"To było słychać". Jednym błędem Trump pogrzebał swoje szanse?
- Wystąpienie Donalda Trumpa było nacechowane silną agresją, dał się wyprowadzić w pole kontrkandydatce - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Maurycy Seweryn, trener mowy ciała i wystąpień publicznych. - W jego przypadku doradcy pomyśleli, że warto grać tym samym "starym koniem" - wskazuje.
11.09.2024 | aktual.: 11.09.2024 12:49
Po debacie prezydenckiej w USA, która odbyła się w nocy z wtorku na środę czasu polskiego, wygląda na to, że to Kamala Harris wypadła w niej lepiej i pokonała Donalda Trumpa.
Zgodnie z wynikami sondy, opublikowanej przez CNN po debacie, 63 proc. wyborców oglądających potyczkę kandydatów na prezydenta USA uznało, że wygrała ją obecna wiceprezydent, zaś 37 proc. wskazało na byłego prezydenta.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Debata Trump vs Harris. Kto poradził sobie lepiej?
- Niewątpliwym wygranym tej debaty była Kamala Harris - mówi w rozmowie z WP Maurycy Seweryn, trener mowy ciała i wystąpień publicznych. Jak dodaje, obecna wiceprezydent USA "była lepiej przygotowana, lepiej przećwiczona i lepiej dopasowano do niej założenia strategii wizerunkowej".
- W przypadku Donalda Trumpa jego doradcy pomyśleli, że warto grać tym samym "starym koniem", wystrojem zewnętrznym, jak w czasie debaty z Bidenem - wskazuje ekspert, dodając, że były prezydent nie zmienił nawet koloru krawata, miał tę samą koszulę, marynarkę, flagę, oraz to samo uczesanie.
- Problem pojawił się dopiero wtedy, gdy Trump zdał sobie sprawę z tego, że jego kontrkandydatka jednak nie została przez niego doceniona. Dlatego jego wystąpienie przede wszystkim było dosyć silne emocjonalnie, nacechowane silną agresją - podkreśla Maurycy Seweryn i dodaje, że "dał się on wyprowadzić w pole kontrkandydatce".
- Jego dotychczasowa kampania była nacechowana negatywnie, a nawet osoby, które są nastawione populistycznie, tak jak on, muszą zwracać uwagę na fakt, że Amerykanie - tak jak większość ludzi na świecie - lubią, jak się ich chwali. Grożenie nie zawsze przynosi rezultaty - podsumowuje ekspert.
"To było słychać przede wszystkim w jego głosie"
Jak twierdzi Maurycy Seweryn, u Donalda Trumpa można było zauważyć oznaki tego, że został on w czasie debaty wyprowadzony z równowagi. - Jeśli chodzi o samą postawę - trochę mniej, dlatego że ona była bardzo stabilna, natomiast to, że dał się wyprowadzić z równowagi, przede wszystkim słychać było w głosie, ponieważ w momencie, kiedy był atakowany, unosił głos - mówi trener mowy ciała. I dodaje, że "człowiek, który w systemie biznesowym, w którym on się uczył komunikacji niewerbalnej, zaczyna sygnalizować drugiej stronie, że jest zły, zaczyna przegrywać". - I on coraz bardziej się w tym nakręcał - im bardziej widział, że daje się wyprowadzać z równowagi, tym bardziej się tym denerwował - uważa ekspert.
Jeśli chodzi o samą mowę ciała kontrkandydatów, ekspert wskazuje, że wiele elementów w czasie debaty, choć powinno być sprawdzonych i wyreżyserowanych, nie zostało do końca dopasowanych do potrzeb np. Donalda Trumpa.
- Choć dopasowano same mównice, to nie dopasowano ich formy i sam ten jeden element spowodował, że Trump przez cały czas musiał się na niej opierać. Do tego stał bardzo wąsko, co też wzmagało potrzebę stabilizacji. To oznaczało, że nie wykorzystywał w pełni np. gestykulacji - podaje ekspert, dodając, że w przypadku byłego prezydenta USA, "cały czas jedna ręka musiała spoczywać na mównicy".
"Harris miała bardzo emocjonalne wystąpienie"
- Elementem, który pojawił się u Trumpa bardzo silnie, było mocne pochylenie w stronę prowadzących. Miało to nadawać mu cechy osoby pewnej siebie, a nawet agresywnej. Problem polega na tym, że ludzie lubią symetrię, a tej symetrii zabrakło w jego wystąpieniu, podczas gdy obecna była w wystąpieniu Kamali Harris - mówi trener mowy ciała i wystąpień publicznych.
Jak podkreśla, u obecnej wiceprezydent mównica nie przeszkadzała w stabilizacji. - Harris stała bardzo szeroko, z szeroko rozstawionymi nogami, tylko w jednym momencie pojawiło się coś, co nazywamy "baletnicą" - postawa, która charakteryzuje się mocnym oparciem stopy na ziemi i wyprostowaną nogą - podaje ekspert, podkreślając, że "nadaje ona cech kobiecości i czasami powoduje taki ruch, który pojawił się u Kamali Harris, czyli kołysanie". - Ale było ono bardzo krótkotrwałe, przez większość czasu była stabilna, jej gestykulacja była wysoka, płynna, dopasowana, łącznie z ułożeniem dłoni w postaci rozczapierzonych palców, które jest typowe dla wystąpień silnie emocjonalnych oraz motywacyjnych - dodaje.
- A Harris swoje wystąpienie miała bardzo emocjonalne - podkreśla ekspert i dodaje, że "niemal cały czas patrzyła tak jakby na wyborcę i do niego kierowała słowa".
- Jeżeli chodzi o pełną strategię, wygląda na to, że jej doradcy uznali, że w walce z Trumpem należy połączyć zachowania kobiece, które były dla niej typowe od czasu wystąpień jeszcze w momencie, kiedy była prokuratorem, z elementami wojowniczości, pewności siebie. Stąd np. wspomniana postawa, gestykulacja, ułożenie głowy, kontakt wzrokowy - i ciekawostka: element, który nie występował wcześniej w jej debatach, czyli tzw. uśmiech niepełny - podkreśla ekspert. - Ona prawie wcale nie pokazywała zębów w czasie tej debaty, ponieważ ten element, ta forma uśmiechu podnosi bardzo silnie współczynnik męskości, współczynnik decyzyjności. Oznacza to, że jej doradcy uznali, że żeby pokonać Trumpa, trzeba pokazać Kamalę Harris jako wojowniczkę i to się udało - kończy.
Aleksandra Wieczorek, dziennikarka Wirtualnej Polski
Czytaj również: