Demonstracje za i przeciw reformom Putina
Co najmniej 4 tys. osób, głównie studentów,
wzięło udział w zorganizowanej w Moskwie akcji poparcia
dla reform administracyjnych prezydenta Władimira Putina. Władze
zwoziły uczestników autobusami.
Reformy przewidujące zniesienie bezpośrednich wyborów gubernatorów i wyznaczanie ich przez Kreml dzielą rosyjskie społeczeństwo. Przeciwnicy Putina twierdzą, że dają one zbyt dużą władzę prezydentowi, jego zwolennicy - że usprawniają państwo.
Zwolennicy reform zebrali się w czwartek na Placu Błotnym na wyspie w pobliżu Kremla wymachując transparentami "Putin jesteśmy z tobą" i "Reformy tak!". Przeważali studenci. Kilkoro z nich w wypowiedzi dla radia "Echo Moskwy" stwierdziło, że zabrano ich prosto z wykładów i nie powiedziano, za czym manifestują.
Rano demonstrację przeciwko planom Putina zorganizowała liberalna opozycja. Przyszło na nią zaledwie 150 osób. Pikietowały one budynek Dumy Państwowej w samym centrum rosyjskiej stolicy. Opozycja zapowiada w piątek, w dniu, w którym parlament będzie obradował nad reformą, protesty w 70 spośród 89 rosyjskich regionów.
Organizatorzy akcji - liberalny Sojusz Sił Prawicy (SPS)- puścili nagranie wypowiedzi prezydenta sprzed dwóch lat, w której zapewniał on, że nigdy nie zgodzi się na wyznaczanie gubernatorów.
Formalnie Kreml usprawiedliwia reformę walką z terroryzmem i "umacnianiem jedności państwa". Opozycja twierdzi, że jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Także anonimowi rozmówcy rosyjskich mediów na Kremlu przyznawali we wrześniu po ogłoszeniu planów reformy, że przygotowano je na długo przed sierpniowo-wrześniową serią zamachów terrorystycznych.
Tymczasem wobec planów Putina pojawiły się pierwsze oznaki nieposłuszeństwa wśród gubernatorów. W tym tygodniu zaprotestował jeden z najpotężniejszych lokalnych liderów - prezydent autonomicznego Tatarstanu, Mintimer Szajmijew.
Szajmijewowi, który od upadku ZSRR sprawuje niepodzielną władzę nad 4-milionową nadwołżańską autonomią, spodobała się sama reforma, według której formalnie kandydatury zgłaszać ma prezydent Rosji, a zatwierdzać miejscowe parlamenty. Wycofał częściowo poparcie, gdy w projekcie ustawy znaleziono zapis, który w wypadku odmowy zaakceptowania kremlowskiego kandydata daje Putinowi prawo rozwiązywania lokalnych zgromadzeń.
Sceptycznie o reformie zaczął się od tego czasu wypowiadać również prezydent Baszkirii, Murtaza Rachimow. W środę negatywnie reformę ocenił parlament innej spośród nadwołżańskich autonomii - Republiki Czuwaszji.
Republiki autonomiczne, w których opór przed reformą jest największy, są często zamieszkane w sporej części przez mniejszościowe tureckie, ugrofińskie, mongolskie i kaukaskie narody. Szczególnie Tatarzy - według statystyk, druga narodowość Rosji (ok. 4% ludności kraju) - przywiązani są do swojej autonomii.
Gubernatorzy etnicznie rosyjskich regionów w większości poparli reformę. Według mediów, część z nich liczy, że to oni zostaną nominowani na kolejne kadencje.