Czym jeszcze zaskoczą nas terroryści?
Ataki terrorystyczne w Bombaju pokazały, że terroryzm bynajmniej nie słabnie. Jest wciąż niebezpiecznie dynamicznym czynnikiem współczesnego środowiska bezpieczeństwa międzynarodowego. Ataki te również po raz kolejny potwierdzają, że globalna sieć terrorystyczna to nie tylko Al-Kaida. Inne jej ogniwa uaktywniają się w różnych punktach świata. Jak choćby właśnie w Bombaju.
09.12.2008 | aktual.: 18.12.2008 12:55
Warto przy tym zwrócić uwagę na typową dla współczesnego terroryzmu wciąż prezentowaną właściwość, jaką jest konsekwentne zaskakiwanie operacyjne i taktyczne systemów bezpieczeństwa antyterrorystycznego. Systemy te już nieco przywykły do dominującej ostatnio taktyki zamachów bombowych i ataków samobójczych. A tu nagle zmiana taktyki: wielogodzinny rajd terrorystyczny w dużym mieście. Ostrzeliwanie ludzi na ulicach z pędzących samochodów i symultaniczne ataki na wiele obiektów. Zamiast zamachów samobójczych długotrwała operacja samobójcza. Aby taką operacje przeprowadzić, trzeba ją zawczasu dokładnie zaplanować, zorganizować, wszechstronnie przygotować i zabezpieczyć logistycznie. Do tego potrzeba doświadczenia, dużej liczby fachowców, wiele czasu i środków. To była operacja strategiczna, przygotowana przez dobry sztab, a nie tylko akcja lokalna, przypadkowa.
Dlatego wnioski z bombajskiej operacji terrorystycznej muszą być bardzo poważnie przeanalizowane i uwzględnione w strategii antyterrorystycznej. Globalna sieć terrorystyczna nie słabnie. Dołączają do niej nowe elementy, zastępując już zużyte lub osłabione. Ten nowy kształtujący się na naszych oczach gracz strategiczny na arenie międzynarodowej pokazuje znowu swoją globalną siłę. Mówię o sile globalnej, jako że efekty tej operacji mogą i będą z pewnością mieć właśnie globalne znaczenie. Przede wszystkim w jej rezultacie może nastąpić istotne poszerzenie niebezpiecznej dla świata strefy niestabilności o subkontynent indyjski. Byłoby czymś szczególnie niebezpiecznym, gdyby w jej efekcie doszło np. do wojny religijnej w Indiach, próby mszczenia się na tamtejszych muzułmanach.
Ale najbardziej realne konsekwencje – to pogorszenie ostatnio poprawiających się relacji Indii z Pakistanem. I to zapewne było głównym celem strategicznym całej operacji. Ogromne zagrożenie wynika nie tylko z faktu, że są to państwa atomowe. Konflikt między nimi mógłby doprowadzić do nieobliczalnych konsekwencji nie tylko w wymiarze regionalnym, ale także światowym.
Przede wszystkim jednak wzrost napięcia między Indiami i Pakistanem bardzo skomplikowałby sytuację w Afganistanie. Pakistan musiałby bowiem przerzucić nad granicę z Indiami część swoich wojsk, które w tej chwili próbują kontrolować pogranicze z Afganistanem. A to jest obszar, który w istocie stanowi strategiczną podstawę, wręcz fundament, większości afgańskiego ruchu oporu, a przede wszystkim jego dwóch głównych elementów: ruchu talibów i Al.-Kaidy. Uzyskanie przez nich swobody operowania w Pakistanie zachodnim znakomicie poprawiłoby ich możliwości organizowania skutecznych operacji w Afganistanie, w tym m.in. łatwiejsze przetrwanie nadchodzącego sezonu zimowego i przygotowanie tradycyjnej ofensywy wiosennej.
Nie trzeba szerzej uzasadniać, jak mocno negatywny wpływ może to mieć na warunki bezpieczeństwa w Afganistanie i tym samym na sytuację sił międzynarodowych: wojsk USA i NATO, w tym oczywiście także wojsk polskich w prowincji Ghazni. Już dziś Afganistan jest „czarną dziurą” bezpieczeństwa światowego. Nadzieje na zwycięstwo militarne NATO są niemal żadne. Jeśli ktokolwiek jeszcze w NATO takie nadzieje żywi, to w razie ostrego kryzysu w stosunkach między Indiami i Pakistanem, nie mówiąc już o konflikcie między tymi państwami, musiałby je definitywnie porzucić. NATO wraz ze Stanami Zjednoczonymi stanęłyby przed koniecznością dramatycznie szybkiej zmiany strategii wobec Afganistanu. W tym przede wszystkim wyraża się globalne znaczenie ostatniej operacji terrorystycznej w Indiach.
Dlatego też konieczna jest przemyślana, poważna i skoordynowana reakcja całej społeczności międzynarodowej. Należy za wszelką cenę nie dopuścić do konfliktu pakistańsko-indyjskiego i poszerzenia o subkontynent indyjski światowej strefy niestabilności, jaką stanowi póki co tzw. „Duży Bliski Wschód” (od Morza Śródziemnego do Pakistanu). Ale przede wszystkim konieczna jest praca nad globalną strategią bezpieczeństwa, która zapewniałaby wyprzedzające likwidowanie zagrożeń, a nie dopiero reagowanie na już zaistniałe zdarzenia.
W ramach tej strategii społeczność międzynarodowa musi wypracować koncepcję wspólnego działania i stworzyć odpowiednie procedury i środki, aby zahamować rozwój globalnej sieci terrorystycznej i następnie móc stopniowo redukować jej strategiczne zdolności. Jest to wielkie wyzwanie dla przywódców światowych, w tym w dużym stopniu dla nowego prezydenta USA.