Czy MAGA przebaczy Trumpowi atak na Iran? [OPINIA]
Jeszcze do niedawna Donald Trump skrupulatnie budował swój wizerunek przywódcy, który zaprowadzi pokój na całym bez mała świecie. Tak miało być nawet w kwestii Iranu. Prezydent USA jednak dość szybko zmienił zdanie, i to o niemal 180 stopni - pisze dla Wirtualnej Polski Marek Magierowski.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Scenariusz jest zawsze podobny. Gdzieś na świecie dochodzi do eskalacji, jakiś reżim (najczęściej islamski i fanatyczny) rośnie w siłę, gwałtownie podnosi się geopolityczna temperatura, zagrażając globalnym interesom Stanów Zjednoczonych. Prezydent USA zwołuje swoich najbliższych doradców i próbuje wraz z nimi rozwiązać koszmarny dylemat: znów pakować się w militarną awanturę, tysiące kilometrów od Waszyngtonu, Nowego Jorku i Los Angeles, narażając się na międzynarodową krytykę i gniew własnego elektoratu? Czy też trzymać się wcześniejszej narracji i wyborczej obietnicy, iż Ameryka powinna na dobre wycofać się z "forever wars", niekończących się, kosztownych - finansowo i humanitarnie - wojen na odległych kontynentach?
Przed takimi rozterkami stawali i Nixon, i Reagan i obaj Bushowie. Nie inaczej jest w przypadku Donalda Trumpa i obecnej sytuacji na Bliskim Wschodzie, po rozpoczęciu izraelskiej operacji przeciwko Iranowi. Gdybyśmy poprosili sztuczną inteligencję o stworzenie klipu, w którym Trump przechodzi cielesną transformację, niczym w Kafkowskiej "Przemianie", zapewne ujrzelibyśmy łagodnego gołębia powoli przekształcającego się w nastroszonego jastrzębia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Zdegradowanie zdolności". Obnaża prawdziwy cel działań Izraela
Jeszcze do niedawna Trump skrupulatnie budował swój wizerunek przywódcy, który zaprowadzi pokój na całym bez mała świecie, dzięki swoim "niepodważalnym talentom negocjacyjnym" i opanowanej do perfekcji "sztuce robienia interesów". Tak miało być nawet w kwestii Iranu. Także tutaj, jak mawiał sam Trump, było już bardzo blisko porozumienia.
Być może prezydent sam uwierzył w swoje mrzonki, być może ktoś go do tej fantazji przekonał. Dość szybko jednak zmienił zdanie, i to o niemal 180 stopni, bo jak odebrać napisanego wielkimi literami tweeta o treści "Bezwarunkowa kapitulacja!", czy też kolejnego, w którym Trump chwali się: "Kontrolujemy całą przestrzeń powietrzną nad Iranem!". Czy wreszcie ledwie zawoalowane groźby "wyeliminowania" irańskiego przywódcy Alego Chamenei? ("choć może jeszcze nie teraz").
Impulsy zamiast idei
Jak mówi John Bolton, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego za pierwszej kadencji Trumpa (który potem wszedł z nim w ostry konflikt), "polityka zagraniczna Trumpa nie opiera się na żadnej idei, lecz jedynie na reakcjach i impulsach". Co gorsza, dzisiaj owe impulsy wywołują nie najbliżsi współpracownicy prezydenta USA, lecz zazwyczaj… celebryci z ruchu MAGA, influencerzy, blogerzy, autorzy podcastów, usilnie starający się o dostęp do ucha swojego guru.
W przypadku izraelskiego ataku na Iran doszło do spektakularnego starcia między Tuckerem Carlsonem, kontrowersyjnym, lecz niezwykle popularnym w kręgach MAGA publicystą, a Markiem Levinem, autorem radiowego talk show i komentatorem Fox News.
Ten pierwszy zasłynął w przeszłości głoszeniem prorosyjskiej propagandy w kontekście wojny w Ukrainie, później zaś wielokrotnie przestrzegał przed interwencją USA w izraelsko-irańskiej potyczce. Ten drugi z kolei to zagorzały syjonista, zwolennik, mówiąc najoględniej, "proaktywnej" polityki Izraela w regionie i siłowego obalenia dyktatury w Teheranie.
Co ciekawe, na początku czerwca Trump przyjął Levina w Białym Domu i rozmawiał z nim o sytuacji na Bliskim Wschodzie. I, co jeszcze ciekawsze, od tego mniej więcej czasu zaostrzył swoją antyirańską retorykę. Jednocześnie odsunął od procesu podejmowania decyzji Tulsi Gabbard, dyrektorkę Narodowego Wywiadu, która na temat "forever wars" ma podobne zdanie jak Tucker Carlson.
Niełatwa kalkulacja
Dla samego Trumpa to niełatwa kalkulacja polityczna. Z jednej strony kusząca jest perspektywa obwieszczenia sukcesu, jakim byłaby ostateczna likwidacja irańskiego programu nuklearnego czy nawet odsunięcie od władzy ajatollahów. Zwłaszcza, iż większą część "brudnej roboty" wykonali już Izraelczycy. Jednocześnie prezydent zdaje sobie sprawę, że ciągłe wolty nadwyrężają zaufanie jego wyborczej bazy, dotychczas - jak się wydawało - popierającej każdy jego krok i każde zamierzenie.
Wiele wskazuje jednak na to, iż decyzja już została podjęta. Trump wciągnie Amerykę w kolejną wojnę, licząc na to, że i tym razem MAGA mu przebaczy.
Dla Wirtualnej Polski Marek Magierowski
Marek Magierowski, dyrektor programu "Strategia dla Polski" w Instytucie Wolności, ambasador RP w Izraelu (2018-21) i Stanach Zjednoczonych (2021-24), były wiceminister spraw zagranicznych. Autor książki "Zmęczona. Rzecz o kryzysie Europy Zachodniej" oraz powieści "Dwanaście zdjęć prezydenta".