Czy Warszawa chce upadku stoczni?
Pogotowie strajkowe w Stoczni Gdynia. Ogłosiły je "Solidarność" i Wolny Związek Zawodowy Pracowników Gospodarki Morskiej. Wczoraj oflagowano zakład.
11.03.2006 08:42
Związkowcy protestują przeciwko temu, że w tym tygodniu przedstawiciele Skarbu Państwa, do którego należy większość akcji firmy, nie podjęli decyzji o podwyższeniu jej kapitału zakładowego. - Ta decyzja jest niezbędna. Jej brak sprawia wrażenie, że decydenci w Warszawie chcą upadku stoczni - tłumaczy Dariusz Adamski, szef "S" w Stoczni Gdynia. Janusz Śniadek, przewodniczący całego związku: - Nie widać w Warszawie świadomości, jak szkodliwy jest upływ czasu spowodowany brakiem decyzji.
Niepokój i oburzenie tą zwłoką podzielam. Kolejna możliwość podwyższenia kapitału stoczni nastąpi dopiero za pięć tygodni. Do tego czasu, zdaniem związkowców, firma może upaść. Jeśli sytuacja będzie się utrzymywać, nie wykluczają oni strajku i manifestacji w stolicy. - Chcemy co najmniej spotkania z ministrem Skarbu Państwa Wojciechem Jasińskim - dodaje Adamski.
Dotychczasowe zachowanie rządu wobec Stoczni Gdynia budzi podejrzenia, że chce on jej upadłości. Tak uznali związkowcy z "Solidarności" i Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Gospodarki Morskiej. Wczoraj ogłosili pogotowie strajkowe w firmie. W tym tygodniu Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy Stoczni Gdynia miało podnieść kapitał zakładowy firmy o 110 mln zł. To za mało, aby wyprowadzić ją z kłopotów, ale dla gdyńskiego zakładu cenna jest każda złotówka. Tymczasem WZA decyzji nie podjęło.
Kolejne odbędzie się 20 marca i ma zdecydować, czy stocznia w ogóle będzie dalej istnieć, czy ogłosi upadłość. - Musimy bronić naszych miejsc pracy, bo dotychczasowe zachowanie rządu budzi podejrzenia, że chce on upadku firmy - podkreślał wczoraj na specjalnej konferencji prasowej Dariusz Adamski, szef "S" w Stoczni Gdynia. - Prowadzone są tylko jakieś gabinetowe rozmowy których treści nie znamy. - Czekaliśmy długo, ale bez skutku - stwierdził Krzysztof Dośla, szef regionu gdańskiego "S". Za brak decyzji o podwyższeniu kapitału gdyńskiej spółki Adamski obarczył m.in. wiceministra skarbu państwa Macieja Haydela i wiceministra gospodarki Tomasza Wilczaka. Akcje SG należą w większości do Skarbu Państwa, ale są zależne od tych dwóch ministerstw, w których stoczniami zajmują się Wilczak i Haydel. - W stu procentach jestem przekonany, że 20 marca zapadnie decyzja o dalszym działaniu stoczni - mówi Kazimierz Smoliński, szef Rady Nadzorczej Stoczni Gdynia i jej tymczasowy prezes.
- Następne WZA zwołamy na 14 kwietnia i zaproponuję podwyższenie kapitału firmy o 300 mln zł. Smoliński przyznaje, że tą kwotę musi jeszcze zatwierdzić Ministerstwo Skarbu Państwa. - Decyzji o upadłości Stoczni Gdynia nie będzie, bo to byłoby samobójstwo rządu, poza tym nie ma do tego uzasadnienia - uważa Andrzej Jaworski, szef Rady Nadzorczej Stoczni Gdańskiej, jej tymczasowy prezes i pełnomocnik prezydenta Lecha Kaczyńskiego ds. stoczniowych Stoczniowcy z Gdyni na razie oflagowali firmę. Nie wykluczają manifestacji w Warszawie i strajku, jeżeli sytuacja nie będzie rozwijać się po ich myśli. Uchwałę protestacyjną skierowali do prezydenta Lecha Kaczyńskiego, premiera Kazimierza Marcinkiewicza oraz ministrów Skarbu Państwa oraz gospodarki. Liczą na reakcję najpóźniej w przyszłym tygodniu.
Pogotowia strajkowego nie popiera trzeci działający w gdyńskim zakładzie związek - ,Stoczniowiec". - Brak decyzji o podwyższeniu kapitału też nas niepokoi, ale takie akcje nic nie dadzą - uważa szef ,Stoczniowca", Leszek Świętczak. Kto kupi Stocznię Gdańską? Zarząd Stoczni Gdynia rozesłał kilkadziesiąt zapytań do potencjalnych inwestorów w Polsce i na świecie, którzy mogliby kupić Stocznię Gdańską. Władze zakładu w Gdyni, do którego należy kolebka "S", czekają na odpowiedź do 27 marca. Później do ewentualnych zainteresowanych wysłane zostaną memoranda informacyjne na temat gdańskiej firmy. Niezależnie od tych działań szefostwo Stoczni Gdańskiej też poszukuje inwestora. - Interesuje nas wyłącznie polski kapitał - deklaruje Andrzej Jaworski. - Szacuję, że inwestor musiałby zapłacić za stocznię ok. 80 mln złotych. Poszukiwania są podobno bardzo zaawansowane. Na giełdzie potencjalnych inwestorów najczęściej wymieniane są Polska Żegluga Morska, Bumar i norweski Aker. - Być może już w poniedziałek będziemy mogli
powiedzieć coś konkretnego - zapowiada Jaworski.
Michał Lewandowski