ŚwiatDebata telewizyjna Silvio Berlusconiego i Romano Prodiego

Debata telewizyjna Silvio Berlusconiego i Romano Prodiego

Kulturalna, spokojna i pozbawiona większych
emocji była telewizyjna debata wyborcza premiera Silvio
Berlusconiego i byłego przewodniczącego Komisji Europejskiej
Romano Prodiego.

Debata telewizyjna Silvio Berlusconiego i Romano Prodiego
Źródło zdjęć: © AFP

W przeciwieństwie do ostrej wymiany zdań oraz złośliwości wymienianych za pośrednictwem mediów, do jakich dochodziło w ostatnich tygodniach, podczas bezpośredniej konfrontacji przywódcy centroprawicy i centrolewicy byli wobec siebie wyjątkowo uprzejmi.

Debatę w studiu telewizji RAI zdominowały sprawy polityki wewnętrznej. Tylko raz polityczni rywale odnieśli się do sytuacji wokół Iranu, choć premier Berlusconi początkowo myślał, że mowa jest o Iraku.

A, chodzi o Iran, myślałem, że mówimy o Iraku - wyznał premier. Wyraził następnie przekonanie, że władze w Teheranie nie chcą mieć przeciwko sobie całej społeczności międzynarodowej. Prodi powiedział z kolei, że konieczne jest poszukiwanie rozwiązania kwestii Iranu w ramach ONZ.

Dyskusję zdominowały jednak problemy wewnętrzne, takie jak podatki i polityka finansowa państwa oraz stały przedmiot sporu odwiecznych rywali - euro. Szef rządu zarzucił byłemu przewodniczącemu Komisji Europejskiej, że wspólna europejska waluta została wprowadzona zbyt pospiesznie oraz na podstawie błędnego przelicznika. Do tej pory 90% Włochów liczy wszystko w lirach - podkreślił premier. Ta operacja była sukcesem- replikował były szef KE.

Berlusconi wiele miejsca poświęcił na przypomnienie sukcesów swojego rządu oraz wypomnienie rządzącej wcześniej lewicy, że zostawiła ogromny deficyt budżetowy. Wyraził ubolewanie, że jego gabinet przez 5 lat spotykał się z obelgami i falą strajków. 85% wszystkich strajków - dodał - miało charakter polityczny i były inspirowane przez lewicę. (...) Pan otoczony jest przez komunistów - powiedział Berlusconi do Prodiego.

Lider centrolewicowej opozycji wypomniał natomiast szefowi rządu i magnatowi telewizyjnemu, że nie rozwiązał konfliktu interesów. Gdy Prodi powiedział, że 50 deputowanych z rządzącej partii Forza Italia to byli współpracownicy firm Berlusconiego, szef rządu odrzucił stanowczo te oskarżenia zapewniając, że może najwyżej doliczyć się dwóch albo trzech takich osób w parlamencie.

Rozmawiajmy o programach, o przyszłości, bo inaczej nasi widzowie pójdą spać - zaproponował w pewnym momencie były szef Komisji Europejskiej. To jednak się nie udało, co przyznał na koniec Berlusconi wyrażając ubolewanie, że w trakcie półtoragodzinnej debaty nie poruszono tematów, najbardziej interesujących obywateli. Romano Prodi, zachęcając do głosowania na lewicę, zaapelował do Włochów: Zapewnijmy sobie trochę szczęścia.

W pierwszych komentarzach podkreśla się, że żaden z przywódców nie odniósł wyraźnego zwycięstwa. Politycy koalicji przyznają je oczywiście Berlusconiemu, opozycja zaś - Prodiemu. Druga i ostatnia debata odbędzie się 3 kwietnia.

Sylwia Wysocka

Źródło artykułu:PAP

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)