Czy w krakowskiej szkole dojdzie do strajku?
Nauczyciele i rodzice uczniów Zespołu Szkół Katolickich im. św. Rodziny oskarżają zarządzające nim Stowarzyszenie "Dom Rodzinny" o próby likwidacji placówki. Do jego członków wystosowali apel o wystąpienie z organizacji. Przez ostatni miesiąc ze Stowarzyszenia wypisało się już 12 osób. Protestujący wysuwają kolejne postulaty. W razie braku kompromisu, grożą bezterminowym strajkiem, a nawet wyrzuceniem Stowarzyszenia z budynków szkoły.
06.01.2007 | aktual.: 06.01.2007 08:15
Pomimo tego, że ostry konflikt w szkole toczy się już ponad pół roku, stronom nie udało się spotkać i wymienić argumentów. Na ubiegły czwartek zaplanowano kolejne spotkanie przedstawicieli komitetu protestacyjnego, kuratorium oświaty oraz Stowarzyszenia. Znów nie doszło do skutku z powodu braku tych ostatnich. - Dostaliśmy zawiadomienie na dzień przed spotkaniem. To za mało czasu, aby się do niego przygotować - twierdzi Andrzej Piątek, dyrektor Stowarzyszenia. - Kurator jakoś nie miał problemów - ripostuje Adam Kalita, przedstawiciel rodziców.
Przejęcie finansów Protestujący oskarżyli zarząd Stowarzyszenia o próbę zamachu na finanse szkoły. Dlatego Rada Rodziców podjęła decyzję, że od początku roku wpłaty rodziców za uczestnictwo ich dzieci w zajęciach dodatkowych i czesne będą dokonywane w kasie szkół lub na konto Stowarzyszenia Przyjaciół i Absolwentów ZSK. - Przez pewien czas korzystaliśmy z konta krakowskiej kurii, ale dla obu stron stało się to kłopotliwe - mówi Kalita. - Działalność Stowarzyszenia od początku przynosi straty. Boimy się, że pieniędzmi od rodziców chcieliby spłacać swoje długi - dodaje. - A skąd oni mogą wiedzieć, że Stowarzyszenie powoduje straty? - pyta Piątek. - Informacje te przygotowała biegła księgowa, którą zatrudniła była dyrektor Stowarzyszenia. Okazało się, że tylko w 2005 roku straty wyniosły 90 tys. złotych. - odpowiada Kalita. Stowarzyszeniu zarzuca się również, że nie prowadzi żadnej działalności charytatywnej, do której zobowiązało się w swoim statucie. Mało tego, przejęło dotacje z Urzędu Miasta. - To bzdura.
Udostępniamy szkole budynki, nie pobierając za to czynszu. Czy to nie jest działalność charytatywna? Nie mówiąc o tym, że dopłacamy do posiłków i internatu. Cały zarząd pracuje charytatywnie, bo nie bierze za to ani złotówki - żali się Piątek.
Dyrektor bez pensji - Na początku grudnia zarząd "Domu Rodzinnego" wyrejestrował mnie z ZUS-u. Za ostatnie dwa miesiące pracy nie otrzymałem pieniędzy - mówi ks. Piotr Studnicki, dyrektor szkoły, nie uznawany przez Stowarzyszenie. Protestujący stoją za nim murem i ostrzegają, że jeśli do końca stycznia należności nie zostaną uregulowane, podejmą oni decyzję o podjęciu bezterminowej akcji strajkowej. - Z ks. Studnickim rozwiązaliśmy umowę 23 czerwca. Skoro nie jest on naszym pracownikiem, to na jakiej podstawie mamy mu wypłacać pensję? - pyta Piątek. Dyrektor nadal pełni jednak swoją funkcję, gdyż zarówno on, jak i protestujący, uznają decyzję Stowarzyszenia za bezprawną. Protestujący domagają się także podania do wiadomości publicznej wysokości wynagrodzeń pobieranych przez członków Stowarzyszenia.
Ostatnia szansa Czwartkowe spotkanie z kuratorem miało być ostatnią próbą protestujących doprowadzenia do kompromisu ze Stowarzyszeniem. - Na razie wstrzymujemy strajk, bo poprosił nas o to kurator. Teraz piszę list do zarządu Stowarzyszenia z propozycją spotkania pod koniec miesiąca. Będzie to ostatnia szansa na porozumienie. Potem nie będziemy już mieli innego wyjścia. Dalsza obecność Stowarzyszenia w szkole nie jest możliwa - twierdzi Kalita. - To są niepoważne działania. Nawet nie wiem, kto stoi za tym komitetem. Nie podpisują się nazwiskami. To my jesteśmy założycielami szkół. Jak by się pan czuł, gdybym przyszedł do pana domu i kazał mu się wynosić? - oburza się Piątek.
Arkadiusz Błaszczyk