Czy to pedofilia?
Każdy seks z nieletnim jest zły. Jednak, wbrew powszechnej opinii, nie każdy jest pedofilią. – Pedofilia to chęć współżycia z osobą niedojrzałą płciowo, mającą cechy dziecka. Pedofil nie poszedłby do łóżka z małoletnim wyglądającym jak dorosły, czy własną dorastającą córką – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Radosław Jerzy Utnik, psycholog i seksuolog.
11.12.2009 | aktual.: 15.10.2012 09:22
„Pedofil Roman Polański” – krzyczały nagłówki poczytnych gazet. W obronie reżysera stanął m.in. seksuolog prof. Zbigniew Lew-Starowicz tłumacząc, że pedofilia to pociąg do ciała dziecka, a Polański, choć Samanta Geimer miała dopiero 13 lat, przespał się z kobietą, o rozwiniętym ciele [dosł. cyt. "do ciała rozwiniętej kobiety"]. Bo u niektórych ciało dojrzewa szybciej, niż mają to zapisane w metryce. Ekspert wielokrotnie spotykał się z przypadkami oskarżonych, którzy byli przekonani, że 14-latka, z którą uprawiali seks, miała co najmniej 20 lat.
Według stosowanych w Europie kryteriów diagnostycznych ICD-10 (Międzynarodowa Klasyfikacja Chorób i Problemów Zdrowotnych) opracowanych przez Światową Federację Zdrowia, pedofilię, informuje Wirtualną Polskę Utnik, można rozpoznać wyłącznie wówczas, gdy osoba realizuje swój popęd seksualny w sposób zaburzony przez co najmniej sześć miesięcy. Wyklucza to rozpoznanie pedofilii u osoby, która miała wyłącznie pojedynczy kontakt seksualny z dzieckiem (albo u której kontakty te nie trwały dłużej niż sześć miesięcy). Z kolei według kryteriów diagnostycznych DSM-IV stosowanych w USA i opracowanych przez Amerykańskie Stowarzyszenie Psychiatryczne, brak jest wymogu realizacji popędu. Według Amerykanów pedofilia występuje również wtedy, jeśli osoba preferuje seksualne kontakty z dzieckiem, chociaż kontaktów tych nie realizuje w życiu, a jedynie w fantazjach (np. masturbacja przy pornografii z udziałem dzieci).
Znaczna różnica w definicji sprawia, że nie wszystko, co o pedofilii napisano w Ameryce, wliczając w to również literaturę fachową, nadaje się wprost do przełożenia na grunt europejski. Osoba, u której rozpoznano pedofilię w Ameryce przy zastosowaniu klasyfikacji DSM-IV, niekoniecznie musi mieć rozpoznaną pedofilię według stosowanej w Europie WHO-wskiej klasyfikacji ICD-10.
Część spraw sądowych dotyczących wykorzystywania seksualnego nieletnich nie ma związku z pedofilią. Utnik wymienia kilka przykładów z akt sądowych. Spotkał się z przypadkiem staruszka, który notorycznie zapraszał do swojej altanki na działce małoletnie dziewczyny. Tam wprawdzie nie współżył z nimi, ale prosił, żeby się rozebrały i tańczyły dla niego. – Po przeprowadzonej serii badań psychologicznych okazało się, że nie można rozpoznać u niego zaburzeń pedofilii. Wszystko wskazywało na to, że jego zachowanie spowodowane było demencją starczą. Mężczyzna nie zdawał sobie nawet sprawy z tego, że to, co robi, jest złe – mówi seksuolog. W innym przypadku podłożem podobnych zachowań był guz mózgu. Na skutek wylewu czy innych poważnych chorób, powodujących zaburzenia w funkcjonowaniu mózgu, może zmieniać się świadomość. Nie musi, ale może obejmować to również kontakty seksualne z dziećmi.
Zagrożone dzieciństwo
Często mianem pedofilii określa się zachowania kazirodcze. Jak choćby w kwietniu 2008 r., kiedy ujawniona została sprawa 72-letniego Jozefa Fritzla, który więził i gwałcił swoją córkę, a także miał z nią dzieci. W tym przypadku czynów pedofilskich dopatrzył się austriacki sąd, uznając Fritzla winnym m.in. czynów pedofilskich na córce i skazując na karę dożywotniego więzienia. Odpowiednikiem austriackiego ojca-kata, nazwanym przez zagraniczne media „Fritzlem2”, był Polak, który przez lata więził i gwałcił swoją córkę, tzw. potwór z Grodziska. W wyniku często wymuszanych przemocą i groźbami zbliżeń, kobieta urodziła mu dwoje dzieci.
I jeszcze inny przykład: niedawno na redakcyjną skrzynkę przyszedł mail od Kingi, Internautki Wirtualnej Polski, w którym pisała, że jako nieletnia przez kilka lat była molestowana seksualnie przez wujka, a następnie ojca. Ten oferował jej 200 zł za seks, a 10 zł za intymny dotyk. – Wieczorami bardzo często ojciec wyganiał brata z domu, żeby ten udał się z psem na spacer. Powtarzał, że spacer ma być długi, bo pies musi wytrzymać bez siusiania do rana. Kiedy brat znikał za drzwiami, wołał mnie. Nie chciałam do niego przychodzić, więc wchodził do mojej sypialni, kładł się na łóżku, zdejmował mi dół od piżamy i dotykał miejsc intymnych – opowiada Kinga. Kiedyś pojechała z ojcem na działkę. Miało tam dojść do próby gwałtu; do seksu nigdy między nimi nie doszło. Utnik ocenia, że to, co przydarzyło się naszej Internautce, jednocześnie było kazirodztwem i pedofilią, bo Kinga wyglądała jak dziecko (wykorzystywanie seksualne rozpoczęło się w bardzo wczesnym wieku). Bywa, zdaniem Utnika, że preferencje pedofila są tak
silne, że uniemożliwiają kontakty z dorosłym, ale bywa też, że pociąg do dorosłego również istnieje, ale jest dużo słabszy. Pedofil nie preferuje osoby dorosłej, ale dziecko jako swojego partnera, co nie wyłącza utrzymywania kontaktów z dorosłym. Nierzadko występują sytuacje, gdy mężczyzna (załóżmy, że jest to mężczyzna) podejmuje kontakty seksualne z dzieckiem, na przykład z własną córką i w tych kontaktach realizuje swój popęd seksualny, a jednocześnie od czasu do czasu utrzymuje kontakty seksualne z żoną. Nie są one dla niego zadowalające, ale realizuje je np. z chęci zamaskowania kontaktów z dzieckiem, z chęci kreowania pozorów normalnej rodziny. Zdarza się również, że pedofile - chcąc zyskać dostęp do dziecka - nawiązują relację z jego matką. Bynajmniej nie jest to relacja aseksualna, między pedofilem a dorosłą kobietą również może dochodzić do współżycia, ale pedofil wyraźnie preferuje kontakty z dzieckiem, zaś kobieta jest tylko środkiem umożliwiającym realizację tego celu.
Potwór z Grodziska, dla komentującej wtedy sprawę specjalnie dla Wirtualnej Polski prof. Moniki Płatek z UW, pedofilem wcale nie był. – To zwykły gwałciciel, kazirodca, który nie liczył się ze swoimi dziećmi, ze swoją żoną i w ogóle z osobami bliskimi. On wykonywał swoją patriarchalną władzę ojca rodziny. Nie jest pedofilem, skoro wcześniej miał stosunki z żoną – mówiła ekspertka. Utnik też uważa, że pedofilia co prawda może zwierać się z kazirodztwem, ale wcale nie musi. Często jest tak, że ojcowie dzieci lub partnerzy matek dążą do seksu z dzieckiem, mającym już cechy dojrzałości płciowej. Jest to raczej kazirodztwo niż pedofilia, bo pedofila taka dojrzewająca córka czy pasierbica już by nie zainteresowała. Zdarzają się przypadki, w których mężczyzna celowo, chcąc ukryć swoje zaburzenia seksualne, zakłada rodzinę. Jednak wtedy nie odczuwa on popędu seksualnego w stosunku do żony czy jakiejkolwiek
innej dorosłej kobiety.
– Kontakt seksualny między rodzicem a prawie dorosłym lub dorosłym dzieckiem jest oczywiście naruszeniem zasad funkcjonowania rodziny, a przez to poważnym zaburzeniem, ale trudno mówić tu o pedofilii. Raczej o tym, że rodzic ma problem z nawiązywaniem dających poczucie bezpieczeństwa, bliskich emocjonalnych relacji z dorosłymi – mówi seksuolog. Zamiast więc ryzykować niepewny kontakt z obcą osobą, potencjalnym partnerem bądź małżonkiem, skierowuje swoje zainteresowania ku rodzinie, szukając kogoś, kogo dobrze zna i kogo mógłby „zdobyć”. Z kimś takim o nawiązanie seksualnej bliskości łatwiej, bo już wcześniej wkraczało się z nią w intymność, poprzez na przykład korzystanie ze wspólnej łazienki czy chodzenie nie całkiem ubranym po domu.
Internautka Kinga wspomina, że kiedy przyznała się przed matką do tego, że jest wykorzystywana przez ojca, ta jej nie uwierzyła i wyśmiała. – Zabroniła mi z kimkolwiek o tym rozmawiać. Bałam się powiedzieć jej nawet o tym, że ojciec próbował mnie zgwałcić. W końcu napisałam jej wszystko na kartce. Myślałam, że tak będzie jej łatwiej wszystko przemyśleć i uwierzyć. Pomyliłam się. Zapytała tylko, czy wiem, co w ogóle znaczy słowo „molestować”. Nie uwierzyła mi – wspomina. Utnik mówi, że bardzo często matki wiedzą, co dzieje się między ojcem a córką, ale nie robią nic, żeby temu zapobiec. Zwykle, zanim ojciec uwiedzie córkę, najpierw uwodzi matkę. Uwodzi w tym sensie, że manipuluje nią, stosuje wobec niej przemoc psychiczną, zyskując w ten sposób pewność, że żona nie będzie sprzeciwiała się jego kontaktowi z córką. I nawet jeśli dowie się o zbliżeniach seksualnych między nimi, to nie będzie im przeciwdziałać. Często jest też tak, że przemoc seksualną wobec dziecka widzą dalsi członkowie rodziny, ale,
szczególnie jeśli jest to środowisko patologiczne, nie informują odpowiednich organów.
Kinga, pochodząca z małej miejscowości, mówi, że o tym co robił jej ojciec, wiedział brat i znajomi. Nikt nie reagował. Pierwsza zainterweniowała przyjaciółka rodziny, która przyjechała do domu Kingi. Kobieta, wnioskując na podstawie obserwacji zachowania Kingi oraz tego, jak ojciec odnosił się do córki, uznała, że to, o czym opowiadała jej nieletnia, miało miejsce - opowiada Kinga. I dodaje: – Moja rodzina była tym oburzona, a ojciec powiedział mi tylko, że u niego już wszystko straciłam.
Jeśli do kontaktów seksualnych dochodzi w obrębie najbliższych członków rodziny, to zdecydowanie częściej jest to kontakt ojca z córką niż matki z synem. Wynika to, tłumaczy dr Utnik, w głównej mierze z przewagi fizycznej rodzica, która jest większa w przypadku ojca i córki niż matki i syna, jak i bardziej opiekuńczej roli kobiety jako strażniczki domowego ciepła i bezpieczeństwa.
– Kobiety, które wchodzą w rolę kata swoich dzieci, zdecydowanie częściej przeżywają konflikt moralny, również o większym nasileniu, niż znajdujący się w takiej sytuacji mężczyźni. Mężczyźni mają też inną funkcję w rodzinie, polegającą na wprowadzaniu swoich dzieci w dorosłe życie, przez co łatwiej niż kobietom jest im zdominować swoją ofiarę – mówi seksuolog. Skrajne przypadki, jak choćby sprawa Jozefa Fritzla, przez lata ukrywającego swoją córkę Elizabeth i dopuszczającego się gwałtu na niej, mogą wynikać wyłącznie z zaburzeń psychopatologicznych, a nie seksualnych. Fritzl mógł patrzeć na Elizabeth nie jak na córkę, ale – kobietę. Seksuolog mówi, że kontakty kazirodcze – podobnie jak zwykłe związki – są w większości heteroseksualne. Naznaczeni
Pedofil może być katem własnych dzieci, często jednak poszukuje ofiar poza kręgiem najbliższych. Bierze się to przede wszystkim z odczuwania pożądania wobec małoletnich. Kiedy dziecko pedofila zacznie dojrzewać, straci on nim zainteresowanie. Skąd się biorą podobne zaburzenia? Utnik mówi, że m.in. z lęku przed bliskością i nieumiejętnością wchodzenia w intymne związki partnerskie. – Jeżeli tkwimy w związku, który nas nie interesuje, to odczuwany przez nas popęd seksualny nie jest zaspokojony, przez co może znajdować ujście gdzie indziej. Jednym z takich ujść jest skłonność ku dzieciom, traktowanym nie jako ludzie, ale jako obiekty. Takie, które po prostu pozwalają na zaspokojenie seksualne – mówi seksuolog. Nie jest tak, że pedofilem trzeba się urodzić. W dużym stopniu może wpłynąć na to niewłaściwe, destrukcyjne wychowanie i związane z nim zaburzenia psychiczne. Jeśli dziecko nie doświadczyło poczucia bezpieczeństwa w rodzinie, w której się wychowywało – na przykład ze względu na nieobecność ojca i
znikającą, wiecznie zapracowaną matkę – to w życiu dorosłym będzie obawiało się nawiązywania bliskich związków. Inne osoby może traktować instrumentalnie, wyłącznie jako obiekty służące do zaspokajania popędu seksualnego.
Pedofilię rozpoznaną można leczyć. Według ICD-10 pedofilię można rozpoznać, gdy dotknięta nią osoba odczuwa z jej powodu cierpienie. Inaczej klasyfikacja DSM-IV, która takiego wymogu nie zawiera. Utnik mówi, że cierpienie można rozumieć na wiele sposobów, w tym m.in. cierpienie z powodu niemożności zbudowania satysfakcjonującego, partnerskiego związku emocjonalno-seksualnego, czy też - związane z dysonansem pomiędzy własnym postępowaniem (utrzymywanie kontaktów seksualnych z dziećmi), a wyznawanym przez siebie światopoglądem, w tym świadomością krzywdzenia dzieci i jednoczesną nieumiejętnością zmiany swojego postępowania.
- Skoro do rozpoznania pedofilii wg ICD-10 wymagane jest wyraźnie cierpienie osoby, u której podejrzewamy pedofilię, to znaczy, że osoba taka ma własną, osobistą motywację do leczenia. Taki ktoś pragnie zmienić swoje życie, ale nie wie, jak to zrobić - mówi ekspert. Wyjaśnia, że nie wynika to wyłącznie ze strachu przed odpowiedzialnością karną. Motywacja pacjenta jest bardzo istotnym czynnikiem wysoko korelucjącym ze skutecznością psychoterapii. W toku psychoterapii uczy się pacjenta wchodzenia w związki interpersonalne, najpierw społeczne, a potem seksualne. Leczenie choć jest trudne - wymaga bowiem dużego wysiłku związanego z pracą nad sobą i przeformułowaniem dotychczasowego sposobu wchodzenia w relacje z innymi - jest możliwe, gdyż u pacjenta występuje silna motywacja do podjęcia leczenia. Utnik mówi, że jest wielu pedofilów, którzy ubolewają nad swoim schorzeniem. Wiedzą, że robią źle, i czują potrzebę, żeby to zmienić, ale nie bardzo potrafią. To, co robią, najczęściej jest przymusowe, kompulsywne.
Seksuolog zauważa, że u wielu osób, o których głośno rozprawiają media, należałoby rozpoznać nie pedofilię, ale raczej psychopatię. Psychopatia, współcześnie określana terminem „osobowość dyssocjalna” - to zespół cech osobowości ujawniający się brakiem empatii i nieumiejętnością współodczuwania. – Takie osoby wcale nie muszą wchodzić w związki z dziećmi, ale robią to, bo nauczyły się instrumentalnie traktować innych ludzi. Ponadto, przejawiają taki typ osobowości, że jak tylko przyjdzie im do głowy, że akurat chcieliby spróbować z dzieckiem, to często sobie na to pozwalają. Jednak prawdopodobnie taka osoba wcale nie będzie się chciała leczyć – mówi seksuolog. Nie ma tu jednak mowy o pedofilii, bo nie jest to zachowanie nie wynikające z wewnętrznego przymusu, ale z wyboru.
Szkody wywołane pedofilią czy kazirodztwem, niejednokrotnie wiążącymi się z przemocą seksualną, często czynią duże spustoszenie w psychice ofiary. Wynikiem jest najczęściej o nieumiejętność tworzenia bliskich związków partnerskich w dorosłym życiu, brak zaufania do dorosłych czy drugiej płci, różnego rodzaju nerwice na tle seksualnym, jak i somatyczne, przejawiające się m.in. nocnym moczeniem, seksualizacją zachowania, czyli przykładaniem nadmiernej wagi do seksu. Również zmieniony obraz seksualności w ogóle, w tym sensie, że seks staje się czymś, co w umyśle ofiary można kupić, a nie czymś, co stanowi naturalny element więzi międzyludzkiej. Nieumiejętność wchodzenia w związki partnerskie i brak zaufania, m.in. przez to, że w związkach dopatrujemy się kupczenia, a nie intymności, bliskości i poszanowania. – Pamiętam, że po zawarciu związku małżeńskiego miałam problemy, żeby współżyć z moim mężem. Szczególnie w tej pozycji, w której ojciec próbował mnie zgwałcić – mówi Kinga. Przyznaje, że korzystała również
z pomocy psychologa. Bardziej jednak niż terapia u specjalisty, uporać się z problemem pozwoliło jej mówienie innym o tym, co przeszła: – Wyrzucałam z siebie przeszłość, kiedy tylko miałam na to ochotę.
To, czy w grę wchodzi pedofilia, czy na przykład kazirodztwo, jest ważne przy określaniu sposobu, w jaki ofiara molestowania powinna się zgłosić po pomoc. W przypadku kazirodztwa zwykle, pośrednio bądź nie, zaangażowana jest rodzina, więc lepiej poprosić o pomoc kogoś z zewnątrz. Matka, która często jest osobą zaangażowaną, może powiedzieć: „Ach, wydaje ci się, nic się takiego nie dzieje”. Inaczej w przypadku pedofilii, gdzie można już poprosić o pomoc rodzica lub psychologa. Na szczęście przypadki molestowania nieletnich są coraz częściej ujawniane. – Między innymi dzięki mediom, które takie sprawy nagłaśniają – zauważa Utnik.
Anna Kalocińska, Wirtualna Polska