Utknęli na Okęciu. Ochrona prezydenta RPA z bronią bez zezwolenia
Samolot z dodatkową ochroną prezydenta RPA Cyrila Ramaphosy utknął na lotnisku Chopina w Warszawie. Delegacja przyleciała do Polski, by towarzyszyć głowie państwa w wyprawie do Kijowa. Szef ochrony generał-major Wally Rhoode oskarżył polski rząd o "sabotaż". Polska strona tłumaczy, że załoga sama podjęła pewne decyzje.
16.06.2023 | aktual.: 16.06.2023 14:02
W czwartek wieczorem do Warszawy przyleciały dwa rządowe samoloty RPA. Jednym podróżował prezydent Cyril Ramaphosa w towarzystwie najbliższych ochroniarzy i współpracowników.
Ramaphosa, razem z przywódcami Zambii i Komorów, spotkali się w Polsce z Andrzejem Dudą. "Świat musi się zjednoczyć przeciwko brutalnej agresji Rosji na Ukrainę iw obronie prawa międzynarodowego" - komentowała Kancelaria Prezydenta RP. Następnie Ramaphosa poleciał do Rzeszowa, skąd ruszył do Kijowa.
Przywódcy państw afrykańskich udali się do Ukrainy, by przedstawić swoją wersję planu pokojowego, zakładającego m.in. zawieszenie broni, wycofanie taktycznej broni jądrowej z Białorusi, złagodzenie sankcji i wstrzymanie nakazu aresztowania Władimira Putina wydanego przez Międzynarodowy Trybunał Karny. Liderzy mają przedstawić ten plan także w Moskwie.
Dodatkowa ochrona utknęła w Warszawie
Na lotnisko Chopina w czwartek przyleciała także druga maszyna z Johannesburga, na pokładzie której jest około 100 osób. To dodatkowa ochrona Ramaphosy, a także dziennikarze. Samolot jednak nie wyleciał do Rzeszowa razem z prezydentem RPA.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pasażerowie obwiniają za to polski rząd i skarżą się, że nie mogą opuścić maszyny. Szef Prezydenckiej Służby Ochronnej generał-major Wally Rhoode w rozmowie z dziennikarzami oskarżył nawet Warszawę o "celowy sabotaż" misji pokojowej Ramaphosy.
Brak zezwoleń na broń
Jak udało nam się dowiedzieć, problemem dla władz Polski była broń. Według południowoafrykańskich mediów chodzi o 12 kontenerów. - Mieli ze sobą broń, ale nie mieli pozwolenia na wwiezienie jej do Unii Europejskiej - mówi Wirtualnej Polsce rzeczniczka straży granicznej por. Anna Michalska.
Jak przekonuje, delegacja "sama zdecydowała o pozostaniu na pokładzie statku". - Mogli go opuścić, ale sami zdecydowali pozostać na pokładzie samolotu - mówi Michalska.
"W tej sprawie kolportowane są oskarżenia pod adresem Polski o rasizm. To nonsens" - napisał pełnomocnik rządu ds. Bezpieczeństwa Przestrzeni Informacyjnej Rzeczypospolitej Polskiej Stanisław Żaryn.
Także biuro prasowe lotniska Chopina przekazało Wirtualnej Polsce, po konsultacjach ze służbami polskimi delegacja RPA sama podjęła decyzję o pozostaniu na pokładzie samolotu. "Służby lotniskowe są w kontakcie z pasażerami i są gotowe udzielić każdego wsparcia" - podkreślono. Według lotniska, samolot ma wylecieć z Warszawy w najbliższych godzinach.
MSZ: nie dotrzymano standardowych procedur wjazdowych
Jak tłumaczy Ministerstwo Spraw Zagranicznych, sytuacja jest wynikiem "niedotrzymania standardowych procedur wjazdowych, wymaganych przez stronę polską".
"Na pokładzie samolotu znajdowały się materiały niebezpiecznie, na których wwóz przedstawiciele RPA nie mieli pozwolenia. Ponadto, na pokładzie samolotu znajdowały się osoby, które nie zostały wcześniej notyfikowane stronie polskiej" - napisano w komunikacie.
Podkreślono, że władze polskie były w stałym kontakcie ze stroną południowoafrykańską.
Załoga miała chcieć odpocząć
Samolot z ochroną miał już wcześniej problemy. Jak relacjonuje TimesLIVE, będąc nad Morzem Śródziemnym nie dostał zezwolenia na wejście we włoską przestrzeń powietrzną. Samolot musiał więc krążyć do czasu, aż Włosi zezwolili nie przelot.
Według TimesLIVE, w związku z opóźnieniem pilot miał polecieć prosto do Rzeszowa, by być tam jeszcze przed delegacją z prezydentem Ramaphosą. Z niewyjaśnionych jeszcze powodów poleciał do Warszawy.
Według nieoficjalnych informacji Wirtualnej Polski, samolot nie był blokowany w Warszawie i mógł odlecieć w każdej chwili, jednak załoga zdecydowała, że potrzebuje odpoczynku. Także według południowoafrykańskiego TimesLIVE, pilot miał ogłosić, że załoga skorzysta z "minimalnego czasu wymaganego przez prawo" do wypoczynku - jest to co najmniej 10 godzin.
Rzecznik prezydenta RPA Vincent Magwenya przekazał, że cała sprawa jest wyjaśniana z polskimi władzami. Zaznaczył, że ma nadzieję, iż dodatkowa ochrona prezydenta będzie mogła pracować przy "rosyjskiej części" misji pokojowej. Ramaphosa po wizycie w Kijowie ma bowiem udać się do Moskwy.
Adam Zygiel, dziennikarz Wirtualnej Polski
Czytaj więcej: