Dawni towarzysze poróżnieni
Panu Rolickiemu nie podobają się zmiany w "Trybunie". Było OK, gdy on je przeprowadzał i gdy doprowadzał do ponadmilionowego deficytu - pisze nowy redaktor naczelny "Trybuny" Marek Barański w felietonie "Herr Rolicki".
01.07.2006 | aktual.: 01.07.2006 03:52
Pan Rolicki bije na alarm: beton naciera z lewej flanki. "Beton" to Szmajdziński, faryzeusz, który swym cieniem osłania Millera, i ja - bard betonu. Też z betonu, bo jakżeby inaczej. Mało nas, a mimo to Rolicki przepowiada, że wkrótce Olejniczak zatańczy tak, jak mu zagramy - zaznacza autor komentarza w "Trybunie".
Na ostatniej konferencji programowej SLD Rolicki nawoływał, by tacy jak my zniknęli z życia publicznego... Długo go trzyma. W czasach, gdy współkreował gierkowską "propagandę sukcesu", to była kwestia jednego telefonu. Był człowiek, telefon: "wypie..." go - i nie było człowieka. Wiem, co mówię - stwierdza Barański.
Dziś pan Rolicki nie jest już przybocznym "czerwonego Maćka", dziś jest lewicowym publicystą "niezależnym". Niezależnym wyłącznie od poczucia przyzwoitości. Jak można być publicystą lewicowym pracując dla najbardziej prawicowego niemieckiego koncernu prasowego zaciekle zwalczającego zarówno niemiecką socjaldemokrację, jak i polską lewicę.
Do dziejów hańby polskiego dziennikarstwa zaliczyć można okrzyknięcie przez "Fakt" zdrajcami Polski lewicowych posłów, którzy odważnie głosowali za przyjęciem przez Parlament Europejski rezolucji krytykującej Polskę za rasizm, ksenofobię i antysemityzm. Pan Rolicki jako lewicowy publicysta Springera nie miał w tej sprawie nic do powiedzenia.
Za to wydaje mu się, że ciągle ma coś do powiedzenia na lewicy. Jego "betonowe rewelacje" dowodzą, że zna się na niej jak świnia na deszczu. Grzeczność Olejniczaka galantnie dopuszczającego go do głosu na partyjnych zebraniach traktuje jak jego słabość. Ja nie jestem taki grzeczny. Zwłaszcza dla Herr Rolickiego. Niech spada - konkluduje Marek Barański w "Trybunie".(PAP)
Więcej: Trybuna - Zamiast stu słów