasz dorobek trzeba by było wyrzucić do kosza. Także ten zebrany przez księży Perszona i Sychtę, kaszubskich etnografów i regionalistów. Nie rozumiem, co się wydarzyło. Moim zdaniem ta sytuacja wynika z nieznajomości kultury. Nie możemy zapominać, że w naszej kulturze zachowało się wiele zwyczajów pogańskich, np. odprawianie pustych nocy, czyli całonocnego czuwania przy zmarłym, czy stawiania dodatkowego talerza na wigilijnym stole. Założę się, że niektórzy z protestujących zaopatrywali swoje dzieci lub zwierzęta w czerwone wstążeczki, które miały chronić przed "złym okiem". A teraz przeszkadzają im drewniane figury.

Ale na spotkaniu u pana Krzysztofa dowiaduję się, że kaszubska mitologia to pogaństwo, a u nas jest chrześcijaństwo. Bòrowi Cotczi nikt nie widział, a Anioła Stróża przecież rysują. I nie trzeba stawiać diabłom pomników, bo jak ktoś chce poczytać o historii, to do książek zajrzy. Aha, najważniejsze, że nie ma żadnych zdjęć ze średniowiecza, które przedstawiałyby kaszubskie demony.

Zamach na kaszubszczyznę

- Szlak pokazuje naszą odrębność kulturową, jest jej manifestacją. I taką tylko rolę odgrywa. Dramatyzmu dodaje fakt, że Aleksander Labuda i cała jego rodzina to ludzie religijni i nie przyszłoby nikomu do głowy patrzeć na te rzeźby w jakikolwiek inny sposób - Jan Wyrowiński, prezes Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, uważa, że działanie grupy przeciwnej figurom jest antychrześcijańskie. A jako Kaszuba, który wychował się w tym klimacie, nie zgadza się na to wszystko też wewnętrznie i też, jak Roman Drzeżdżon, nie rozumie, co się wydarzyło.

Siostry Jaromirę i Witosławę Labuda, córki Aleksandra Labudy, zdążyli już nazwać "czarownicami z Tłuczewa", choć jeszcze nie usłyszały tego w twarz.

- To wygląda na zbiorową histerię. Mam obawy, że kiedy dojdzie do eskalacji konfliktu, może na tym ucierpieć spuścizna kulturowa Kaszub – mówi Jaromira. – Nie wyprzemy się faktu, że nasi przodkowie przed wprowadzeniem chrześcijaństwa, a na Kaszubach miało to miejsce w XIII-XIV wieku, wierzyli w bogów i duchy pogańskie. Te rzeźby nazwane są demonami, bo w wierzeniach słowiańskich wszystkie duchy były tak nazywane. Dopiero chrześcijaństwo utożsamiło demony tylko ze złymi duchami. Rozumiem, że ksiądz ma na wsi wielki autorytet, ale dziwię się, że ludzie nie myślą samodzielnie. Tu też chodzi o niezrozumienie pojęć. Ci ludzie uważają, że ateista to to samo co poganin. To już zakrawa na fanatyzm. Mam nadzieję, że zwycięży zdrowy rozsądek.

Witosława z kolei zastanawia się, kiedy przyjdzie taki czas, że zaczną się bać. - Jeszcze nic się nam nie przytrafiło, ale jesteśmy przecież córkami tego, który to wymyślił. Różne mam myśli.

Różne myśli ma też dyrektorka Gminnego Domu Kultury w Lini, Kamila Soroko. Przyznaje się, że padała ofiarą szantażu w parafii. Jest tam członkinią siedmioosobowej grupy modlitewnej "Margaretki". Przez siedem dni tygodnia jedna z kobiet odmawia modlitwę za księży.
- Osoba, która mnie wcześniej zaprosiła do wspólnej modlitwy, wysłała mi sms, w którym napisała, że albo zmienię zdanie w sprawie drewnianych figur, albo usunie mnie z grupy i poinformuje wszystkich księży, że nie chcę w tym uczestniczyć. Czuję się wykluczona. Atmosfera zrobiła się już bardzo gęsta, a przeciwnicy straszą nas złymi duchami i egzorcyzmami.

Gender i demony na przedmurzu chrześcijaństwa

Wizyta znajomej przerwała nam rozmowę z panem Krzysztofem, więc dał mi swoje stanowisko na piśmie:

"Przy tych diabłach nie da się modlić. Jest nam przykro i wstyd, że w XXI wieku – nawet na naszych dotąd bardzo katolickich Kaszubach – zaczynają panować pogańskie monstra (żeby nie powiedzieć POgańskie), zbliżając naszą piękną kulturę, będącą dotąd bastionem czy przedmurzem chrześcijaństwa, do antykatolickiego Zachodu, a tym samym stwarzając podatny grunt do inwazji masonerii i islamu. Te szkarady rzeczywiście nawiązują do prehistorii a nie historii naszej kaszubskiej kultury, do czasów kiedy ona była jeszcze niezupełnie kaszubska. Jeśli diabelski, no demoniczny rak toczy naszą kaszubską cywilizację, to nie możemy i nie będziemy mieć siły do walki z coraz to częstszymi profanacjami świętych symboli w Polsce. Najpierw uleczmy własną gminę z inwazji demonów, a potem dopiero możemy skutecznie walczyć z tą samą pogańską genderową cywilizacją na zewnątrz".

Pani wójt na koniec rozmowy ks. dr Kozioł wręczył kopertę, a w niej "Przestrogi egzorcysty. ks. Tomasza Marcinkowskiego". Kiedy zapytała, czy uważa ją za opętaną, powiedział: "może się to pani przydać".

Czytam w nich:

'Działanie diabła może dokonywać się w wymiarze zwyczajnym poprzez opętanie, które "paraliżuje" ciało i zmysły. Poza istotnym źródłem "infekcji demonicznej" jest bałwochwalstwo, okultyzm, spirytyzm, magia, wróżbiarstwo, niektóre formy muzyki, filmy i książki ezoteryczne (np. Harry Potter), różnego rodzaju paramedyczne terapie „naturalne” bazujące na tajemniczych i nie zweryfikowanych przez naukę energiach. Skuteczną obroną przed działaniem diabła stanowią sakramenty święte, wśród których spowiedź święta jest "najlepszym egzorcyzmem" oraz modlitwa, szczególnie różaniec, koronka do Miłosierdzia Bożego. W sytuacjach intensywnej walki duchowej należy zwrócić się o pomoc do charyzmatycznej grupy modlitewnej'.

Adam Hebel: - Jeszcze pięć lat temu miałem takie marzenie, by pojechać do Stanów Zjednoczonych i postarać się zrozumieć, co siedzi w głowach członków Ku Klux Klanu.

Podkreśla, że nie chodzi mu o rasizm, ale o mechanizm działania. I dodaje:

- Ale już nie muszę jechać do USA, mam to u siebie.


Z trzynastu rzeźb na miejsce wróciły 3.

Źródło artykułu:WP magazyn
kaszubydemonduch
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (9)