PolskaCzy Ziobro i Kaczmarek chronią przestępcę?

Czy Ziobro i Kaczmarek chronią przestępcę?

Przestępca odpowiedzialny za przekręty, łapówkarstwo, groźby pozbawienia życia i seksualne wykorzystywanie studentów korzysta z życzliwości ministra sprawiedliwości oraz prokuratora krajowego.

Czy Ziobro i Kaczmarek chronią przestępcę?
Źródło zdjęć: © WP.PL

25.03.2007 | aktual.: 25.03.2007 17:30

Zbigniew Ziobro i prokurator Janusz Kaczmarek wydają się wyjątkowo łaskawym okiem patrzeć na prof. Antoniego Jarosza, byłego rektora Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Jarosławiu, skazanego na 5 lat więzienia. Przedstawiciele władz resortu podejmowali decyzje korzystne dla Jarosza. Ostatni raz pod koniec stycznia br. Czy powodem tej niebywałej łaskawości jest fakt, że Jarosz cieszy się względami o. Tadeusza Rydzyka?

Najpierw, w grudniu 2005 r., gdy proces Jarosza jeszcze się toczył, minister Ziobro zażądał akt sprawy. Po ich przestudiowaniu Prokuratura Krajowa zasugerowała prokuratorowi prowadzącemu śledztwo, by ten przed sądem wnioskował o zwolnienie podejrzanego z aresztu. Nikt nie ośmieli się odmówić takiej prośbie, wiedząc, że sprawa interesuje samego ministra - powiedział "Newsweekowi" anonimowo jeden z rzeszowskich prokuratorów. Nic więc dziwnego, że 22 maja 2006 r. na kolejnej rozprawie w Rzeszowie prokurator poparł wniosek obrońcy Jarosza, by wypuścić jego klienta z aresztu. Tyle że sąd się na to nie zgodził.

To sytuacja absolutnie nietypowa - regułą jest, że to sąd stara się powściągać nadmierny radykalizm prokuratury, żądającej aresztu nawet wtedy, gdy nie jest to absolutnie konieczne. Jarosz pozostał za kratami, lecz prokuratura nie dała za wygraną. Ponowiła prośbę pod koniec sierpnia i tym razem sąd ustąpił. Jarosz wyszedł z aresztu. Kilkanaście dni później został skazany na 5 lat więzienia i grzywnę 100 tys. zł. Do czasu uprawomocnienia się wyroku sąd pozwolił Jaroszowi cieszyć się wolnością. Przeciw byłemu rektorowi toczy się też inna sprawa o wykorzystywanie funduszy uczelni do prowadzenia prywatnej kampanii wyborczej do Senatu oraz o podżeganie świadków do składania w tej sprawie fałszywych zeznań. 22 grudnia 2006 r. prokuratura w Przeworsku postanowiła przedstawić Jaroszowi zarzut w tej sprawie, ale już po tygodniu zawiesiła śledztwo, ponieważ - jak podała w uzasadnieniu - policjanci nie są w stanie wręczyć Jaroszowi wezwania, gdyż od dawna nie przebywa on w miejscu zamieszkania.

To nieprawda. Są świadkowie i dowody wskazujące, że w tym okresie Jarosz był w domu. Ponadto można go było zobaczyć w TV Trwam o. Tadeusza Rydzyka. Wreszcie, pod koniec stycznia br. przeworska prokuratura, po proteście nowych władz uczelni w Jarosławiu, wznowiła jednak śledztwo i postanowiła wydać nakaz zatrzymania Jarosza. Już kilka dni później na polecenie min. Kaczmarka, Prokuratura Apelacyjna w Rzeszowie zażądała w trybie natychmiastowym akt śledztwa i przeniosła je do Krakowa. A Jarosz pozostał na wolności.

Dziwne jest też, że prokurator nie zabezpieczył majątku Jarosza na poczet grzywien. Jeśli oba wyroki się uprawomocnią, były rektor będzie miał do zapłacenia ponad 350 tys. zł. A jednak prokuratura zabezpieczyła majątek wartości zaledwie 60 tys. zł, mimo że profesor posiada 5 mln zł na lokatach bankowych, a także dom i mieszkanie. Jak to możliwe, że nauczyciel akademicki jest właścicielem takiej fortuny? Czy nie rodzą się podejrzenia, że zdobył majątek popełniając przestępstwa? Takie obawy mają rektorzy zarządzający dziś uczelnią w Jarosławiu. Co chwila natrafiają na trop podejrzanych inwestycji i zawyżonych kontraktów, jakie realizowano za kadencji Jarosza.

Niedługo złożą w tej sprawie kolejne zawiadomienie o przestępstwie. A jednak dla podkarpackich prokuratur 5 mln zł na rachunkach profesora to nic dziwnego. - Nie mamy podejrzeń, że pieniądze te pochodzą z nielegalnego źródła. Profesor wytłumaczył nam, że to zyski z inwestycji na giełdzie - mówi Jan Łyszczek, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie.

Marek Kęskrawiec

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)