Czy po "aferze billboardowej" przyjdzie kolej na Telewizję Familijną?
"Afera billboardowa" nie zdążyła na dobre
rozkwitnąć , gdy po krótkiej wymianie ciosów między "drogimi
przyjaciółmi" z Prawa i Sprawiedliwości i PO zwiędła dosłownie z
dnia na dzień. Różnie mówią dlaczego, ale być może strony
przeraziły się wzrostu publicznego zainteresowania stykiem świata
polityki i biznesu? Kto wie, do czego dokopaliby się dziennikarze,
gdyby o billboardach dyskutowano dłużej - pisze "Trybuna".
Weźmy dobrze udokumentowany przypadek z roku 2000 z tego samego PZU. Chodziło o Telewizję Familijną. Był to projekt Mariana Krzaklewskiego - człowieka, który trząsł wtedy Polską, jak dziś Jarosław Kaczyński, Wiesława Walendziaka i jego przyjaciół ze środowiska "pampersów". Czyściutki, legalny, w granicach ryzyka biznesowego.
Panowie obliczali, że między październikiem 2000 r. a kwietniem 2001 r. kolejne emisje akcji Grupy Multimedialnej obejmowane przez PZU Życie, KGHM Polska Miedź, PKN Orlen, Polskie Sieci Elektroenergetyczne, Prokom Investment, a nawet Wirtualną Polskę zamkną się kwotą 652 - 752 mln zł! Dysponując takim kapitałem Telewizja Familijna mogła zagrozić pozycji Polsatu i TVN. (źródło: "Raport Kobra" Deloitte&Touche).
Własna telewizja była im potrzebna jak powietrze, gdyż na karku wisiały im aż dwukrotne wybory: prezydenckie i parlamentarne. Ówczesny prezes Eureko Joao Talone nie widział jednak w tym biznesu. Z jego zeznań złożonych w Londynie przed Trybunałem Arbitrażowym wynika, że był on zdecydowanie przeciwny ładowaniu pieniędzy PZU w to coś. Talone nie krył swych poglądów w rozmowach z ówczesnymi liderami prawicy. Gdy w styczniu 2000 r. zarząd PZU SA na czele z Władysławem Jamrożym przedstawił radzie nadzorczej do akceptacji projekt Familijnej, rada zleciła jego ocenę firmie Arthur Andersen. Ocena była krytyczna.
W późnych godzinach nocnych w budynku Ministerstwa Skarbu przy ul. Kruczej minister Emil Wąsacz, wiceminister Alicja Kornasiewicz, przewodniczący rady nadzorczej PZU prof. Obłój, prezes Talone w towarzystwie tłumacza zastanawiali się, co zrobić z Jamrożym, który nie dość, że nie chciał Familijnej, to jeszcze - do spółki z Wieczerzakiem - grali ręka w rękę z Deutsche Bankiem, żeby przejąć PZU. Wydali na siebie wyrok zarówno w oczach prawicowej władzy, jak i w oczach prezesa Talone.
Minister skarbu sięgnął po pióro i odręcznie napisał oświadczenie, w którym wyraził zgodę na ich odwołanie. Ale wkrótce minister Wąsacz zmienił front. Grzegorz Wieczerzak pozostał na stanowisku, a 7 marca 2000 r. kierowane przez niego PZU Życie zatwierdziło zakup 110 tys. akcji Telewizji Familijnej SA w cenie 118,20 zł za sztukę. Uzgodniono ponadto, że PZU Życie zakupi instrumenty dłużne (czyli obligacje) wyemitowane przez Familijną wartości 13 mln zł. Wsparto się przy tym wyceną przygotowana przez firmę doradczą PricewaterhouseCoopers.
Projekt Telewizji Familijnej mógł ruszyć z miejsca. (PAP)
Więcej: Trybuna - Cicho, coraz ciszej