Dała sobie wyciąć zdrowe organy. Rozpoczął się jej proces
Lekarze z Bełchatowa zdecydowali się operować kobietę na podstawie dostarczonej przez "chorą" sfałszowanej dokumentacji medycznej. Wynikało z niej, że ma raka. Wycięto jej żołądek, śledzionę i fragment przełyku. Po operacji sprawą zajęła się prokuratura.
Proces o sfałszowanie dokumentacji medycznej Marty M. rozpoczął się w poniedziałek w Sądzie Rejonowym w Gliwicach. Jak informuje "Dziennik Zachodni", sąd wyłączył jawność rozprawy.
Kobieta w czerwcu 2016 r. zgłosiła się do szpitala w Bełchatowie z dokumentacją medyczną, z której wynikało, że ma raka żołądka. Marta M. miała ze sobą wyniki badań z placówki w Pyskowicach oraz Zakładu Medycyny Sądowej w Katowicach.
Lekarze zdecydowali się na przeprowadzenie operacji. Po wszystkim okazało się, że kobieta wcale nie miała raka. Całą dokumentację zrobiła na podstawie wzorów druków znalezionych w internecie. Kiedy sprawa wyszła na jaw, biegli lekarze stwierdzili u niej zespół Münchhausena polegający na wywoływaniu objawów choroby w celu hospitalizacji.
Prokuratura wnioskowało o umorzenie śledztwa ws. Marty M., ale nie zgodził się na to sąd. Nie było to jej pierwsze fałszerstwo. Kiedyś podrobiła podpis prokuratora, aby móc reprezentować wymyślonego przez nią chłopca z domu dziecka.
Jak podaje "Dziennik Zachodni", kobieta przyznała się do sfałszowania dokumentacji medycznej, ale nie potrafiła wytłumaczyć swojego zachowania.