PolitykaCzy Rosja wymieni nam premiera?

Czy Rosja wymieni nam premiera?

Komorowski, Schetyna, ludzie wojskowych służb – oto triumwirat, który na krótką metę najbardziej zyskuje na upadku Donalda Tuska. Paradoks polega na tym, że dymisji Tuska chce dziś zarówno obóz niepodległościowy, jak i ludzie Moskwy. Jego odejście wydaje się przesądzone, ale nie wiadomo, która z tych dwóch opcji na tym wygra.

Czy Rosja wymieni nam premiera?
Źródło zdjęć: © PAP | Radek Pietruszka

29.04.2013 | aktual.: 29.04.2013 10:55

Kto najbardziej ucieszył się z wygranej PiS w wyborach uzupełniających w Rybniku? Jarosław Kaczyński? Niekoniecznie. – Grzegorz Schetyna wręcz promieniał – opowiada jeden z działaczy PO.

Polska odniosła w tych dniach także pierwsze korzyści z powrotu na scenę Aleksandra Kwaśniewskiego. Ludzie Tuska postanowili utrącić tę inicjatywę na samym początku, czego efektem mogła być publikacja „Newsweeka” o jego lobbowaniu na rzecz Rosji w sprawie Azotów.

Odpowiedzią był artykuł „Wprost” o firmie związanej ze Sławomirem Nowakiem i jego drogich zegarkach. – Można powiedzieć, że jak zegarmistrz dostaliśmy na chwilę dostęp do realnych mechanizmów rządzących polityką – ironicznie komentuje tę publikację dr hab. Rafał Chwedoruk z Uniwersytetu Warszawskiego.

Czy rozpocznie to serię wychodzących na jaw afer, jak stało się to w czasach, gdy pokłócili się Aleksander Kwaśniewski i Leszek Miller, co zaowocowało ujawnieniem afery Rywina?

Schetyna popularniejszy od Tuska

Według najnowszego sondażu CBOS notowania Kaczyńskiego i Tuska praktycznie zrównały się, zarówno jeśli chodzi o poziom zaufania, jak i nieufności. Kaczyńskiemu nie ufa 50 proc. respondentów, Donaldowi Tuskowi – 49 proc. Lider PiS cieszy się zaufaniem 33 proc. osób, szefowi PO ufa natomiast 34 proc. Polaków.

Media nie zwróciły jednak uwagi na inny wynik, jeszcze kilka lat temu nie do pomyślenia – Tuska, gdy chodzi po popularność, wyprzedził Grzegorz Schetyna, mający 35 proc. poparcia i 21 proc. nieufności.

Platforma to Tusk – to skojarzenie oczywiste dla przeciętnego Polaka. Dotychczas działało ono na korzyść tej partii. Premier, błyskotliwy mówca, był koniem pociągowym, dzięki któremu karawana opanowała dziesiątki tysięcy urzędniczych stanowisk. Ale to już przeszłość. Tusk staje się dziś dla PO obciążeniem. To z jego osobą kojarzą się dziś Polakom wszystkie nieszczęścia: niewyjaśnienie Smoleńska, konflikt ze światem pracy, protesty Solidarności, ograniczanie wolności słowa.

Gowin – przerost formy nad treścią

Ubiegły tydzień znów minął w mediach pod znakiem sporów o Jarosława Gowina. – Gowin paradoksalnie przyjął podobny model funkcjonowania w PO jak Ryszard Kalisz w SLD – mówi Chwedoruk. – Krytykę władz partii wykorzystuje do własnego upodmiotowienia.

Według politologa kłótnie o Gowina niekoniecznie muszą być dla PO wyłącznie szkodliwe – mogą skutecznie przykryć większe kłopoty rządu. – Od dyskusji nad in vitro rewolucja nie wybuchnie. Za to nie trzeba mówić o bezrobociu czy biedzie – stwierdza.

Jednak osobisty wizerunek premiera okazującego chwiejność i niezdecydowanie ucierpiał na tym z pewnością. Sytuacja w PO jest na tyle nerwowa, że władze wolą nie dawać szeregowym posłom okazji do wyrażania własnego zdania. – Większość posłów w żadnych decyzjach nie uczestniczy, traktowana jest jak mięso armatnie, nawet klub parlamentarny przestał już działać – mówi jeden z parlamentarzystów PO.

Odbiciem konfliktu między Tuskiem i Schetyną są w sejmie bardzo napięte stosunki pomiędzy marszałek Ewą Kopacz a szefem klubu PO Rafałem Grupińskim.

Wszyscy winią Tuska, nikt nie mówi o Komorowskim

Na osłabieniu Tuska zyskuje Bronisław Komorowski. To on jest najpopularniejszym politykiem w sondażach – ufa mu 70 proc. respondentów, a nie ma do niego zaufania tylko 12 proc.

Coraz wyraźniej odcina się on od szefa rządu. W wywiadzie dla RMF stwierdził, że w przypadku rządu Tuska „proces zmęczenia i pewnego zużycia jest oczywistością”. – Latem ubiegłego roku pojawiła się dziwna informacja, że PO może nie poprzeć reelekcji Komorowskiego. Sytuacja, w której PO jest słabsza, czyni z mającego wysokie notowania prezydenta ostatnią zaporę przed zwycięstwem PiS-u. I wtedy to on decyduje, kto ma się liczyć w Platformie – ocenia Chwedoruk.

– Wszyscy winią Tuska, nikt nie wspomina o Komorowskim. Nawet PiS bardzo rzadko go krytykuje. To i jego notowania rosną – komentuje Jakub Świderski, politolog z Uniwersytetu Gdańskiego. – Komorowski znalazł metodę na budowanie popularności: nic zauważalnego nie robić – dodaje.

Jak opowiada jeden z posłów PO, unikanie tematów kontrowersyjnych stało się jednym z głównych celów prezydenta. – Komorowskiemu zależy, żeby PO nie podejmowała żadnych projektów ideologicznych, np. w sprawie związków partnerskich czy in vitro. Bo wtedy musiałby zająć jakieś stanowisko, podpisać lub zawetować ustawę. I narażać się Kościołowi lub „Gazecie Wyborczej” i salonikowi – stwierdza.

Coraz więcej prorosyjskich premierów w regionie

Według naszych informatorów wyrzucenie przez Tuska ministra skarbu Mikołaja Budzanowskiego, który przeciwstawiał się rosyjskim planom przejęcia Azotów, zostało bardzo dobrze przyjęte przez ludzi Schetyny. Także dlatego, że minister sekował ich w spółkach skarbu państwa.

Nowy minister Włodzimierz Karpiński stał się w Lublinie przeciwwagą dla Janusza Palikota, gdy przestał być posłuszny centrali PO. Był uważany za człowieka Schetyny. Teraz jednak nominację dał mu Tusk w zamian za – jak mówi się w PO – przejście na jego stronę. Komentowano nawet fakt, że Tusk powiedział o nim po imieniu: „Włodek”, co odebrano jako zaakcentowanie, czyim minister jest człowiekiem.

Jak zwrócił uwagę w rozmowie z telewizją „Gazety Polskiej” Jerzy Targalski, na ewentualną zmianę rządu patrzeć trzeba z perspektywy całego regionu. W Bułgarii i Mołdowie wymieniono ostatnio premierów, którzy byli prorosyjscy, ale i proniemieccy, na całkiem spolegliwych wobec Moskwy. Tusk był wygodnym premierem w kondominium, natomiast jego następca ma realizować interesy rosyjskie nie tylko kosztem polskich, ale także niemieckich.

– Komorowski przypomina stylem prezydentury Wałęsę, nawet historia z błędami ortograficznymi to pokazuje. To nie wygląda na model, w którym prezydent zleca zbadanie jakiegoś problemu ekspertom, oni przynoszą mu analizę, a on podejmuje decyzje. Komorowski pokaże się w czasie gospodarskiej wizyty, zapoluje, a jego decyzje to wypadkowa dostępu do ucha ludzi, którzy za nim stoją – uważa Jakub Świderski.

(...)

Pełna wersja artykułu w najbliższym numerze tygodnika „Gazeta Polska”.

Piotr Lisiewicz

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (302)