Demoniczna strategia PiS‑u. Prawdziwy cel wagnerowców na Białorusi [OPINIA]

Na razie cała historia z grupą Wagnera na Białorusi okazuje się głównie "politycznym złotem" dla Prawa i Sprawiedliwości. To kreowanie psychozy strachu - pisze dla Wirtualnej Polski dyplomata Jerzy Marek Nowakowski.

Po buncie Prigożyna cześć wagnerowców pojechała na Białoruś
Po buncie Prigożyna cześć wagnerowców pojechała na Białoruś
Źródło zdjęć: © Telegram, Twiitter
Jerzy Marek Nowakowski

31.07.2023 | aktual.: 04.10.2023 13:07

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne. 

Wagnerowcy ruszą na Warszawę albo Rzeszów. Wojsko przesuwamy nad granicę z Białorusią. Pół rządu spotyka się pod granicznym płotem, aby zapewnić, że groźni najemnicy nie przejdą. A jeśli już przejdą, to nasze dzielne oddziały ich powstrzymają. Ale trzeba ich rozpoznać.

Premier opowiada o tym, że tuż-tuż, za płotem, demoniczni wagnerowcy poprzebierani w białoruskie mundury albo udający imigrantów (koniecznie "nielegalnych") czają się, by przeniknąć do Polski. Zaczyna się psychoza strachu.

Z punktu widzenia rządowej propagandy, gdyby grupa Wagnera nie istniała, to by należało ją wymyślić. Sama nazwa łączy wszystkie motywy propagandy strachu.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zbitka stereotypowych strachów

Mamy motyw niemiecki – Wagner. Mamy straszenie Hitlerem, bo przecież był to ulubiony kompozytor nazistów. Mamy opowieść o rosyjskich "psach wojny", którzy panoszą się w Afryce i Wenezueli. A kto nie oglądał filmów o najemnikach w pięciu podbijających całe państwa w Afryce?

I jeszcze mamy w tle Kreml - z jednej strony opiekujący się Jewgienijem Prigożynem, a z drugiej niemal przez zbuntowanych najemników podbity. Na koniec wreszcie umiejętnie sączoną propagandę rosyjską o "fachowcach", którzy zdobyli Bachmut.

Cała narracja strachu przed uchodźcami, Rosją, Niemcami splata się w tej opowieści. Odwołuje się do różnych podświadomych obaw. Przeciętny odbiorca otrzymuje zbitkę stereotypowych strachów niczym w filmowym horrorze.

Będą chcieli zarabiać na nielegalnym przerzucie uchodźców?

A jak wygląda rzeczywistość? W zgodnej opinii naszych generałów wagnerowcy to nie jest jakaś superelita wojsk rosyjskich. Owszem, są wśród nich doskonale wyszkoleni weterani Specnazu. Ale jest to garstka w otoczeniu zbirów i kryminalistów. Od lat działalność grupy to przede wszystkim ciemne interesy.

W Afryce czy w Syrii, ale także na terenie Ukrainy wagnerowcy zajmowali się głównie zabezpieczeniem lewych zarobków z handlu bronią, kopalni złota czy innych dochodowych surowców. Doskonałym przykładem ich działań było opanowanie w styczniu Sołedaru. Najemnicy koncentrowali się na zdobyciu dochodowych kopalni soli w co najmniej równym stopniu jak na celach strategicznych.

Przesunięcie części oddziałów Prigożyna na Białoruś oznacza zapewne, że wagnerowcy będą chcieli zarabiać na nielegalnym przerzucie uchodźców do Europy. Podobno jest to obecnie "biznes" równie dochodowy jak przemyt narkotyków. To jest pewne zagrożenie, gdyż w przemycie są wyspecjalizowani. Ale trudno uznać to za realne zagrożenie o charakterze wojskowym. Ot, po prostu łukaszenkowskie KGB będzie musiało podzielić się zarobkami z bandytami z Rosji. Bardzo możliwe, że będzie to wręcz prowadziło do konfliktów i awantur pomiędzy nimi. Co akurat powinno nas cieszyć.

Ilu najemników przerzucono na Białoruś?

Na razie wedle różnych źródeł z Rosji na Białoruś przerzucono od 5 do 8 tysięcy najemników Prigożyna. Tymczasowo! Bo przecież osiedla się ich w miasteczkach namiotowych (ogromną większość w odległych od polskiej granicy Osipowiczach). Jeżeli mają pozostać na Białorusi, to trzeba pomyśleć o zorganizowaniu stałych kwater.

Nie mają ciężkiego sprzętu. Zapewne część z nich ma być przerzucona do Afryki. Może o tym świadczyć obecność szefa grupy Wagnera na szczycie rosyjsko-afrykańskim w Petersburgu. A także zapowiedzi samego Prigożyna, który 19 lipca razem z dowodzącym sławnym "marszem na Moskwę" Dimitrijem Utkinem (to ten miłośnik muzyki Wagnera, od którego wzięła się potoczna nazwa grupy) spotkał się z najemnikami w Osipowiczach i zapowiedział kontynuowanie "misji" w Afryce, "o ile nie będzie to sprzeczne z interesami Rosji".

Krótko mówiąc, przeniesienie części wagnerowców na Białoruś ma na celu zreorganizowanie grupy i "przyschnięcie" niedobrego echa buntu. Sam Prigożyn wyraźnie manifestuje swoją podmiotowość i samodzielność w decydowaniu o tym, jak użyć najemników. Przycichły jakoś opowieści o włączeniu grupy w struktury armii rosyjskiej. Nikt również nie mówi już o ukaraniu buntowników. Grupki wagnerowców rozmieszczono w pobliżu granicy z Polską. Podobno szkolą żołnierzy białoruskich sił specjalnych. Podobno, bo dostępne filmy pokazują żołnierzy w archaicznych hełmach z czasów II wojny światowej wyglądających bardziej na wystraszonych poborowych niż tzw. specjalsów.

Mają budzić niepokój w Polsce, na Litwie i Łotwie. O to tu chodzi

Wszystko to razem bardziej wygląda na wojnę psychologiczną mającą budzić niepokój w Polsce, na Litwie i Łotwie, niż na przemyślaną operację wojskową. Część wagnerowców jest kierowana również w rejony przygraniczne z Ukrainą. Co oczywiście wymaga od dowództwa w Kijowie wzmacnianie oddziałów pilnujących tej granicy.

Na razie wiemy o setce najemników rozlokowanych pod Grodnem, podobnej grupie na poligonie w okolicach Brześcia i kilkuset wagnerowcach nieopodal Prypeci na kierunku ukraińskim.

Moskwa nie zrezygnuje z grupy Wagnera, bo posiadanie armii najemników, od których zawsze można się odciąć jest politycznie wygodne. Dla Łukaszenki obecność najemników jest tyleż kłopotem, co kartą przetargową w rozmowach zarówno z Rosją, jak i z Zachodem. Przeniesienie grupy na Białoruś jest dobrym sposobem na zmniejszenie ryzyka związanego z buntem czy ewentualnymi ambicjami właściciela grupy. I wreszcie – co z naszej perspektywy wydaje się najważniejsze – można użyć wagnerowców do różnego rodzaju prowokacji skierowanych przeciwko państwom NATO. Przecież to buntownicy, nad którymi nie mamy kontroli - zapewni w takim wypadku Pieskow czy inny przedstawiciel Kremla.

"Polityczne złoto" dla PiS-u

Czy są dla Polski zagrożeniem? Tak. W takim sensie, że mogą doprowadzić do awantur czy strzelaniny na granicy. Że mogą usprawnić przerzut migrantów przez płot graniczny. Nie stanowią natomiast zagrożenia o charakterze militarnym. O ile przechwałki ministra Błaszczaka o sprawności polskiej armii są choćby w 10 procentach prawdziwe, to marsz wagnerowców musiałby zakończyć się po 5 kilometrach ich całkowitą likwidacją.

Na razie cała historia z grupą Wagnera na Białorusi okazuje się głównie "politycznym złotem" dla Prawa i Sprawiedliwości. Kreowanie psychozy strachu. Opowiadanie o naszych zbrojeniach w odpowiedzi na zmitologizowane zagrożenie. To wszystko jest kolejnym smutnym dowodem na traktowanie bezpieczeństwa państwa jako części propagandy.

Zamiast poszukiwania porozumienia ponad politycznymi podziałami i przygotowania obywateli na realne zagrożenia, mamy propagandowe wzmożenie jako żywo przypominające narrację Rydza-Śmigłego z roku 1939, o tym, że nie oddamy ani guzika z polskiego munduru.

Dla Wirtualnej Polski Jerzy Marek Nowakowski, dyplomata, były ambasador RP na Łotwie i w Armenii

Źródło artykułu:WP Wiadomości
grupa wagnerabiałoruśpis
Wybrane dla Ciebie