Daphne Park – żelazna dama brytyjskiego wywiadu
Była pierwszą Brytyjką w historii, która zajęła tak wysokie stanowisko w MI6. Niektórzy mężczyźni nie chcieli podobno przyjmować od niej instrukcji. Park okazała się jednak stanowcza i z biegiem czasu takich sytuacji było coraz mniej. W pewnym momencie Park zarządzała operacjami wywiadowczymi na obszarze całej półkuli zachodniej - mówi historyk Paddy Hayes, autor biografii legendarnej kobiety-szpiega Daphne Park, w wywiadzie z magazynem "Historia Do Rzeczy".
26.05.2016 19:04
Paddy Hayes: Z tego, co wiem, nigdy nawet nie rozważano awansu Park na szefa MI6. Jednakże kontakty ''M'' i Bonda przypominały relację, która łączy agenta wywiadu z tzw. kontrolerem, a taką rolę odgrywała w praktyce Park, kiedy zarządzała już operacjami wywiadowczymi na obszarze całej półkuli zachodniej.
Mieliśmy wspólnego znajomego, lorda Tordoffa, który nas skontaktował. Park zgodziła się na rozmowę, ale postawiła jeden warunek: nie będziemy rozmawiać o jej operacjach wywiadowczych. Spotkaliśmy się na herbacie w Izbie Lordów. Park miała bowiem dożywotni tytuł szlachecki, który otrzymała w 1990 r. od Margaret Thatcher. Sprawiała wrażenie osoby o zdecydowanych przekonaniach. Pamiętam, że bardzo lekceważąco wyrażała się o prozie Johna Le Carrégo. Jej zdaniem MI6 z książek Le Carré w niczym nie przypominał instytucji, w której pracowała ponad 30 lat. Jej MI6 kojarzył się z lojalnością i z koleżeństwem, a nie z czającymi się wszędzie zdrajcami. Tłumaczyła, że nie da się prowadzić agenta bez zaufania po obu stronach. Przyznaję, brzmiało to trochę naiwnie.
W jaki sposób Daphne Park trafiła do MI6? W nekrologach po jej śmierci znalazłam informację, że już jako dziecko uwielbiała książki Johna Buchana, m.in. jego powieść sensacyjno-szpiegowską ''39 stopni''. Zainspirowała ją literatura?
Zawsze chciała być szpiegiem. Po prostu. Wielu z nas marzy w dzieciństwie o medycynie albo dziennikarstwie, a ona postanowiła pracować w wywiadzie i dopięła swego. Myślę, że najważniejszą rolę odegrała II wojna światowa. Daphne Park zaraz po studiach, w 1943 r., wstąpiła do kobiecych oddziałów ochotniczych FANY (ang. The First Aid Nursing Yeomanry), w których zajęła się szkoleniem agentów wysyłanych do Francji. Uczyła ich szyfrowania. Dosłużyła się w tej pracy stopnia sierżanta. W tamtych czasach kobieta nie mogła w Anglii liczyć na więcej.
Według Clare Mulley, autorki biografii Krystyny Skarbek, w powojennej Wielkiej Brytanii bardzo długo milczano o bohaterstwie kobiet na froncie. Nie przysługiwały im nawet wojskowe odznaczenia...
Takie czasy. W SIS (ang. Secret Intelligence Service, czyli wywiadzie zagranicznym, inaczej MI6) aż do późnych lat 70. kobiety nie pełniły raczej funkcji szefa. Park była wyjątkiem. SIS działał jak typowy męski klub, dlatego koledzy Daphne nie potrafili zrozumieć, jak udało się jej osiągnąć taki sukces. Co ciekawe, sama Park nigdy nie narzekała na to, że jako kobiecie było jej trudniej awansować.
Christine Chilver, słynna wojenna agentka-prowokatorka, też starała się o pracę w MI6, ale jej nie chcieli. Jakim cudem właśnie Park się udało?
Daphne też miała problemy. Za pierwszym razem, w 1946 r., MI6 odrzuciło jej podanie. Park się nie zraziła. Wykorzystała wojenną znajomość z wpływowym wówczas Ianem Garrowem i wstąpiła do FIAT (ang. Field Intelligence Agency Technical). To była również tajna agencja, zajmująca się namierzaniem niemieckich naukowców, związanych z przemysłem zbrojeniowym i ze ściąganiem ich do Wielkiej Brytanii. Park wylądowała na dwa lata w Wiedniu i nie tylko zdążyła wykonać swoje zadania, lecz także nawiązała znajomość z ludźmi z miejscowej placówki SIS. Kiedy po powrocie znów złożyła podanie o pracę w MI6, została przyjęta.
Park odeszła z firmy dwa lata przed emeryturą. Mogła czuć niedosyt, bo nie została szefem MI6?
Park była pierwszą Brytyjką w historii, która zajęła tak wysokie stanowisko w wywiadzie. Owszem, powyżej kontrolera istnieją jeszcze dwa wyższe szczeble kariery, ale one mają charakter bardziej administracyjny. Nie ma w brytyjskim wywiadzie ważniejszego operacyjnego stanowiska niż kontroler. W tej roli Park pociągała za wszystkie sznurki. W sprawach operacyjnych CIA kontaktowała się właśnie z nią i to jej podlegała połowa wszystkich zagranicznych placówek MI6.
Miała wśród kolegów z firmy posłuch?
Na początku kariery było z tym trochę problemów. Niektórzy mężczyźni nie chcieli podobno przyjmować od niej instrukcji. Park okazała się jednak stanowcza i z biegiem czasu takich sytuacji było coraz mniej. Potrafiła niepostrzeżenie zmieniać się z doktora Jekylla w pana Hyde’a albo raczej z miłej, ciepłej cioci w typie Miss Marple w zdecydowaną i zimną Rosę Klebb, rosyjską agentkę z przygód Jamesa Bonda.
Nie wyglądała jak dziewczyna Bonda?
Nie była specjalnie urodziwa, choć zrobiła na mnie wrażenie interesującej. Często powtarzała, że przypominała dobrze odżywioną, tryskającą humorem misjonarkę. Tylko pozornie to porównanie jest niezrozumiałe. Park spędziła dzieciństwo w Afryce i na co dzień widywała tam misjonarzy. Sądziła zresztą, że taki wygląd jest w jej pracy atutem.
Miała jakieś typowe cechy szpiega?
Łatwość nawiązywania kontaktów z wpływowymi osobami. Oczywiście zajmowała się też werbowaniem i prowadzeniem szpiegów, np. na placówkach w Moskwie lub w Hanoi, ale jej największą zaletą była umiejętność zbliżania się do innych ludzi. Dzięki tej zdolności osiągnęła swoje największe wywiadowcze sukcesy. Zambia to dobry przykład, ale znajomości z afrykańskimi przywódcami nawiązała również w Kongu. W Lusace, w 1964 r., przy okazji przekazywania pieniędzy SIS na wybory poznała przyszłego prezydenta Kennetha Kaundę. Po jakimś czasie Park dowiedziała się o spisku wymierzonym w Kaundę, który z początku wydawał się jej nawet z punktu widzenia brytyjskich interesów korzystny [Zambia, dawniej Rodezja Północna, była wcześniej brytyjską kolonią – przyp. red.]. Ostatecznie doszła jednak do wniosku, że Wielka Brytania zyska w dłuższej perspektywie na pozostawieniu Kaundy przy władzy. Powiedziała mu więc o spisku i zdążył się obronić. Nigdy jej tego nie zapomniał.
Dlaczego Park nie skoncentrowała się na Europie Wschodniej? Mówiła przecież po rosyjsku.
Kiedy stacjonowała w Moskwie (1954–1957), jej możliwości były ograniczone. Werbowanie było trudne, zresztą MI6 nigdy nie miało zbyt wielu rosyjskich szpiegów. Do zadań Park należało więc m.in. monitorowanie gotowości sowieckich sił zbrojnych. Dopóki nie pojawiły się satelity, dopóty radary dawały tylko kilka minut na powiadomienie brytyjskiego rządu i sztabu o zagrożeniu. Dlatego wywiad miał zapewnić informacje o ewentualnym ataku znacznie wcześniej. W Afryce mogła osiągnąć znacznie więcej. Nawet najskuteczniejszy oficer wywiadu nie ma przecież zbyt często wpływu na zmiany rządów, jak było to udziałem Park. Zresztą w Afryce też walczyła z Sowietami. Rosjanie za wszelką cenę starali się powiększać tam swoje wpływy, a Park im to utrudniała.
Jakie operacje ułatwiły jej późniejszą karierę?
W 1959 r. dostała przydział do Leopoldville, stolicy Kongo, w momencie kiedy kraj wyzwalał się spod władzy Belgii. Zamieszkała w ogólnie dostępnej części miasta, z dala od zamkniętych osiedli, w których żyli europejscy dyplomaci. Codziennie, siedząc na werandzie ze szklaneczką whisky, gawędziła z miejscowymi. W krótkim czasie poznała premiera Patrice’a Lumumbę i połowę jego gabinetu. Zaufali jej do tego stopnia, że szmuglowała schowanego w bagażniku swojego niepozornego citroena 2CV sekretarza Lumumby przez granicę. Daphne uważała zresztą, że jej auto było świetną przykrywką, ''bo nikt nie traktuje poważnie kierowcy takiego małego samochodu''.
Patrice Lumumba, 1960 r. fot. Wikimedia Commons
Na kilka lat przed śmiercią przyznała podobno, że za zamachem na Lumumbę stało MI6. Jak do tego doszło?
Park szanowała premiera Lumumbę, ale kiedy się okazało, że zaczął szukać pomocy w ZSRS, sytuacja stała się niebezpieczna. Rosjanie chcieli podporządkować sobie Kongo, tak jak to zrobili z Kubą. Brytyjczycy i Amerykanie nie mogli na to pozwolić. Kiedy Lumumba powoli zaczął zachowywać się jak drugi Castro, postanowiono się go pozbyć. Park była w tę śmierć zamieszana, zresztą na krótko przed śmiercią opowiedziała o tym lordowi Lea. Wszystko, co robiła w Afryce, służyło oczywiście Wielkiej Brytanii, ale miało też na celu osłabienie sowieckich wpływów, dlatego kiedy premier Lumumba stał się dla Zachodu problemem, nie miała wątpliwości, że trzeba się go pozbyć. Tam, gdzie było to możliwe, wchodziła Rosjanom w drogę.
W 1975 r., już jako kontroler, z centrali w Londynie, zaangażowała się w przygotowanie wspólnej operacji z CIA i zachodnioniemieckiej BND w Portugalii. Od roku trwała tam rewolucja goździków. Jednym z pierwszych ruchów nowego lewicowego rządu było nawiązanie stosunków dyplomatycznych z ZSRS. W Lizbonie pojawiła się więc szybko placówka KGB, a Álvaro Cunhal, przywódca portugalskich komunistów, zaczął się potajemnie spotykać z szefem sowieckiej agentury, Światosławem Kużniecowem. Anglicy i Amerykanie obawiali się nie tylko tego, że stracą Portugalię, lecz także tego, że po śmierci gen. Franco to samo stanie się z Hiszpanią. Chodziło więc oczywiście o to, żeby nie dopuścić do przejęcia władzy przez komunistów. Brytyjczycy, za pośrednictwem MI6, mieli wówczas przekazać Rosjanom, że jeśli zajdzie taka potrzeba, to Zachód wyśle do Portugalii swoje oddziały.
Czy koledzy Park uważali, że jest wobec Rosjan zbyt wojownicza?
Niektórzy nazywali ją z przekąsem wojownikiem zimnej wojny. Ona była jednak konsekwentna. Podobnie bezkompromisowo oceniała sytuację w Wietnamie – od 1969 r. oficjalnie odgrywała w Hanoi rolę konsula, a nieoficjalnie szpiegowała – uważała, że wycofanie się Amerykanów, najpierw z południa Wietnamu, a później w ogóle z wojny z komunistami wspieranymi przez ZSRS, było błędem. Nieustępliwością i podejrzliwością w stosunku do Rosjan przypominała trochę Margaret Thatcher.
Park była konserwatywnym torysem (śmiech). Nie znosiła komunistów, IRA i lewicy. Nie lubiła również Francuzów, choć świetnie władała językiem Moliera. Swoje poglądy niuansowała za to w sprawach Afryki. Udało się jej nawet złagodzić nastawienie Thatcher do afrykańskich przywódców, takich jak Kenneth Kaunda, których pani premier traktowała na równi z terrorystami z IRA. Przekonała ją, że są wykształceni i można się z nimi dogadać.
Co łączyło Park z Thatcher?
Park lubiła i podziwiała Thatcher. Kiedy odeszła na emeryturę, pani premier mianowała ją członkiem Rady Mediów, bo miała nadzieję, że Park zrobi porządek w stronniczej BBC. Konserwatyści oskarżali wtedy dziennikarzy BBC o lewicowy przechył. Park chyba się sprawdziła. Alasdair Milne, dyrektor BBC, został zwolniony. Stopniała też grupa lewicujących producentów, która trzęsła dotąd brytyjską telewizją. Milne powiedział później, że pod ciepłą, kojarzącą się z Miss Marple powierzchownością Daphne Park kryły się bezwzględność i chłód.
Czy kiedy była czynnym pracownikiem wywiadu, Rosjanie zdawali sobie sprawę z jej istnienia?
Oczywiście. KGB namierzyło ją już w Moskwie, gdzie od 1956 r. oficjalnie odgrywała rolę sekretarza ambasady, a w rzeczywistości była szefem miejscowej placówki MI6. KGB z pewnością obserwowało jej dalszą karierę. W pewnym momencie pojawiły się nawet plotki, że Park była sowieckim szpiegiem. Prawdopodobnie musiała powiedzieć coś, co wzbudziło podejrzenia. Nie natrafiłem jednak na żaden ślad, który świadczyłby o tym, że Rosjanie w ogóle próbowali ją zwerbować, zresztą Park była prawdziwą patriotką. Ceniła lojalność.
Kim Philby, podobizna z rosyjskiego znaczka pocztowego, 1990 r. fot. Wikimedia Commons
A jak zareagowała na zdradę Kima Philby’ego i reszty?
Obrzydzeniem. Była zdruzgotana. Może nawet mniej przejęła się zdradą Philby’ego, bo praktycznie go nie znała (wstąpiła do służby w 1948 r., w czasie kiedy Philby był już w Ankarze). Bardziej przygnębił ją Anthony Blunt. Dobrze się znali z czasów, kiedy Blunt działał w Berlinie Zachodnim. Był w firmie naprawdę lubiany. Ostra reakcja Park wiązała się też oczywiście z jej niezwykle krytycznym nastawieniem do Rosji. To się nie zmieniło nawet wtedy, kiedy skończyła się zimna wojna. Przestrzegała przed Putinem, którego uważała za człowieka kompletnie pozbawionego skrupułów.
Przechodziła jakieś kryzysy?
Była strasznie zmęczona po pobycie w Hanoi. Mieszkała tam podobno w budynku, w którym wcześniej znajdował się dom publiczny, a po jej pokoju biegały szczury. Władze doskonale wiedziały, że jest szpiegiem i właściwie nie mogła się nigdzie ruszyć bez ogona. Po powrocie do Anglii wzięła roczny urlop. Podobno przeżyła załamanie nerwowe, ale nie znalazłem żadnego potwierdzenia tej plotki.
Jak reagowała na niebezpieczeństwo?
Była naprawdę odważna, ale kiedy pytano ją o zagrożenia, bagatelizowała je. Zawsze powtarzała, że wzorem prawdziwej odwagi była dla niej nieśmiała, skromna angielska guwernantka, która pracowała przed wojną w Warszawie, a kiedy weszli Niemcy, została. Podobno udało się jej uratować wielu pilotów strąconych nad Polską. Do dziś nie udało mi się odkryć szczegółów tej historii.
Wielokrotnie otarła się o śmierć. Zazwyczaj podróżowała sama. Któregoś dnia zauważyła w Kongu zbliżający się uzbrojony po zęby oddział żołnierzy. Zatrzymała auto i kiedy podeszli, zapytała, czy jej pomogą, bo ma kłopoty z gaźnikiem. I tak się jej upiekło. Czasem świadomie pakowała się w kłopoty. Kiedy pracowała w Moskwie, wybuchł kryzys sueski. Park przedostała się więc potajemnie na Krym, żeby sprawdzić, czy Rosjanie rzeczywiście przygotowywali się do interwencji zbrojnej.
Czy w czasach zimnej wojny miała jakieś rywalki wśród szpiegów?
Wśród Brytyjek wymieniłbym Metę Ramsay. Była młodsza od Daphne i mówiła świetnie po rosyjsku. Rozpracowywała blok wschodni, stacjonowała m.in. w biurach MI6 w Helsinkach i Sztokholmie, a co ważniejsze – brała udział w zwerbowaniu Olega Gordijewskiego. Po drugiej stronie działała Elizawieta Iwanowna. Co ciekawe, pracowała razem z mężem, Michaiłem Isakowiczem, pod fałszywym nazwiskiem Mukasei. Działali przez 30 lat i nigdy nie zostali odkryci. Legendowanym krajem pochodzenia Elizawiety była zresztą Polska. Mukaseiowie mieli dwoje dzieci, z którymi wolno im było przebywać przez miesiąc w roku.
Daphne nie miała męża i dzieci. Brakowało jej tego?
Przeżyła co najmniej dwie wielkie miłości. W czasie wojny zakochała się w artyście Douglasie DeWicie Bazacie. On potraktował tę znajomość jak flirt, a ona jak wielką miłość. Złamał jej serce. Po tym niefortunnym związku Park zakochała się znów dopiero po czterdziestce. Miała romans z żonatym mężczyzną. Spotykali się, ale nigdy nie zamieszkali razem. Udało się jej latami ukrywać ten związek przed kolegami z firmy!
Moim zdaniem, właśnie w takim sekretnym, niezobowiązującym związku było jej dobrze. Według przyjaciół Park nie miała też silnego instynktu macierzyńskiego, zresztą trudno się temu dziwić. Opuściła dom rodzinny w wieku zaledwie 11 lat i wyjechała do Anglii z Tanzanii. Zamieszkała u starszej o 50 lat ciotki jej mamy. Myślę, że te przeżycia miały na nią silny wpływ. Jej studenci [na emeryturze została dziekanem swojej macierzystej uczelni Somerville w Oksfordzie, którą notabene skończyła też Margaret Thatcher – przyp. red.] wspominali, że nie należała do zbyt wylewnych osób.
Była już po osiemdziesiątce, kiedy ją zapytano, czy byłaby gotowa wrócić do pracy w firmie. Odpowiedziała: ''Oczywiście, w jednej chwili''...
Ona naprawdę kochała ten zawód. Żałowała chyba tylko jednego: długiej rozłąki z matką.
Paddy Hayes – irlandzki historyk służb specjalnych, pisarz i przedsiębiorca, absolwent Uniwersytetu Harvarda. W Wielkiej Brytanii ukazała się jego książka pt. "Queen of Spies. Daphne Park, Britain’s Cold War Spy Master" ("Królowa szpiegów. Daphne Park, as brytyjskiego wywiadu z czasów zimnej wojny"). Jest to pierwsza biografia jednej z najważniejszych kobiet w historii MI6.