Czy rząd boi się opozycji? [OPINIA]
Im więcej informacji o zarzutach wobec polityków PiS, tym bardziej ta partia rośnie w siłę. Póki co, mentalnie. Partia Kaczyńskiego otrząsnęła się już z popaździernikowej traumy i weszła w tryb walki. Co to oznacza? - zastanawia się na łamach Wirtualnej Polski dr hab. Barbara Brodzińska-Mirowska.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
W polityce, trochę jak w piłce nożnej, nastroje w szatni mają wpływ na wynik. A wyborcy, jak kibice, lubią sprzyjać temu, kto ma wyraźny ciąg na bramkę. Gonić jest czasem łatwiej niż uciekać.
Minęły pierwsze wyraźne niepokoje dotyczące tego, że z rozliczeniami Tusk nie żartuje. Politycy PiS wiedzą dziś, że łatwo z rozliczeniami nie będzie, że bezpieczniki zainstalowane w ostatnich ośmiu latach w wielu instytucjach działają. I to ich, póki co, uspokaja. Liczą, że jeśli na pięć lat uda się Karola Nawrockiego zakwaterować na Krakowskim Przedmieściu to realna wizja konsekwencji politycznych, a razem z nimi karnych, jeszcze bardziej się oddali. To bardzo mobilizuje partię i nakręca emocje komentatorów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Istnieje podejrzenie". Powołają specjalny zespół śledczych ds. Ziobry
PiS, chociaż wciąż głęboko w opozycji, zaczyna manifestować znaną z ostatnich lat pewność siebie. Otwarcie straszą tu i ówdzie, mówią o dyktaturze, o rozliczeniach "reżimu Tuska". Słowem utwierdzają opinię publiczną w przekonaniu, że oni przestali rządzić tylko na chwilę. Nie ma dziś znaczenia, czy ta pewność siebie jest prawdziwa, czy nie. Znaczenie ma czy działa. A wygląda na to, że tak. I wydaje się, że niektórzy politycy i przedstawiciele niektórych instytucji zaczynają wierzyć w nieuchronny powrót PiS i wolą się nie narażać.
Nieskuteczność Tuska, problemy Trzaskowskiego
To tworzy niekorzystny grunt dla kampanii Rafała Trzaskowskiego, lidera sondaży prezydenckich. Na horyzoncie pojawiały się bowiem bardziej emocje, niż fakty, które mogą być bardzo niebezpieczne.
- Po pierwsze, znaczna demobilizacja obserwowana jest właśnie w elektoracie "koalicji 15 października". Wynika to z ogólnego poczucia, że rząd działa lub komunikuje się chaotycznie i nieskutecznie, z trudem zachowując pewność siebie od początku do końca realizowanych projektów.
- Po drugie, rosnące koszty życia i pogłębiająca się w wyniku kłopotów komunikacyjnych rządu ponura wizja przyszłości powoduje, że wzmaga fala rozczarowania i co bardzo niebezpieczne, mniej lub bardziej wyrachowanego symetryzowania. Narasta poczucie, że wszyscy politycy są tacy sami, że nie ma znaczenia, kto rządzi. Poczucie to wzmagają naznaczone naturalnymi w kampanii emocjami relacje między koalicjantami, z których jedni kierują się ambicją utrzymania władzy w partii, inni znalezieniem punktu wyjścia do kampanii parlamentarnej, a jeszcze inni chęcią zwycięstwa.
Chociaż nie ma to realnie żadnego związku z działaniami sztabu, cenę za te emocje będzie w kampanii płacił Rafał Trzaskowski. Prezydent Stolicy potrzebuje dziś do wygranej, oprócz dobrego sztabu, wsparcia partii w działaniach w terenie, przede wszystkim rządu, który przejmie i konsekwentnie utrzyma inicjatywę w polskiej polityce. Na kanwie dyskusji choćby o edukacji zdrowotnej, czy decyzji Państwowej Komisji Wyborczej, widać, że to coraz bardziej oddalająca się wizja. Można mieć wrażenie, że ministrowie dziś bardziej zajęci są administrowaniem, cyzelowaniem przepisów ustaw niż robieniem polityki, czyli codziennym wygrywaniem emocji swojego elektoratu. PiS wykorzystuje zresztą każdą możliwą okazję do ataku na rząd, a w konsekwencji także na Trzaskowskiego
Niepewność całego politycznego centrum, niczym zawiedzione nadzieje kibiców polskiej reprezentacji, buduje PiS, wzmacnia i uwiarygodnia przekaz, że utrata władzy była wypadkiem przy pracy.
PiS skutecznie zaminował pole walki polityczne i realnie blokuje realną zmianę polityczną. To było jasne już od 15 października 2024 roku, a widoczne w przeciągającym się i pozbawionym jakiejkolwiek troski o państwo procesie nominacji kandydata PiS na premiera po przegranych przez PiS wyborach. Tylko dziś to już nikogo nie obchodzi. Rząd w związku z fatalną komunikacją nie stara się nawet o tym przypominać. A ludzie szybko zapominają, o czym moim zdaniem świadczy sondaż IBRIS dla Rzeczpospolitej, w której blisko połowa wyborców (w tym wyborców Lewicy, Trzeciej Drogi i KO) uważa, że minister Domański powinien wypłacić PiS pieniądze.
Wyborcy, którzy dali władzę "koalicji 15 października", zaczną mieć poczucie, że ich wizja przegrywa, bo ci, którym kibicują sami nie wierzą w swoje zwycięstwo. A to wcale nie musi zadziałać mobilizująco, bo pamięć wyborców jest krótka. W tej chwili na zbiorową wyobraźnię zaczyna działać komunikat, że miało być lepiej, a nie jest, że miało być skutecznie, a nie jest. Stąd już tylko krok do przekonania, że politycy Koalicji zachowują się tak samo, jak PiS. A skoro wszyscy są tacy sami, to wybierzmy tych, którzy mniej się boją. Słowem przekaz PiS rezonuje w bańce centrowo-lewicowej dokładnie tak, jak sobie jego nadawcy życzyli.
Argumentów dostarcza często samo środowisko strony koalicyjnej. Zanim jeszcze oficjalnie kampania się zaczęła, a sam Trzaskowski miał okazję cokolwiek zrobić, już był krytykowany. Że nic nie robi, że robi wszystko źle, że tak naprawdę to mu się nie chce, lub że chce mu się za bardzo. Tak jakby Trzaskowski w oczach komentatorów, nie tylko musiał wygrać te wybory głosami wyborców, ale także dostać odpowiednio dużo punktów za styl.
Podczas gdy wielu wyborców, dziennikarzy i komentatorów krzywi się na myśl o skręcie kampanii Trzaskowskiego w kierunku centrum, warto przypomnieć, że prezydent Warszawy potrzebuje dziś zwycięstwa realnego, a nie zwycięstwa obliczonego na dobre samopoczucie elit wszelkiej maści. Złota zasada kampanii wyborczych, która z dużą mocą odnosi się do kontekstu obecnej kampanii prezydenckiej jest taka, że wygra ten który zachęci więcej osób i zniechęci mniej. A Rafał Trzaskowski wyjście ma ograniczone. Musi walczyć, czasem w mocnych słowach, bo zdaje się, że tylko taki język rozumie przeciwnik. Trzaskowski rozpoczął kampanię w warunkach niesprzyjających. A dodatkowo z mocnym przeciwnikiem, którego sztab o styl tej kampanii nie będzie się martwił.
Nadchodzące wybory nie będą sporem na programy, ani nawet biogramy kandydatów. Główne znaczenie będzie miało, kto w sporze dwóch głównych graczy pierwszy mrugnie i pokaże słabość. Jeśli wyborcy zaczną mieć poczucie, że PiS nawet będąc w opozycji skutecznie paraliżuje, choćby mentalnie rząd, odbije się to na kampanii. Dla wyniku tych wyborów ważne jest, aby politycy "koalicji 15 października" szybko sobie z tym poradzili, bo mocną skomplikują Rafałowi Trzaskowskiemu walkę w drugiej turze.
Dla Wirtualnej Polski dr hab.prof. Barbara Brodzińska-Mirowska, politolożka, medioznawczyni, wykładowczyni UMK w Toruniu.