PolskaCzy węgiel uwolni nas od Rosji

Czy węgiel uwolni nas od Rosji

Polska może znacząco uniezależnić się od gazu z Rosji, jeśli uruchomi produkcję gazu z węgla kamiennego – twierdzą niektórzy eksperci. Już w latach 70. ub. wieku Edward Gierek kazał zakupić w RFN odpowiednią instalację. Jednak w tajemniczych okolicznościach pocięto ją na złom, choć zapłaciliśmy za nią 350 mln marek

07.08.2007 | aktual.: 07.08.2007 12:29

Kompletną instalację do zgazowania węgla złożono na zapleczu kopalni „Janina” w Lubiążu koło Oświęcimia. Zlikwidowano ją, bo lobby paliwowe nie chciało, by w Polsce produkowano gaz i paliwa płynne z węgla. Płaciło nawet łapówki, by badania nad tą technologią wypadały niepomyślnie. Zamiast produkować tanie paliwo z węgla, za ciężkie pieniądze kupujemy gaz z Rosji – mówi „GP” Gabriel Kraus, wieloletni pracownik Głównego Instytutu Górnictwa, były wykładowca Politechniki Śląskiej i działacz związkowy, który od wielu lat próbował zainteresować władze przetwarzaniem węgla na paliwa płynne i gazowe.

Witold Michałowski, redaktor naczelny miesięcznika „Rurociągi”, nie ma wątpliwości, jaka była przyczyna niepowodzenia tych inicjatyw: – Naszych rozwiązań nie zaaprobowała Moskwa. To dlatego wydano polecenie pocięcia na złom zakupionej w RFN instalacji. ZSRR chciało ograniczyć potencjał wydobywczy naszego górnictwa kamiennego, gdyż miał plany ekspansji własnego rynku zbytu gazu na Polskę i Europę – mówi.

Wykradliśmy technologię

Aleksander Kopeć – wicepremier, a jednocześnie minister przemysłu w czasach Edwarda Gierka, uważa, że w Polsce było i jest zbyt silne lobby gazowe i naftowe, by udało się zrealizować produkcję paliw nie tylko z węgla, ale także z rzepaku.

Mimo że byłem członkiem rządu, nie zdołałem przeforsować tych pomysłów. Czy strona radziecka miała na to wpływ? Być może – mówi „GP” Aleksander Kopeć. Dodaje: – Już w 1978 r. Instytut Motoryzacji przeprowadził próby z paliwem – olejem napędowym otrzymywanym z rzepaku i z benzyną otrzymywaną ze zboża. Samochody napędzane tymi paliwami przejechały bezawaryjnie ponad tysiąc kilometrów. Rozesłałem wyniki tych testów do różnych osób, które miały wpływ na uruchomienie produkcji tych paliw, ale nikt się nimi nie zainteresował.

To właśnie Aleksander Kopeć otrzymał od ówczesnego I sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka polecenie przygotowania zakupu instalacji do zgazowania węgla.

Byłem wówczas nie tylko ministrem, ale także prezesem Naczelnej Organizacji Technicznej. Wtedy powstał pomysł, by przerabiać węgiel na gaz i paliwa płynne. Gierek prosił mnie, bym zajął się jego realizacją, sprawą zajmował się też płk Kittel ze służb specjalnych. Powstała nawet specjalna grupa, która miała pilotować projekt. Wzorowaliśmy się na firmie niemieckiej Lurgi, która uruchomiła produkcję paliw płynnych z węgla w Republice Południowej Afryki. Ówczesny szef wywiadu gospodarczego PRL płk Kittel wydał rozkaz jednemu ze swoich oficerów, by zdobył za granicą kompletną dokumentację technologiczną, umożliwiającą rozpoczęcie produkcji na skalę przemysłową.

„GP” dotarła do oficera służb PRL, który miał za zadanie zdobyć tę dokumentację.

Zdobyliśmy ją i przedstawiliśmy decydentom. Jaką drogą? Nieważne. Może wykradliśmy… Na podstawie dostarczonych przez nas materiałów zdecydowano o zakupie instalacji – mówi.

Według Aleksandra Kopcia w Polsce są bardzo korzystne warunki, by przerabiać węgiel na paliwa płynne lub gazowe. Chociaż nasz węgiel nie jest wysokokaloryczny, ale wiele złóż jest położonych płytko, na głębokości 300 metrów.

Chcieliśmy kupić instalację od koncernu Lurgi, ale było u nas w KC PZPR i rządzie silne lobby koncernu Kruppa i w rezultacie jego zabiegi spowodowały, że to od nich kupiliśmy tę instalację, za około 350 mln marek – mówi Aleksander Kopeć.

Bylibyśmy samowystarczalni

Sprawę zakupu instalacji za czasów Gierka dobrze pamięta prof. Włodzimierz Kotowski z Wydziału Mechanicznego Politechniki Opolskiej, który od 30 lat zajmuje się problemami zgazowania węgla.

Pomysł rzucili Jan Mitręga, minister górnictwa i energetyki w latach 1959–1974 i wicepremier w latach 1971–1975, oraz prof. Witold Nowak, energetyk. Wówczas, za Gierka, górnictwo było najważniejszą gałęzią gospodarki. Postanowiono wtedy zbudować pierwszą wytwórnię tlenowo-parowego zgazowania węgla. Wcześniej wysłano na próbę 1000 ton węgla z kopalni Janina do Turcji, gdzie został zgazowany na działających tam niemieckich maszynach, takich samych, jakie mieliśmy nabyć. Test wypadł pomyślnie, więc podjęto decyzję zakupu kompletnej instalacji – podpisano kontrakt Niemcami. Instalacja miała przerabiać 2250 ton węgla na dobę. Składowano ją w Libiążu koło Oświęcimia – mówi profesor.

Instalacja ta, jak podkreśla prof. Kotowski, nie została nigdy uruchomiona.

Została pocięta palnikami na złom, nawet nie rozpakowano tych urządzeń– mówi „GP” prof. Kotowski.

Zastanawiające, że wydano polecenie pocięcia na złom kompletnej instalacji, choć chcieli ją odkupić od nas Chińczycy – dziwi się Witold Michałowski.

Sprawą instalacji do zgazowania węgla przy kopalni „Janina” zajmował się Główny Instytut Górnictwa.

Byłem pracownikiem GIG, potem próbowałem przeforsować pomysł wdrożenia projektu zgazowania węgla w Polsce, m.in. w Zakładach Przeróbki Węgla w Zabrzu. Bez skutku. Ludzie zainteresowani tym, by z węgla nie produkowano gazu i benzyny, torpedowali tę inicjatywę. Nasze złoża węgla miały być wyłączone z eksploatacji, tak jak w całej Europie Zachodniej. Program restrukturyzacji kopalń w istocie polegał na tym, by je pozamykać – mówi Gabriel Kraus.

Jego zdaniem Polska może stać się w znacznym stopniu samowystarczalna w zaopatrzeniu w gaz, jeśli zbuduje instalacje zgazowania węgla.

Pierwsi byli Niemcy

Wytwarzanie paliwa z węgla kamiennego nie jest nową technologią. Pod koniec II wojny światowej III Rzesza zużywała wiele dziesiątków milionów ton paliw płynnych dla czołgów, pojazdów pancernych, samochodów, łodzi podwodnych, samolotów.

Paliwo to Niemcy otrzymywali w procesie zgazyfikowania węgla, według technologii opracowanej na Śląsku na krótko przed wybuchem II wojny światowej. Większość produkujących je zakładów znajdowała się na terenach należących teraz do Polski, m.in. w Dworach, Blachowni, Policach. Można przypuszczać, że roczna produkcja przekraczała obecne zapotrzebowanie naszej gospodarki na paliwa płynne, wynoszące ca 18 mln ton rocznie. Tymczasem od lat prawie 90 procent paliw importujemy z Rosji. Nasze uzależnienie energetyczne od Rosji jest teraz o wiele większe, niż było od ZSRR w czasach PRL– mówi Witold Michałowski.

W Dworach i Blachowni koło Kędzierzyna Niemcy produkowali benzynę lotniczą.

Po wojnie my także produkowaliśmy w Dworach syntetyczną benzynę – sicinę – mówi Gabriel Kraus.

Technologia przeróbki węgla na paliwa płynne została udoskonalona przez koncern SASOL z Afryki Południowej. Spowodowane to było międzynarodowymi restrykcjami, zakazującymi eksportu ropy do krajów, w których stosowano segregację rasową. Zbudowana w latach 50. przetwórnia węgla na paliwo płynne obecnie produkuje 4,5 mln ton paliw płynnych rocznie.

Polska ropa z węgla

– Gdy siedem lat temu pod patronatem Agencji Techniki Technologii zorganizowano w gmachu sejmu konferencję poświęconą wykorzystaniu krajowego potencjału surowców energetycznych, okazało się, że przerób węgla na paliwa płynne jest opłacalny pod warunkiem, że cena baryłki ropy (159 l) przekracza 22 dolary. Dziś cena ta wynosi 70 dolarów i wciąż rośnie. Przetwarzanie węgla na paliwa gazowe i płynne jest więc bardzo opłacalne – uzasadnia Witold Michałowski.

Obecnie w Polsce możliwe jest nie tylko zgazowanie węgla, co pozwoliłoby znacząco uniezależnić się od Rosji, ale także przetwarzanie węgla na wodór bez wydobywania złóż, które są trudno dostępne, na powierzchnię. Wodór to paliwo XXI wieku, które prawdopodobnie w nieodległym czasie zastąpi ropę naftową.

Metoda podziemnej gazyfikacji, opracowana i stosowana w latach 30. ub. w. została obecnie bardzo udoskonalona. W Polsce już od lat 50. produkowano paliwa z węgla kamiennego. Otrzymaliśmy wówczas z Drezna, w ramach reparacji wojennych, fabrykę paliw syntetycznych.

Została przewieziona do Oświęcimia. Działała od lipca 1950 r. aż do roku 1961, gdy uruchomiono rafinerię w Płocku, która, podobnie jak rafineria pod Szczecinem, produkowała paliwo dla Armii Radzieckiej. W fabryce ropy syntetycznej w Oświęcimiu węgiel przerabiano na koks, a koks na gaz. Paliwa płynne produkowano w połowie z gazu ziemnego, a w połowie z gazu otrzymywanego z koksu. Wytwarzano tam 15 tys. ton paliw rocznie– mówi prof. Włodzimierz Kotowski.

Nie tylko benzyna i gaz

Obecnie zgazowanie węgla staje się popularną metodą zarówno otrzymywania paliw, jak i przetwarzania węgla na energię elektryczną w elektrowniach nowoczesnej generacji, a także przy produkcji nawozów sztucznych. Amerykanie zbudowali i uruchomili u siebie w tym roku fabryki paliw syntetycznych, produkowanych z gazu otrzymywanego z węgla kamiennego. Na świecie jest takich fabryk siedem. Obecnie w Katarze Arabowie budują w kooperacji z amerykańskim koncernem Shell i z rosyjskim Gazpromem największą w świecie fabrykę paliw płynnych otrzymywanych z gazu ziemnego. Będzie produkowała 6,5 mln ton rocznie. Elektrownie na całym świecie przestawia się na technologie oparte na zgazowaniu węgla. Są ekonomiczniejsze, efektywniejsze.

Większość naszych elektrowni zawodowych (czyli produkujących energię do sieci) wyeksploatowała się. Czas ich „życia” wynosi około 40 lat. Wkrótce trzeba będzie je zamknąć. A nowe powinny już korzystać z technologii zgazowania złóż węgla. Jednak problemem jest brak w Polsce programów utylizacji węgla. Zgodnie z dyrektywami UE po 2020 r. nie mogą być uruchamiane instalacje do zgazowania węgla, jeśli nie będzie rozwiązany problem utylizacji CO2 – mówi prof. Włodzimierz Kotowski.

W tym roku rząd przyjął projekt strategii dla górnictwa węgla kamiennego. Przewiduje w niej program rozwoju gazyfikacji tego surowca.

Od roku Zakłady Azotowe w Puławach przestawiają produkcję nawozów z importowanego gazu ziemnego na surowiec otrzymywany ze zgazowania węgla kamiennego z kopalni Bogdanka. Także Zakłady Azotowe w Kędzierzynie zamierzają przestawić produkcję z gazu ziemnego na gaz otrzymywany z węgla.

Węgiel wraca więc do łask, znów zacznie być nazywany czarnym złotem.

Leszek Misiak

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)