Czy jesteśmy skazani na politykę zaniechania?
Gdyby polscy politycy z podobną
determinacją, jak "odpolityczniają" państwo, czyli obsadzają swymi
ludźmi wszystkie możliwe do obsadzenia stanowiska, i z podobnym
poświęceniem, jak zrzucają na poprzedników winę za
nieprzeprowadzone na czas reformy, zajmowali się naprawianiem
państwa, wyborcom ubyłoby sporej części problemów - uważa w
"Rzeczpospolitej" Piotr Gabryel.
Zamieszanie wokół ograniczenia czasu pracy lekarzy to w dużej mierze zasługa PiS, które nie miało odwagi, żeby podjąć odpowiednie działania ryzykowne politycznie - oskarżył w TVN24 Bronisław Komorowski, marszałek Sejmu i polityk PO. To oczywiście prawda, tyle że nie cała. Bo o kłopotach z realizacją unijnej dyrektywy dotyczącej czasu pracy lekarzy było wiadomo co najmniej od chwili wejścia Polski do UE, czyli od 1 maja 2004 r. - akcentuje publicysta.
A zatem - pisze Gabryel - winę za to zaniechanie można rozłożyć na cztery rządy: Leszka Millera, Marka Belki, Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego. A po części również na gabinet Donalda Tuska, który rządzi od ponad miesiąca, ale do dziś nie zaproponował w tej sprawie sensownego rozwiązania i nic nie wskazuje na to, aby miał je w najbliższym czasie zaproponować.
Polityka zaniechania jest - jak się wydaje - polityką najkonsekwentniej realizowaną przez wszystkie rządy. A lista nierozwikłanych spraw stale się wydłuża. Na rozstrzygnięcie nadal czeka kwestia sposobu wypłacania emerytur z OFE - a termin nagli. Kolejne ekipy nie stworzyły sprawnego systemu ochrony zdrowia. Wciąż brak decyzji, kto ma budować autostrady - państwo czy firmy prywatne. Nie wiadomo, jak się zabezpieczyć przed rosyjską dominacją w sektorze paliwowym. Lista zaniechań jest prawie tak długa jak liczba polityków namiętnie uprawiających politykę zaniechania. Czy naprawdę jesteśmy skazani na ich rządy? - pyta publicysta "Rzeczpospolitej". (PAP)