Czyszczenie stajni Augiasza
Wydobywany z komuny kraj podobny jest do zapaskudzonej stajni Augiasza, z której od dawna nikt nie wyrzucał gnoju, która przez całe lata nie była czyszczona. Bo któż chciałby zajmować się tak śmierdzącą sprawą? Nad królestwem Elidy panował więc stajenny smród i bezład. Trzeba było mocarza, by stajnię wysprzątać. Zadania tego podjął się Herkules w szóstej z dwunastu swych wielkich prac.
04.01.2007 19:51
Stajnia Augiasza stała się symbolem rzeczy zaniedbanych materialnie, rzeczy cuchnących, paskudnych, które trzeba wielkim wysiłkiem doprowadzić do porządku. "Dokonywanie rzeczy najhaniebniej cuchnących, o których zaledwie śmie się mówić, acz są konieczne i potrzebne – to także bohaterstwo - pisał Fryderyk Nietzsche. - Do wielkich prac Herkulesa nie wstydzili się Grecy zaliczyć także oczyszczenia stajni".
A tymczasem recenzenci polityczni, opisując czyszczenie postkomunistycznej stajni Augiasza, złorzeczą nie na sterty wyrzucanego gnoju, ale na dokonywanie rzeczy wprawdzie cuchnącej, ale jakże koniecznej i chwalebnej.
Pierwszym, który podjął się czyszczenia polskiej stajni Augiasza, był premier Kazimierz Marcinkiewicz. Nie był Herkulesem, to było widać. Raz po raz wypadał ze stajni do mediów, do dziennikarzy, by wystawiać swoją nieubrudzoną i szlachetną twarz. A tymczasem za rządów premiera Kazimierza pracy przybywało proporcjonalnie do popularności premiera. Zabrakło mu jednak sił i talentów, które wciąż sobie przypisuje.
"Wszyscy, których Los wysuwa na widok publiczny, którzy mają wspólnictwo i udział w cudzej potędze, tylko dotąd cieszą się względami, a domy ich są tłumnie odwiedzane, dopóki oni sami utrzymują swe stanowisko - pisze Lucius Annaeus Seneka. - Tymczasem chwała ludzi utalentowanych nieustannie wzrasta, bo nie tylko oni sami otoczeni są czcią, lecz i podtrzymuje się wszelkie wspomnienie o nich". Niedługo Marcinkiewicza może zabraknąć w ludzkiej pamięci.
Najpierw Marcinkiewicza nie było. Owszem, był nauczyciel Marcinkiewicz. Był poseł Marcinkiewicz. Nie było Marcinkiewicza polityka. Pojawił się nagle Marcinkiewicz premier. Sprawny komunikator. Jeszcze sprawniejszy pijarowiec. Kiepski prezes Rady Ministrów. Fatalny czyściciel stajni Augiasza. Dla znawców był dzieckiem gestów. Nie wychodził poza gesty. Jeśli nie miał rzeczywistej władzy, nie powinien godzić się na władzę udawaną. Zarządzał, bo nie rządził. Skoro nie rządził, zajął się kreacją swego wizerunku. Skutecznie. Wszędzie go było pełno. Na szkolnym boisku. Na szkolnej studniówce. W parku, na spacerze. I ciagle na konferencjach. Ale dziś nie potrafi udowodnić, że poza popularnością ma jeszcze talenty i uznanie fachowców, a nie tłumów.
Czyszczenie stajni Augiasza mogło się dokonać w królestwie Elidy tylko dlatego, że do czyszczenia został zatrudniony Herkules. Dzisiaj, w kraju postkomunistycznym, stajnię Augiasza muszą czyścić zwykli ludzie, a nie mityczni mocarze, ludzie słabi, nierzadko głupi, niekompetentni i bezczelni w swej głupocie. "Im mniej godni swoich urzędów są ci, którzy je piastują, tym pewniej się czują i tym mocniej nadymają się głupotą i bezczelnością" - komentował Demokryt z Abdery.
"Bezprawie z góry, prawem z dołu bywa" - pisał Saadi z Szirazu. - Skandale, seksafery, korupcja – to pasowało do stajni Augiasza, ale nie pasuje do IV RP. Niełatwo czyścić stajnię i mieszkać w stajni. Niektórym posłom Samoobrony odpowiada brodzenie w gnoju, a nie czyszczenie stajni. Ci niektórzy muszą odejść.
Obecna koalicja dostarcza wielu powodów do krytyki. Ale wszelka przesada w tym względzie jest szkodliwa. Platforma Obywatelska przebiła w swej zacietrzewionej krytyce nawet SLD. PO przedawkowała krytykę i, jak każdy, kto przedawkuje, miewa intelektualne nudności. "Tak jak lekarstwo okazuje się nieskuteczne, jeśli jest przedawkowane, tak samo i nagana oraz krytyka, kiedy przekraczają miarę sprawiedliwości" - pisał Arthur Schopenhauer.
W roku 2006 Platforma Tuska płynęła z głównym nurtem pozapolitycznych sensacji, rozdmuchanych afer. Podjęła słownie zero wysiłku. Stała się opozycją tabloidową, emocjonalną, nieobiektywną. Czy lider PO nie wiedział, że stronniczość prowadzi do pospolitej małości? Programowy uwiąd PO dopełnił się wraz z zarzuceniem prac zespołu rzeczników PO, czyli tzw. gabinetu cieni.
Platforma Obywatelska bez gabinetu cieni jest cieniem partii racjonalnego czynu. Nie jest w stanie wykrztusić z siebie żadnej programowej propozycji. Jest to partia, która widzi się jako punkt odniesienia dla wszystkich uczestników sceny politycznej w Polsce, ale nie jest zdolna merytorycznie odnieść się do tego, co wprowadza w życie lub planuje wprowadzić koalicja. Widać z boku, że liderzy PO mają zawroty głowy i mylą halucynacje, które mają z wizjami, których im brakuje. Mówią, co im ślina na język przyniesie, oby tylko ugrać polityczne procenty.
Polityczna kawiarnia powiada, że decyzja PiS o wejściu w koalicję z Samoobroną i LPR była polityczną katastrofą. Że była decyzją poniżej godności ruchu politycznego, który polską politykę miał odmienić i oczyścić. Ale przecież zadanie Herkulesa nie polegało na zachowaniu czystej koszuli. Przed wyborami w 2005 roku wszyscy garnęli się do pracy, wszyscy chcieli czyścić i porządkować polską politykę. Ale niewielu chciało się tą pracą ubrudzić. Czy zatem praca w smrodzie, w gnoju to warcholstwo, czy jednak bohaterstwo?
Mateusz Mońko