Dawid Ż. nie żyje. "Służby już wcześniej były w miejscu ukrycia zwłok"
Okazuje się, że podczas poszukiwań 5-letniego Dawida Ż. służby były wcześniej w tym miejscu, w którym znaleziono zwłoki chłopca. Wtedy je przeoczono, w sobotę udało się odnaleźć. Według śledczych, wszystko przez różną specyfikę poszukiwań.
- Faktycznie to miejsce, w którym ujawniono miejsce zwłok Dawida Ż. było sprawdzane. Służby wróciły w to miejsce, bowiem zmieniła się taktyka poszukiwań. Początkowo poszukiwania były ukierunkowane na odnalezienie dziecka żywego. Późniejsze informacje, świadczyły o tym, że pod uwagę brany był jednak czarny scenariusz. Wskazywały na to ekspertyzy i badania samochodu, po których zostały zabezpieczone ślady krwi należące do chłopca – mówi Wirtualnej Polsce Łukasz Łapczyński z prokuratury okręgowej w Warszawie.
Ciało Dawida Ż. w zaroślach
Przypomnijmy, 5-letni Dawid był poszukiwany od 10 lipca. W sobotę grupy poszukiwawcze z Komendy Stołecznej Policji przeszukiwały prawą stronę autostrady S2 na wysokości węzła Konotopa, niedaleko węzła Pruszków. O godzinie 13:43 dwóch policjantów znalazło ukryte w zaroślach zwłoki chłopca.
- To miejsce, gdzie sprawca zostawił ciało, zostało przez niego dobrze zamaskowane. Prawda jest taka, że jedna ze służb przychodziła przez to miejsce – mówił we wtorek w TVN 24 szef polskiej policji Jarosław Szymczyk. I jak dodał, nie byli to policjanci. Nie chciał jednak ujawnić, jaka formacja to była: czy strażacy czy też żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej.
Zmiana taktyki poszukiwań
– Później podjęliśmy decyzję o ponownych przeszukaniu terenów, które nie były sprawdzone przez policjantów. Zostały zmienione role – powiedział.
Dlaczego wówczas nie ujawniono zwłok dziecka? Według śledczych, ze względu na początkową specyfikę poszukiwań. - Te poszukiwania wyglądały mniej więcej następująco: tyralierą szli policjanci, wspierani przez żołnierzy WOT, przez strażaków, przez społeczności lokalne, natomiast celem tej tyraliery jest odszukanie chłopca oczywiście jeszcze żywego, rannego - mówił w poniedziałek rzecznik KGP Mariusz Ciarka.
Według insp. Marka Dyjasza, byłego szefa Wydziału Zabójstw Komendy Stołecznej Policji, 10 dni poszukiwań to nie jest długi czas w przypadku takiej akcji.
- Oczywiście, można było się zastanawiać, czy Dawid mógł być odnaleziony wcześniej. Ale znam sprawy, gdzie wiele lat były poszukiwane ciała. Bez skutku – mówi WP Marek Dyjasz.
To musiał być impuls
- Jak usłyszałem, że zwłoki były nakryte trawą i ukryte w zaroślach, to nadal jestem zdania, że ojciec dziecka nie planował i nie przygotowywał się do tego okrutnego wydarzenia. Działał pod wpływem silnych emocji i impulsu. Gdyby ojciec faktycznie zaplanował wcześniej morderstwo, to odnalezienie chłopca trwałoby znacznie dłużej – mówi nam były funkcjonariusz policji.
- Moim zdaniem, wcześniej czy później, zwłoki zostałyby znalezione. Jeśli nie przez służby, to np. przez przypadkowych przechodniów czy pracowników obsługi zbiornika wodnego. Te 10 dni poszukiwań to nie jest dużo. Dobrze, że w odpowiednim momencie, wycofano się z poszukiwań żywego dziecka. Przeanalizowano jeszcze raz materiał, dokładnie sprawdzono miejsca logowań telefonów i udano się do tych miejsc – ocenia Marek Dyjasz, były szef Wydziału Zabójstw KSP.
Przypomnijmy, jak wykazała sekcja zwłok 5-letni Dawid zmarł wskutek ran kłutych i wewnętrznego krwotoku. Ciosy zostały zadane ostrym narzędziem, prawdopodobnie nożem. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Warszawie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl