Czy premier powinien iść na Mszę?
Eucharystia powinna być sprawowana dla niej samej, a nie po to, by coś uświetniać i czynić bardziej solennym. Motywacja dla obecności na Mszy polityków winna być taka sama jak każdego innego uczestnika - pisze ks. Andrzej Draguła w "Tygodniku Powszechnym".
25.07.2006 07:57
Wizytę Benedykta XVI w Walencji poprzedziła mała sensacja. W przeddzień przyjazdu Papieża socjaldemokratyczny premier Hiszpanii José Luis Rodríguez Zapatero zapowiedział, że nie będzie uczestniczyć w papieskiej Mszy św. z okazji V Światowego Spotkania Rodzin. Krytycznie o tej decyzji wypowiedział się ówczesny rzecznik Stolicy Apostolskiej Joaquín Navarro-Valls, przywołując obecność na papieskich liturgiach takich polityków jak Daniel Ortega, Fidel Castro i Wojciech Jaruzelski. W komentarzach padały wypowiedzi typu „skandal" albo przynajmniej „niestosowność". A może jest inaczej? A może to obecność premiera na Mszy byłaby niestosownością? Navarro-Valls przyznał, że „na Mszę przychodzi ten, kto chce". Widocznie Zapatero nie chciał. A może nie tylko nie chciał. Może uznał, że nie powinien.
O związku życia politycznego z Eucharystią Kościół mówi niewiele. W instrukcji „Redemptionis sacramentum", przygotowanej przez Kongregację Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, czytamy: „Mszy świętej nie wolno łączyć ze sprawami politycznymi albo świeckimi, czy też z tym wszystkim, co nie jest w pełni zgodne z nauczaniem Magisterium Kościoła katolickiego. Co więcej, aby nie pozbawiać Eucharystii jej autentycznego znaczenia, należy za wszelką cenę unikać celebrowania Mszy świętej jedynie w celu stworzenia okazałego widowiska, jak też nie nadawać jej stylu podobnego do innych ceremonii, zwłaszcza świeckich".
Zacytowana tu uwaga nie dotyczy oczywiście wprost omawianego przypadku, ale idea, która jej przyświeca, zdaje się mieć swoje zastosowanie także do niego. Troską Kongregacji jest, by Msza nie stała się narzędziem politycznej demonstracji, która mogłaby być wykorzystana dla społecznej legitymizacji biorących w niej udział polityków.
Obecność ludzi polityki na Mszy bywa bowiem kłopotliwa. „Pół biedy", gdy są oni ludźmi wierzącymi i praktykującymi, i gdy ich zaangażowanie w wierze spektakularnie nie wzrosło wraz z objęciem urzędu – choć i w takim przypadku przydaje się roztropność. „Politycy, jeżeli są ludźmi wierzącymi – mówił w wywiadzie dla „TP" bp Wiktor Skworc – mogą, a nawet powinni manifestować wiarę. (...) Cieszy obecność polityków, parlamentarzystów na Mszy św. Jest to jednak – powtórzmy: jeżeli są wierzący – ich obowiązek. A zatem nie ma potrzeby, aby ich jakoś szczególnie eksponować podczas liturgii".