Daj, a będzie ci dane
Po co obdarowujemy się prezentami? By sprawić komuś przyjemność? Na samym końcu. To rytuał rodem z odległych czasów. Nie wyrośliśmy z niego mimo cywilizacyjnej otoczki
06.12.2007 | aktual.: 06.12.2007 10:18
No i zaczęło się... Z czego ucieszyłaby się mama? Co chciałaby dostać siostra? Słyszałeś może, czy babcia nie wyrażała jakiegoś życzenia? – Jeśli o mnie chodzi, to chciałbym pod choinkę pasek do spodni – wtrąca tata.
Ustalenie listy życzeń i marzeń to jednak tylko początek. Następnym etapem jest wyprawa do sklepów, gdzie wśród innych zdesperowanych kupujących zrealizujemy zamówienie w imieniu Świętego Mikołaja. Tylko właściwie... dlaczego?
Co skłania nas do tych corocznych prezentowych rytuałów? Jaki instynkt nakazuje obdarowywać się – nie tylko zresztą w czasie Gwiazdki, ale także przy okazji wielu innych okoliczności: urodzin, imienin, ślubów, chrztów...
W świecie zwierząt sprawa jest oczywista: chodzi o seks. Weźmy takie muchówki wujkowate. Samica dostaje od samczyka upolowanego owada oplecionego jedwabną nitką. Albo płatek kwiatka w kłębku nici. Ptaki podarowują sobie budulec na gniazdo. Tak jest u niektórych kormoranów i pingwinów. Samiec pingwina Adeli daje samiczce czerwony kamień. To wszystko stanowi jednoznaczny komunikat: chcę mieć z tobą dzieci.
W świecie ludzi sprawy nie wyglądają tak prosto – dary mające skłonić do prokreacji to jedynie promil promila skomplikowanych rytuałów obdarowywania i z pewnością nie należą do nich podarki bożonarodzeniowe. O co więc chodzi z tymi prezentami?
Prezent za prezent
Ludzka skłonność obdarzania innych rozmaitymi przedmiotami zaintrygowała uczonych dobrze ponad sto lat temu. Pretekstem do pochylenia się nad tym dziwacznym zachowaniem stały się zwyczaje odległych ludów, które po koniec XIX i na początku XX wieku pojechała badać raczkująca antropologia. Jednym z przedstawicieli tej młodej podówczas nauki był nasz rodak Bronisław Malinowski. W swych naukowych peregrynacjach dotarł na Wyspy Trobriandzkie w pobliżu Nowej Gwinei. Odkrył tam zwyczaj wymiany podarunków zwany kula.
– Polega to na tym – wyjaśnia profesor Małgorzata Szpakowska, antropolog kultury z Uniwersytetu Warszawskiego – że co roku mieszkańcy jednej wyspy wyruszają na inną w celu wymiany określonych przedmiotów. Pierwszym z nich jest naszyjnik wykonany z czerwonej muszli, który „podróżuje” po szlaku kula w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara. W zamian za naszyjnik dostaje się naramiennik z białej muszli, który wędruje przeciwnie do ruchu wskazówek zegara. Wymiana na szlaku kula odbywa się w ściśle określonych odstępach czasu. Udział w kula biorą mieszkańcy wszystkich wysepek – dostają przedmiot, przechowują przez chwilę i przekazują kolejnym osobom.
Wyprawy kula są naprawdę czasochłonne i wymagają dużego nakładu sił i środków. Jaki jest zatem cel w wymienianiu naszyjnika na naramiennik?
– Chodzi o zacieśnianie więzi społecznych – wyjaśnia profesor Szpakowska. – Jeśli można by to porównać do czegoś z naszego świata, to najbardziej odpowiednie wydaje mi się wysyłanie pocztówek z pozdrowieniami.
To podobieństwo zauważyli i inni. Nie bez powodu firma telekomunikacyjna Vodafone postanowiła udostępnić swoim abonentom usługę opartą na zasadzie kula. Na pomysł wpadł zresztą zatrudniony przez nią antropolog Richard Harper.
Już w roku 2003 posiadacz telefonu komórkowego mógł zamówić usługę o nazwie „postcard”. Wystarczyło wysłać obrazek MMS i tekst do Vodafone, a tam drukowano kartkę pocztową dostarczaną następnie do wskazanego adresata. Kartka – jak naszyjnik z muszelek – jest czymś trwałym, w odróżnieniu od MMS‑a. Odbiorca kartki może chcieć wysłać własną kartkę do kogoś innego, podtrzymując kontakty towarzyskie i rozszerzając krąg klientów sieci. Czy to zrobi? Na pewno. W dar wpisana jest bowiem zasada wzajemności.
Ofiarować siebie
Ile razy zdarzyło się wam czuć źle, kiedy – obdarowani z jakiejś okazji – nie mogliście zrewanżować się niczym odpowiednim? Nic w tym dziwnego: każdy dar wymaga bowiem przeciwdaru. Podkreślał to mocno jeden z głównych badaczy „daru w kulturze”, francuski socjolog i antropolog Marcel Mauss. Wzajemność daru jest obowiązkiem. Co jednak powoduje, że obdarowany wie, iż musi obdarować obdarującego?
„Maorysi mówią o hau (duchu) daru – pisze w książce »Sequel. Dalsze przygody kultury we współczesnym świecie« antropolog, profesor Wojciech Burszta. – To, co otrzymałem od ciebie, dałem komuś trzeciemu. Od niego otrzymuję dar w rewanżu. Teraz muszę go dać tobie, bo to właściwie twój dar, tkwi w nim bowiem hau twego daru.
Jak pisze Marcel Mauss: „Z tego wynika, że ofiarować coś komuś to ofiarować coś z siebie (...). W tym systemie myślowym rozumie się jasno i logicznie, że trzeba zwrócić innemu to, co jest w rzeczywistości cząstką jego natury i substancji; albowiem przyjęcie czegoś od kogoś jest przyjęciem czegoś z jego istoty duchowej, z jego duszy”. Tak więc otrzymana rzecz nie jest martwym przedmiotem – konkluduje profesor Burszta. – Bo nawet przekazana w inne ręce zatrzymuje zawsze coś z tego, który ją ofiarował.
Dar wywołuje reakcję
Czy zatem obdarowanie kogoś może być tak całkiem bezinteresowne? Naukowcy nie mają wątpliwości: nie. Nawet bowiem w działania charytatywne wpisana jest zasada wzajemności. Wysyłamy koce do ofiar tsunami, bo gdzieś wewnętrznie mamy przekonanie, że takie same koce otrzymamy również wtedy, gdy nasz dom zaleje powódź. Ja pomogłem tobie, ty pomożesz mi. Naszym altruistycznym porywom – wbrew temu, co chcielibyśmy o sobie myśleć – częściej towarzyszy poczucie obowiązku względem grupy niż współczucie.
Polska etnolożka Anna Zadrożyńska pisze: „Dar zawsze powoduje konsekwencje. Po to w ogóle ludzie się nim posługują. Dar wywołuje reakcję odwzajemnienia i jest to właściwość tylko umysłu ludzkiego. Na darze opierają się wszelkie znane w kulturze kreacje więzi międzyludzkich”.
Jak jednak wszystkie te antropologiczne teorie mają się do dzisiejszego zachodniego świata, w którym dar stał się po prostu prezentem, a prezent – zwykłym towarem? I jak w to wszystko został wmieszany Święty Mikołaj?
Walka na dary
Wydaje się, że prezenty otrzymy-wane od Mikołaja wymykają się skomplikowanym regułom społecznych zobowiązań. Ot, miły – coraz bardziej świecki i skomercjalizowany zwyczaj. Ha! Tylko pozornie.
Czy znany jest wam obyczaj potlaczu? Nie? Nic dziwnego. To ceremonia przeprowadzana wśród plemion Indian Ameryki Północnej żyjących na północno‑zachodnim wybrzeżu Pacyfiku.
Potlacz to swego rodzaju walka na dary. Czasami biorą w niej udział jedynie wodzowie, innym razem całe klany. Najogólniej rzecz ujmując, chodzi tu o współzawodnictwo w rozrzutności. Ten, kto może wydać więcej, otaczany jest większym szacunkiem niż ten, który daje mniej. Ostateczna forma potlaczu jest taka, kiedy przedmioty są niszczone, rozbijane, palone lub wrzucane do morza. W skrajnych przypadkach wodzowie podpalają swoje domy. Zniszczenie bowiem to zdaniem Indian najdoskonalsza forma potlaczu, bo zniszczonych przedmiotów nikt nie odzyska. Zostały darowane raz na zawsze. Bezpowrotnie. A istotą potlaczu jest obowiązek dawania.
Biali w 1884 roku zakazali tego obyczaju w trosce o dobrobyt Indian. Nie był to wszak lud bogaty, po cóż więc miał tak bezsensownie trwonić cenne dobra? Na nic jednak zdały się zakazy. Obyczaj trwał dalej w podziemiu, aż do kapitulacji białych i odwołania zakazu w 1951 roku.
Czy zresztą był on racjonalny z punktu widzenia zachodniej cywilizacji? Przyjrzyjmy się sobie...
Ile mogę dać?
Idą święta, więc kupujemy prezenty. Idealny prezent – jak dowodzi amerykański antropolog R.W. Belk – powinien być luksusem, dobrem, na które obdarowany sam by sobie nie pozwolił. Odrobinę nierozsądny – raczej jedwabna koszulka niż flanelowa piżama. Wszak nadzwyczajność przedmiotu, który dajemy, podkreśla nadzwyczajność obdarowywanej osoby.
Obdarowujący powinien tak-że dla zdobycia prezentu ponieść pewne wyrzeczenia – albo finansowe, albo związane z tym, że zdobycie odpowiedniego podarku zajęło mu dużo czasu. Najlepszy prezent to taki, który trudno dostać – na przykład dlatego, że na płytę trzeba polować na eBayu i sprowadzać ją od kolekcjonera z Brazylii. A książka jest wydaniem specjalnym z autografem autora i dostępna jest jedynie w stu egzemplarzach.
Ile w tym prezentowym rytuale podobieństw do potlaczu! Potlaczowe dary też przede wszystkim miały być piękne, nie praktyczne. Wymagały ogromnego nakładu pracy.
Biali ludzie zakazali Indianom odbywania potlaczu, chcąc ich przekonać, że to nieracjonalne działanie. A czy sami w świątecznym obdarowywaniu wykazują rozsądek? A gdyby ktoś nam zabronił sprawiania sobie nawzajem prezentów? W końcu szkoda kasy i wysiłku – czy nie lepiej zainwestować je w coś pożytecznego? O, niedoczekanie!
Bo dawanie świadczy o nas samych. Podnosi nam samoocenę. Jestem wart tyle, ile mogę dać. I niekoniecznie przekłada się to na pieniądze. Chodzi także o wysiłek, czas, poświęcenie. Wzajemne obdarowywanie wzmacnia społeczne więzi. Daję ci coś wartościowego, więc myślę o tobie. Jesteś dla mnie ważny.
Dzisiejszy prezent to echo zwyczajów dobiegające z czasów, kiedy dar był jeszcze darem, a Święty Mikołaj nie mieszkał w supermarkecie. Czy w tym kontekście kolejny pasek do spodni dla taty nabierze głębszego znaczenia? Nie wiem. Ale może wyprawa do sklepu z listą podarków dla rodziny zyska odrobinę trobriandzkiego blichtru. Skoro bowiem można było przemierzać ocean czółnem tylko po to, by podarować komuś naszyjnik z muszelek, jak błahe wydaje się przy tym wielogodzinne poszukiwanie wolnego miejsca na parkingu pod galerią handlową...
Olga Woźniak
Niezwykłe prezenty:
- Tiara od Swarovskiego – prezent Britney Spears dla jej pieska Bit Bit kosztował 110 dolarów.
- Statua Wolności – dar rządu francuskiego dla USA ofiarowany w stulecie uchwalenia Deklaracji Niepodległości.
- Tego różowego cadillaca, rocznik 1955, Elvis podarował swojej mamie, dla której to auto było symbolem luksusu.
- Trzy dni przed ślubem córki sułtana Brunei narzeczony przysyłał jej do domu podarunki. Wśród nich biżuterię, szaty i bardzo kosztowną kopię Koranu.
- The Kalizma, jacht – prezent Brada Pitta dla Jennifer Aniston, należał kiedyś do Elizabeth Taylor. Ta dostała go od męża.
- Na 40. urodziny Elizabeth Taylor dostała od męża Richarda Burtona brylant, który potem sprzedała na aukcji charytatywnej za trzy miliony dolarów.
- Colt kaliber 45 to prezent Elvisa- Presleya dla prezydenta Nixona.
- Pałac Kultury i Nauki – tego prezentu dla Polski od „narodu radzieckiego” nie można było nie przyjąć.
Prezent to towar:
Szacuje się, że co roku obywatele USA wydają na świąteczne zakupy około 14 miliardów dolarów (4,5 procent ogólnych wydatków na konsumpcję). Najwięcej na prezenty wydają Japończycy – około 96 miliardów dolarów rocznie (6 procent wydatków na konsumpcję). Polacy plasują się daleko za nimi ze swoimi skromnymi 4 miliar-dami złotych rocz-nie. Co kupujemy najchętniej? Dane TNS OBOP z 2006 roku: kosmetyki (50 procent) i sło-dycze (47 procent). Nieco mniej osób planuje położyć pod choinką zabawki (39 procent) i ubrania (36 procent). Co piąty z nas deklaruje, że zamierza kupić książki i komiksy, a 15 procent biżuterię.
Poradnik Świętego Mikołaja
Nie tylko dla dzieci wyczesane z sieci
Zamiast błąkać się po centrach handlowych w poszukiwaniu gwiazdkowych upominków, zostań w domu! Doradzimy ci, gdzie w sieci szukać drobiazgów oryginalnych, niepowtarzalnych, a nawet przyjaznych środowisku
Kobieco
Kiedy przegląda się strony internetowe z ofertą młodych artystów, można mieć wrażenie, że cała Polska w pocie czoła haftuje, dzierga, wyszywa, modeluje, nawleka, skleja i skręca. W efekcie powstają niepowtarzalne torebki, paski, kolczyki, bransoletki, wisiorki, czapki oraz broszki. I najczęściej są to pojedyncze egzemplarze, więc oryginalność gwarantowana! Buszując po największych internetowych targowiskach, na których dostępne są autorskie kolekcje, nie możecie ominąć Wylęgarni (www.wylegarnia.pl), Pakamery Artystycznej (www.pakamera.pl), Decobazaaru (www.decobazar.pl) czy Art Boutique (www.artboutique.pl) oferujących niezliczenie wiele niepowtarzalnych, pomysłowych, ładnych przedmiotów, które przede wszystkim sprawią przyjemność dziewczynom i kobietom.
I tak znajdziecie tu coś dla kuzynki, która jest elegancką młodą damą (ciepłe mufki), dla siostry, która latem nie schodzi z roweru (kolorowe torebki na bagażnik i na kierownicę), dla zapracowanej mamy (oryginalna torba na laptop – zamiast posępnej biurowej czerni materiał w kratkę lub w kwiaty), dla przyjaciółki (kolczyki z pawich piór albo elegancka torebeczka z tkaniny w złote ornamenty o wdzięcznej nazwie Córka Turka). Niejedna babcia ucieszy się pewnie z termoforu w pasiastym pokrowcu z angielskiej bawełny.
Pewnie trudno w to uwierzyć, ale z pomocą projektantów możecie być oryginalni nawet wtedy, gdy upieracie się, by wręczyć komuś krawat i spinki do mankietów. Na wspomnianych stronach możecie wyszperać bowiem czarny krawat, który patrzy (dzięki plastikowym ruchomym oczkom), i spinki z ziarenkami kawy zatopionymi w przezroczystej masie.
Wyobraźnia projektantów nie zna granic, w internetowych sklepikach znajdziecie nawet wełniane torebki w kształcie zegarów lub biżuterię, której głównym składnikiem jest... cynamon.
Zabawnie
Na piękne prezenty czekają jednak przede wszystkim dzieci. Na pozór sklepowe półki uginają się od zabawek, bardzo trudno jednak ze stosu plastikowego bezguścia wyłowić coś, co będzie i ładne, i pożyteczne, i na dodatek bezpieczne. Jeśli szukacie zabawek, które – nie bądźmy hipokrytami – nie tylko uszczęśliwią dziecko, ale także nie obrażą waszego poczucia smaku, koniecznie odwiedźcie Kalimbę (www.kalimba. pl).
Pracownia Natki Luniak powstała właśnie dlatego, że ona sama, nie mogąc znaleźć nic ciekawego w sklepach dla swojej córeczki, zaczęła robić zabawki. Z drewna, tektury, bawełny, pluszu i niesamowitej plastycznej wyobraźni Natka Luniak wyczarowuje przytulanki: zwierzaki, puzzle, koniki na patyku, bączki. Wielokrotnie na-gradzane przedmioty nawiązują do starych zabawek (jak kamyki do gry w ciupy – kto jeszcze ją pamięta?!), są proste, bezpretensjonalne, a wiele z nich bawi i uczy jednocześnie. Na przykład śliczne drewniane domino ze zwierzętami do nauki niemieckiego. „Do rysunku spasuj słowo/ Już niemiecki znasz częściowo” – przekonuje wierszyk dołączony do domina. Niebanalne zabawki to również Alelale mieszkającej we Francji Polki Anny Żelazowskiej (do kupienia w krakowskim sklepie Lululiving – www.lululiving.pl – i w warszawskiej Mufce – www.mufka.blox.pl). Paskudne i słodkie jednocześnie szmaciane stwory z wielkimi oczami mogą służyć za poduszki lub przytulanki. Są tak uro-cze, że pewnie miałby się ochotę do
nich poprzytulać – bez podtekstów! – niejeden dorosły. Tak jak niejeden dorosły sam ulegnie magii kalejdoskopów robionych przez Amomirellę (www.amomirella.com) – każdy z nich jest jak wyprawa do zupełnie innego magicznego świata.
Na ładne tradycyjne zabawki traficie również w galerii LudowoMi (www.ludowomi.pl), tu w kategorii „pacholęta” najdziecie drewnianą kołyskę dla lali lub drewniane alowane koniki na kółkach, które śmiało mogą rywalizować ze słynnym plastikowym Ponny. LudowoMi, gdzie oczywiście przedmioty wykonywane są ręcznie, to kopalnia prezentów z ludowymi motywami, które ucieszą i wuja z Chicago, i modną kuzynkę. Ten pierwszy będzie ronił łzy nad koronką kurpiowską z motywem orła białego, a ta druga ucieszy się z modnej biżuterii wykorzystującej elementy folkloru, na przykład z kolczyków z pawiami albo filcowych broszek przypominających ludowe wycinanki. Kupując tutaj, możecie połączyć przyjemne z pożytecznym. W LudowoMi sprzedają szyte z lnu i naturalnych materiałów obrusy i pościel podopieczni siostry Małgorzaty Chmielewskiej ze Wspólnoty „Chleb Życia”. Dochód ze sprzedaży przeznaczony jest na wsparcie działalności fundacji.
Naturalnie
Skoro już jesteśmy blisko natury: jeśli masz w rodzinie zapalonego ekologa, który pod twoją nieobecność na pewno uwolni karpia z wanny, sprawisz mu radość prezentem, powstałym z poszanowaniem środowiska. Takim jak miejska torba HO::LO polskiej firmy wykorzystującej do produkcji stare plandeki, zużyte bannery reklamowe i pasy bezpieczeństwa (www.ho‑lo. pl). Nie dość, że każdy egzemplarz jest inny, to jeszcze – jak dodają producenci – ich torby to „taki delikatny manifest sprzeciwu wobec degradacji środowiska i zalewu reklamy”.
Prawdziwi sympatycy recyklingu poszukujący ekologicznych prezentów powinni oderwać się od komputera i osobiście pofatygować na drugie już warszawskie Przetwory. Od 15 do 16 grudnia na terenie Polskich Zakła-dów Optycznych (Grochowska 316/320, szczegóły na www.projektpraga.com) młodzi artyści będą pracowicie przerabiać niepotrzebne przedmioty znalezione w fabrykach, na śmietnikach, przyniesione z domów i zamie-niać je w zupełnie nowe, modne gadżety i dzieła sztuki. Kupując coś na Przetworach, na pewno okażesz się darczyńcą trendy i na dodatek przyjacielem środowiska, a obdarowana osoba może liczyć na coś absolutnie niepowtarzalnego.
Alternatywnie
W sklepach z muzyką i filmami półki uginają się od płyt i DVD. I co z tego, skoro w ofercie dominuje mainstream. My mamy jednak propozycję dla fanów trudno dostępnej alternatywy. Młodszy brat właśnie odkrył ame-rykańską gitarową muzykę niezależną, a empik nie sprostał wymaganiom? Nic prostszego – sklep internetowy www.fan.pl prowadzi wysyłkową sprzedaż płyt oficjalnie niedystrybuowanych w Polsce. Na specjalnie sprowadzane albumy czeka się jednak długo, radzimy więc zamawiać z dwumiesięcznym wyprzedzeniem. Na naj-bliższe święta pewnie się już nie załapiecie, ale możecie zacząć myśleć o kolejnych!
Tymczasem możesz zdążyć przed Gwiazdką kupić coś dla siostry. Nowomodny rock and roll stoi singlami, Wielka Brytania od kilku lat przeżywa szaleństwo małych winyli, w Polsce rynek singli praktycznie nie istnieje. Sklep www.psychodelicje.pl za to ma (oprócz równie dużego katalogu kompaktów) bogatą ofertę popularnych siedmio- i dwunastocalówek. Będzie to namiastka Londynu dla tych, którzy nie lubią ruszać się z domu.
Ten sam problem co wielbiciele muzycznych nisz mają wielbiciele ambitnego kina, wciąż jeszcze w Polsce właściwie niedostępnego. Przyjaciółka marzy o kolekcji Eda Wooda? Ktoś w rodzinie uwielbia zaangażowane kino Mike’a Leigh? Dla takich jak oni firma OceanDvd (www.oceandvd.pl) uruchomiła właśnie nową usługę – na zamówienie sprowadza filmy z różnych zakątków świata, na początek z Wielkiej Brytanii i USA. Zagranicz-ne wydania filmów znajdziecie też w sklepiku Celuloid w warszawskim kinie Muranów (www.muranow.gutekfilm.com.pl).
Tu już teraz możecie kupić i sprezentować na przykład znajomej studiującej filmoznawstwo lub bratu, który chce zdawać do filmówki, absolutną klasykę – „Aleksandra Newskiego” Siergieja Eisensteina – albo wielbicie-lom Japonii filmy Yasuhiro Ozu.
z Gwiazdami
Na koniec coś dla poszukiwaczy upominków hm... ekstremalnych. Na stronie o obiecującej nazwie Wyjątkowy Prezent (www.wyjatkowyprezent.pl/pl/romantyczne‑prezenty/id‑114) traficie na ofertę, która sprawi, że „każda kobieta poczuje się naprawdę wyjątkowo”: za jedyne 500 złotych (lub 132 euro, w końcu to towar eks-portowy) możecie sprezentować komuś godzinę pląsów z Marcinem Hakielem. Jest tylko jeden problem (okre-ślony w ofercie jako „dostępność prezentu”) – zwycięzca „Tańca z gwiazdami” nie będzie czekał na was ładnie opakowany pod choinką, bo nie wypuszcza się poza Warszawę i Poznań. Tylko co to za upominek, po który trzeba się samemu pofatygować?!
Polecamy również:
Wciąż nie znaleźliście idealnego prezentu? Zajrzyjcie na poniższe strony – choćby w poszukiwaniu inspiracji. W końcu kto powiedział, że łatwo być Świętym Mikołajem?
www.artfan.pl i www.kuznia-koralikow.pl (kopalnia koralików i innych elementów do tworzenia biżuterii. Własnoręcznie zrobione kolczyki, to może być superprezent! )
www.sanka.pl (dodatki inspirowane sztuką ludową)
www.kolifink.com (torebki, lale)
www.kokieteria.com
(torebki, portfeliki, poduszki)
www.magazynpraga.pl (design, zabawki, gadżety, wyposażenie wnętrz)
www.wytwornia.com
(książeczki dla dzieci)
www.chrum.com (T‑shirty z oryginalnymi nadrukami – przykład na str. 54)
www.aromabar.pl, www.naturalnemydla.pl, www.anemon.pl (naturalne kosmetyki polskiej produkcji: czekoladowe kule do kąpieli, olejki z ziołami, mydła z leśnym miodem)