Czy PiS może przegrać wybory? Ekspert: Tak, jeśli Jarosława Kaczyńskiego poniosą emocje
38 i 36 proc. - to wyniki Prawa i Sprawiedliwości w ostatnich przedwyborczych sondażach Millward Brown przeprowadzonych dla "Faktów" TVN i "Gazety Wyborczej". Platforma Obywatelska jest daleko w tyle. Głosowanie na nią deklaruje 25 proc. Polaków. - Należy pamiętać, że PiS wciąż jest sondażowo niedoszacowany. Realne poparcie jest o jakieś 5-7 proc. wyższe - mówi Wirtualnej Polsce socjolog prof. Włodzimierz Piątkowski z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej i Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. - Wygrana PiS w najbliższych wyborach jest przesądzona, ale rządy tej partii wcale nie - komentuje sondaże politolog, prof. Rafał Chwedoruk z Uniwersytetu Warszawskiego. Czy może zatem się zdarzyć coś, co powstrzyma PiS w drodze po władzę?
08.09.2015 | aktual.: 08.09.2015 17:32
- Geografia wyborcza jest w miarę stała. Teraz PiS wygrywa te wybory, ale jest ileś spraw, które mogłyby to zmienić - podkreśla w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Włodzimierz Piątkowski. Numer jeden to taśmy. - Ciągle się jakieś pojawiają. Dotyczą co prawda głównie PO i PSL, ale podobno jest ich ponad 100. A przecież wypłynęło dotychczas około 25. Jest zatem wielką niewiadomą, kogo jeszcze nagrano. Czysto teoretycznie mogą być więc też taśmy z politykami PiS. Chociaż sądzę, że gdyby tak było, to już podjęta byłaby próba ich ujawnienia. Chyba, że to się stanie tuż przed wyborami. Jednak podkreślam, mówimy o sytuacji czysto hipotetycznej - uczula prof. Piątkowski.
Nie eksponować Macierewicza i Pawłowicz
Rozmówca Wirtualnej Polski zwraca też uwagę na komunikowanie się i wizerunek PiS. - Widać, że pracuje nad tym sztab specjalistów. Mówi się, że to grupa około 20 osób, w tym eksperci z zagranicy. Panują nad PiS mniej więcej od pół roku. Gdyby nagle prezes Kaczyński postanowił ich zwolnić, a to już się zdarzało, wynik PiS byłby poważnie zagrożony. Podobnie byłoby, gdyby prezes dał się sprowokować, stracił panowanie nad emocjami, udzielił wywiadu i "chlapnął" coś podobnego do tego, co kiedyś w kampanii powiedział o Angeli Merkel (W swojej książce "Polska naszych marzeń" Jarosław Kaczyński napisał o kanclerz Merkel, że jej wybór na szefa niemieckiego rządu "nie był wynikiem czystego zbiegu okoliczności". Myśl tę rozwinął w rozmowie z "Newsweekiem". - Ona wie, co ja chcę przez to powiedzieć. Tyle wystarczy - uciął Kaczyński. Dopytywany, czy kanclerz była wspierana przez Stasi, odparł tylko: - Zostawmy ten temat). Póki co się pilnuje i nie wchodzi właściwie w żadne dywagacje - mówi socjolog i zwraca uwagę, że w
cieniu trzymają się też najbardziej kontrowersyjni w odbiorze społecznym politycy PiS, z Antonim Macierewiczem i Krystyną Pawłowicz na czele. - To są dwie osoby, których aktywność teoretycznie mogłaby zaszkodzić PiS. Chociaż temperament prof. Pawłowicz podoba się dużej części elektoratu Prawa i Sprawiedliwości - komentuje Włodzimierz Piątkowski.
Uważać na wypowiedzi dotyczące imigrantów
Zdaniem socjologa UMCS istotny w kampanii będzie też temat uchodźców. - Każda radykalna wypowiedź ludzi PiS w tej kwestii może szkodzić partii. Ton, podobny do głosu płynącego ze środowisk narodowych, przyniósłby PiS duże straty. Jednak nie sądzę, by taka osoba się znalazła. Wypowiedzi czołowych polityków partii na ten temat także są, moim zdaniem, pod ścisłą kontrolą. Ktoś to bardzo dobrze przesiewa - stwierdza w rozmowie z WP prof. Piątkowski, ale podkreśla, że wszystkie te scenariusze to jedynie hipotezy i kampania to równanie z wieloma niewiadomymi. - Na tę chwilę wygląda na to, że PiS nie przegra. Tendencja wzrostowa jest trwała. A były już sondaże, gdzie PiS miało ponad 40 proc. Więc i ta psychologiczna granica została już przekroczona - zauważa Piątkowski. - Dla PiS nie jest jednak najważniejsze, by wygrać. Bo wygrać, to wcale nie znaczy rządzić. Natomiast jeśli rządzić, to najlepiej samemu, a jeszcze lepiej z konstytucyjną większością, chociaż nie bardzo w to wierzę. Na wygraniu wyborów zabawa się
nie kończy - kończy prof. Piątkowski.
Wygrać to nie znaczy rządzić
- Przewaga PiS nad PO najpewniej będzie dwucyfrowa. I na tym pewniki się kończą - mówi WP prof. Rafał Chwedoruk w UW. Także jego zdaniem, dużo ważniejsze od tego kto wygra, jest to, kto będzie rządził. - Nie jesteśmy dziś w stanie powiedzieć, co będzie po wyborach. Tak naprawdę do Sejmu na pewno wejdą PO i PiS. Reszta partii może wejść lub nie. I dotyczy to wszystkich. Zarówno Lewicy, PSL, Kukiza, który jest zagadką nawet sam dla siebie, i Ryszarda Petru, który jest dziś bardziej bytem medialnym niż realnym. Dopuszczam więc możliwość, że ułoży się to tak, iż wszyscy będą przeciw PiS. Ale taka konstrukcja byłaby krucha i w krótkim czasie doprowadziłaby do olbrzymiego wzrostu notowań PiS. A to podkopywałoby stabilność takich rządów - przewiduje ekspert.
Bez gwałtownych polemik z politykami PO
- Sukces PiS będzie zależał od tego, na ile uda się tej partii w kampanii podtrzymać tendencję dominacji problematyki społeczno-gospodarczej. Bo ta tematyka najbardziej służy partii Jarosława Kaczyńskiego i sprawia problemy PO. Skala sukcesu Prawa i Sprawiedliwości będzie też w dużej mierze zależeć od tego, na ile ta partia powstrzyma niektórych swoich działaczy od wchodzenia w gwałtowną polemikę z Platformą Obywatelską. A PO cały czas próbuje przeistoczyć kampanię w powtórkę z roku 2007. To znaczy w dyskusje na temat PiS, co się w tej chwili nie udaje - zauważa Chwedoruk i wymienia czynniki, które mogłyby doprowadzić do przegranej partii Kaczyńskiego.
Nie wychodzić z roli partii stabilnej
- Po pierwsze Prawo i Sprawiedliwość musiałoby dać się wciągnąć w ostre spory natury kulturowo-światopoglądowej, które w oczach społeczeństwa radykalizowałyby tę partię. Po drugie PiS musiałoby zmienić formę swojego dotychczasowego przekazu. Bo teraz PiS nie tyle przyciąga nowych zwolenników, co potrafi neutralizować negatywny przekaz dotyczący partii. I to raczej zostanie utrzymane. PiS mocno trzyma się roli partii, która ma stabilizować rozedrgane rządami Platformy państwo - zauważa Chwedoruk, według którego Prawu i Sprawiedliwości nie zaszkodzi nawet ewentualna kłótnia w obozie Zjednoczonej Prawicy.
- Tam nie ujawnią się żadne spory. Wszyscy są świadomi, że absencja Jarosława Kaczyńskiego to koniec PiS. Nawet jeśli są drobne polemiki wewnątrz prawicy, to na pewno nie przerodzą się w nic więcej. Tam nie ma żadnej poważnej osi sporu. A siła panów Gowina i Ziobry jest bliska zeru, udowodniła to sprawa Pawła Kowala, którego Jarosław Kaczyński nie wpuścił na listy PiS - tłumaczy politolog z UW. Rafał Chwedoruk uważa, że problemem dla PiS na drodze do zwycięstwa może być rozwój sytuacji na Ukrainie. - Prawo i Sprawiedliwość nie wygrało ostatnich wyborów do Parlamentu Europejskiego właśnie przez problemy na wschodzie Europy. Wraz z nimi pojawiła się bowiem konsolidacja wokół Platformy. Ukraina to też jedyny temat, który mógłby podzielić elektorat PiS wewnątrz i zagrozić ostatecznemu wynikowi partii - podsumowuje prof. Rafał Chwedoruk.