Danuta Huebner: nie było poszukiwania winnych
Szczyt właściwie był szczytem rozmów dwustronnych i w czasie tych rozmów było wspólne zastanawianie się, co zrobić, natomiast nie było poszukiwania winnych - powiedziała Danuta Huebner, gość Sygnałów Dnia.
15.12.2003 | aktual.: 15.12.2003 10:18
Sygnały Dnia: Po szczycie w Brukseli Adam Michnik w dzisiejszym komentarzu w Wyborczej napisał, że był to pierwszy szczyt, na którym zaprogramowano kontrolowane fiasko.
Danuta Huebner: — Oczywiście, interpretacje dzisiaj mogą być bardzo różne. Prawdą jest, że zapadły decyzje, żeby konferencja międzyrządowa po prostu trwała, bo to nie jest ani zerwanie, ani odłożenie, tylko konferencja się po prostu nie skończyła. Konferencja się kończy wtedy, kiedy dochodzi się do tzw. wspólnej zgody. Nie doszliśmy do tej wspólnej zgody, myślę, że było za mało czasu i dlatego będziemy kontynuować w ramach prezydencji irlandzkiej, która zaczyna w styczniu przewodniczenie Unii Europejskiej na pół roku.
Sygnały Dnia: A czy zgoda w ogóle była możliwa, kiedy polska delegacja siadała do samolotu mającego polecieć do Brukseli?
Danuta Huebner: — Nie wiem, czy państwo pamiętacie, panowie pamiętają, ale przed tym szczytem w Brukseli właściwie nikt tak bardzo nie zakładał się, że ten szczyt zakończy się również z zakończeniem konferencji międzyrządowej. Nawet najbardziej wytrawni, doświadczeni politycy mówili: najwyżej pół na pół. Ale to było wszystko, nikt się nie zakładał. Więc myślę, że tak naprawdę nie powinno to być zaskoczeniem, aczkolwiek zawsze pewna ulga jest, kiedy jakiś proces rozpoczęty kończy się, ale zakończenie dzisiaj oznaczałoby dziesięć tygodni konferencji międzyrządowej. To byłoby bez precedensu. Nigdy tak szybko się nie udało niczego ustalić.
Sygnały Dnia: Kolejny bardzo krótki komentarz: "Jednak sukces". Czy i dlaczego jednak?
Danuta Huebner: — Jednak sukces, dlatego że pierwsze reakcje… myśmy tam, oczywiście, siedzieli trochę odcięci od… tyle, co Internet wtedy była jedyna informacja. Może trochę przesadzam, ale jednak byliśmy odcięci od świata, ale jednak świat podawał, na ile mi wiadomo: fiasko, klęska, nie udało się, takie były pierwsze reakcje, natomiast one były… no, były takimi reakcjami chwili, myślę, ale sukces w tym sensie, że myślę, że dobrze się stało, dlatego że ewidentnie mieliśmy za mało czasu na przedyskutowanie sprawy niebywale ważnej, poważnej dla nas wszystkich, dla całej Europy, dla nas, Polaków także. Więc będziemy mieć trochę więcej czasu na refleksję, na pomyślenie, na znalezienie tego pola, które będzie polem wspólnych rozwiązań, rozwiązań akceptowanych dla wszystkich przez wszystkich.
Sygnały Dnia: Czy jest pani zwolennikiem poszukiwania winnych, komu zawdzięczamy, że się nie udało? Bo prasa jest pełna doniesień najróżniejszych…
Danuta Huebner: — No właśnie, prasa. Nie było takiej atmosfery na samym szczycie, nie było na sesjach plenarnych w czasie rozmów dwustronnych. Szczyt właściwie był szczytem rozmów dwustronnych i w czasie tych rozmów było wspólne zastanawianie się, co zrobić, natomiast nie było poszukiwania winnych, w ogóle takiej atmosfery, bo to jest taka atmosfera, bo od tego się zaczyna, prawda? Nie było takiej atmosfery zupełnie.
Sygnały Dnia: Podobno podczas końcowego obiadu ustalono, że nie będziemy szukali winnych. Tak ustalili przywódcy i pracujemy dalej.
Danuta Huebner: — To znaczy to jest końcowy obiad, po prostu ostatnia sesja odbywała się w takim momencie, że podawano również kanapki czy takie bardziej wyrafinowane dania i można to tak nazwać końcowym obiadem. Wtedy wszyscy wypowiadając się, mówili o tym właśnie, że nie ma winnych, że nic się złego nie stało, że jednak rozmawiajmy dalej, pracujmy dalej.
Sygnały Dnia: Znaleźliśmy taką informację w dzisiejszej prasie, mianowicie Czesi wzięli na siebie odpowiedzialność za niepowodzenie szczytu. Jeden z czeskich dzienników napisał, że do jakiej to organizacji Czesi się nie zapiszą, to zaraz są z tego powodu kłopoty, więc to prawdopodobnie przez nich też się nie udało.
Danuta Huebner: — Jak widać, dowcipne media są nie tylko w Polsce.