Dane, które zaszokowały Wielką Brytanię
Na Wyspach prawie 99 na 100 seksualnych przestępców chodzi bezkarnie po ulicy. Kto jest temu winien? Obnażanie, molestowanie, gwałty - rocznie ok. pół miliona osób przyznaje, że padło ofiarą przestępstwa na tle seksualnym, z czego tylko co dziesiąta sprawa trafia na policję. Wyrok otrzymuje jedynie 1,1 proc., czyli 5 620 sprawców. - Niestety, ale te dane nas wcale nie dziwią - oświadczyła Jo Wood z organizacji Rape Crisis.
Z danych opracowanych przez brytyjskie Ministerstwo Sprawiedliwości, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych oraz Urząd Statystyczny (ONS) wynika także, że ofiarami przestępstw seksualnych stało się w przeszłości aż 20 proc. kobiet. Spośród 69 tys., które w 2012 r. zostało zgwałconych, tylko 15 proc. poszło z tym na policję.
Kobiety twierdziły, że zataiły fakt seksualnego ataku, ponieważ "były zbyt zakłopotane", przestępstwo wydawało im się "błahe" lub nie wierzyły, że oficerowie mogą im pomóc. Co więcej, 9 na 10 ofiar przyznało, iż doskonale wiedziały, kim jest sprawca.
- Te szokujące dane powinny zmusić odpowiednie służby do natychmiastowych działań - stwierdziła była minister pracy i emerytur, Yvette Cooper.
Zdaniem ministra sprawiedliwości, Jeremy Wrighta, brytyjska policja robi w tej kwestii to, co do niej należy. - Nie możemy pozbawiać policji prawa do zachowywania dyskrecji w pewnych sprawach. Z drugiej strony, opinia publiczna ma prawo oczekiwać, że ludzie, którzy popełniają poważne przestępstwa, zostaną postawieni przed sądem - dodał.
(A.C.)