Czuchnowski: ujawnienie nazwisk aktywnych agentów to skandal
Dziennikarz "Gazety Wyborczej" Wojciech Czuchnowski ocenia raport z weryfikacji WSI. Za "skandaliczne" uznaje ujawnienie w raporcie nazwisk aktywnych tajnych współpracowników WSI. Do pozytywów Czuchnowski zalicza m.in. rozdział mówiący o ingerencji WSI w rynek paliwowo-energetyczny.
Dwie rzeczy w raporcie wydają mi się skandaliczne: jedna to sprawa rozdziału 12, dotyczącego tzw. operacji "Zen". Wbrew wcześniejszym zapowiedziom polityków, którzy sporządzali ten raport ujawniono tutaj dane dwóch tajnych współpracowników WSI, którzy jeszcze całkiem niedawno przygotowywali polską misję w Afganistanie - powiedział Czuchnowski.
Jest to absolutne złamanie nie tylko zasad, które dotychczas obowiązywały, ale też zasad, które autorzy tego raportu wydawało się sami wyznaczyli - że nie będą ujawniali aktualnych tajnych współpracowników za granicą - podkreślił.
Zdaniem Czuchnowskiego, narażono na niebezpieczeństwo nie tylko osoby, których nazwiska ujawniono, a które robią interesy w Afganistanie, Uzbekistanie czy Tadżykistanie, ale przede wszystkim narażono na niebezpieczeństwo ich współpracowników - miejscowych, "którzy prowadzą jakieś filie tego biznesu". Z takimi osobami w niektórych z tych krajów nie patyczkują się przy podobnych podejrzeniach - powiedział dziennikarz.
Czuchnowskiego oburzyło też "krzywdzące" posądzenie przynajmniej dwóch osób ze świata mediów o współpracę z WSI.
W tym kontekście ujawnienie nazwisk Andrzeja Grajewskiego i Jerzego Marka Nowakowskiego jest absolutnie niedopuszczalne dlatego, że nie udowodniono im żadnej nielegalnej działalności, a przecież tylko agenci zamieszani w taką działalność mieli być ujawnieni. Z raportu wynika też, że z Grajewskim komisja weryfikacyjna rozmawiała lecz mimo jego wyjaśnień dano wiarę dokumentowi sporządzonemu przez oficera WSI - podkreślił.
Dodał, że z Nowakowskim nie rozmawiano w ogóle, a ciekawe jest to, że okres jego współpracy z WSI datuje się na czas kiedy nie był on jeszcze znany jako publicysta, ale był urzędnikiem państwowym i jako taki miał prawo, a nawet obowiązek przekazywać swoje spostrzeżenia i analizy służbom niepodległego państwa.
Wśród interesujących rozdziałów raportu Czuchnowski wymienił ten mówiący o ingerencji WSI w rynek paliwowo-energetyczny. Tutaj się chyba udało autorom wychwycić nieprawidłowości w funkcjonowaniu przeważnie byłych ludzi WSI w firmach, które mieli zabezpieczać kontrwywiadowczo, a w których najwyraźniej realizowali jakieś swoje interesy - powiedział Czuchnowski.
Wśród plusów raportu wymienił też rozdział o nieprawidłowościach w Wojskowej Akademii Technicznej. Tyle tylko, że ta sprawa była wcześniej prowadzona przez prokuraturę wojskową i przez same WSI więc podejrzewam, że tu po prostu sięgnięto do tych materiałów - dodał Czuchnowski.
Zaznaczył, że "ogromnie zawiódł go" rozdział dotyczący inwigilacji środowisk politycznych przez WSI, ponieważ brak w nim konkluzji. Następuje dziwne wyliczenie szeregu spotkań jakie oficerowie WSI odbywali z politykami prawicy: wymieniony jest Jan Parys, Jan Olszewski, Leszek Moczulski, tylko nie ma konkluzji - co było celem tych spotkań, czy w ich efekcie zdezintegrowano środowisko polityczne. To jest tak jakby ktoś chciał coś powiedzieć i urwał - powiedział Czuchnowski.
Podkreślił też, że raport "ledwie zahacza" sprawę filmu TVP "Dramat w trzech aktach", który bez wątpienia był inspirowany przez współpracowników wojskowych służb z okresu PRL-u. A ten film w raporcie potraktowany jest zaledwie jednym akapitem.