Deszcze to nie wina opozycji - PO ma problem?
Powódź jest dla PO trudnym do zbagatelizowania kontratakiem politycznym. Tym bardziej niewygodnym, że pozbawionym autora, deszczów nie da się przypisać opozycji - pisze w komentarzu dla Wirtualnej Polski Jan Wróbel. Wydarzenia ostatnich dni pokazują, że Polska jest mniej więcej tak samo przygotowana na wielką wodę, jak była przygotowana kilka lat temu.
27.05.2010 | aktual.: 08.07.2010 11:19
Dla obecnego rządu, który dyskretnie kreuje się na rząd „dobrego zarządzania krajem” to zła nowina. Nie lepszą jest też ta, że Bronisław Komorowski okazuje niebezpieczną łatwość wygłaszania ryzykownych bon motów, od których słuchania sympatykom PiS same się ręce składają do złośliwie radosnych oklasków. Doniesienia mediów (przede wszystkim "Dziennika Gazety Prawnej") na temat sytuacji w Rządowym Centrum Bezpieczeństwa, sparaliżowanym personalnymi decyzjami premiera zwieńczają smutną opowieść o ekipie, która niczym specjalnym nie różni się od tylu ekip poprzednich…
Ale jest i nowina całkiem dobra dla PO – rząd cieszy się niemal niesłabnącym poparciem tej samej, sporej liczby Polaków - wynika z najnowszego sondażu Wirtualnej Polski. Liczba osób krytycznie patrzących na dorobek rządu, chociaż wciąż przewyższa liczbę jego sympatyków, zmalała z niedawnych 70% do 56%. Gafy gafami, błędy błędami, a sondażowa sytuacja rządu nie pogarsza się. Upadek popularności koalicjanta (2% Polaków chciałoby głosować na PSL, dawno już tak nie było!) też nie martwi Platformy, bo w ewentualnych wyborach parlamentarnych ma ona wciąż w kieszeni wygraną i to z opcją na rzecz samodzielnego rządu. Wypada co prawda w tym miejscu nadmienić, że tego rodzaju sondażowe przepowiednie – o zanikaniu „drobnicy” i nadchodzących rządach jednopartyjnych pojawiają się w Polsce od prawie 10 lat i zawsze, ale to zawsze, nie trafiają w dziesiątkę. Elektorat mniejszych partii potrafi ukarać swoich ulubieńców odpowiadając ankieterom „nie”. Gdy przychodzi jednak do wyborów, wierni
kibice idą na mecz i ponownie promują swoich polityków kosztem kandydatów z partii olbrzymów.
PiS ma dobre notowania. To dla PO… również dobra nowina. Nic tak nie umacnia poparcia dla partii Tuska, jak poparcie dla partii Kaczyńskiego. PiS działa jak straszak. Być może po trwałym wyciszeniu tych tonów pisowskiej piosenki, które irytowały słuchaczy – „efektu Pudziana” (buńczucznego prężenia muskułów, bez umiejętności wygrywania), „efektu globalnego ocieplenia” (łatwiej panikować z powodu ocieplenia, niż je zwalczyć) oraz zwykłej obmowy – PiS przestanie działać jak straszak. Wtedy zaczną się dla PO kłopoty wręcz niewyobrażalne. Inny możliwy wariant osłabienia PO to wariant rozsypki PiS i powrót Polski do rzeczywistości kilkupartyjnej. Widoczna dzisiaj symbioza dwóch głównych rywali, którzy swoją siłę zawdzięczają sile przeciwnika, skończy się. Platforma będzie ofertą dla wyborców…, no, trudno jeszcze ocenić, czy centrowych czy prawicowych czy tych centrowo-prawicowych, ale nie będzie ofertą „anty-PiS dla każdego”.
Co radzić partiom celującym w określony „target” wyborców – tych o mocnych przekonaniach? SLD milimetr nad progiem wyborczym, inne ugrupowania dostają od ankietowanych 1% głosów, albo jeszcze mniej... Rada: trwać. Trzymać sztandar, wymyślać programy z braku bardziej lukratywnych zajęć. W polityce rzadko kiedy słońce nie wychodzi nigdy zza chmur. Na razie kłopoty, które spadły na partię premiera z Sopotu, szarpnęły, pociągnęły za rękaw…, ale nie zachwiały notowaniami PO. „Na razie” może trwać parę lat, może parę dni.
A propos premiera. Przyzwyczailiśmy się do jego wysokich notowań. Polską normą jest szybkie zużywanie się rządów, Tusk tej normy nie trzyma. Trzyma za to na głowie rząd, partię, kandydata na prezydenta, budżet. Kiedy premier się zdrowo potknie, będziemy mieli niezłą wywrotkę Platformy.
Jan Wróbel specjalnie dla Wirtualnej Polski