Czesław Kiszczak korespondował z Lechem Kaczyńskim. "Utrzymywali kontakt, nie byli wrogami"
Czesław Kiszczak korespondował z Lechem Kaczyńskim. Polityk PiS otrzymał od szefa PRL-owskiego MSW gratulacje z okazji wyboru na prezydenta Warszawy. "Z przyjemnością przyjąłem Pański miły gest" – odpisał Kaczyński. – Nie byli wrogami, byli dla siebie życzliwi – mówi Maria Kiszczak.
03.01.2019 | aktual.: 03.01.2019 11:56
Listy Kiszczaka i Kaczyńskiego odnaleźli w archiwum Instytutu Hoovera w USA dziennikarze "Rzeczpospolitej" i "Polskiego Radia". 18 listopada 2002 r. Lech Kaczyński został prezydentem Warszawy. Dwa dni później Czesław Kiszczak wysłał do niego list, który ujawniła "Rzeczpospolita". "Proszę przyjąć serdeczne życzenia z okazji wyboru na prezydenta Warszawy. Szperając w szufladach, znalazłem trochę zdjęć z rozmów w Magdalence, które utorowały drogę do Okrągłego Stołu, do przemian ustrojowych w Polsce. Pozwalam sobie je panu przekazać. Niechaj klimat tych spotkań i obrad towarzyszy panu w Jego dalszej służbie Ojczyźnie" – napisał Kiszczak.
Miesiąc później otrzymał odpowiedź podpisaną własnoręcznie przez Lecha Kaczyńskiego. "Z przyjemnością przyjąłem Pański miły gest, jakim było przesłanie fotografii z Magdalenki. Oprócz ważnej dla mnie wartości osobistej mają one też niewątpliwie wartość historyczną. Tym bardziej doceniam znaczenie Pańskiego gestu" – pisze ówczesny prezydent Warszawy. I dołącza bożonarodzeniowe życzenia.
Wdowa po Kiszczaku przyznaje, że jej męża i Lecha Kaczyńskiego różniły poglądy polityczne, ale utrzymywali kontakt. - Mój mąż był życzliwy dla Lecha Kaczyńskiego. Z wzajemnością. Szanowali się. Widać to przecież w tych listach. Okrągły Stół pracowali razem. Wspominał wielokrotnie ich długie rozmowy z Lechem Kaczyńskim w Magdalence. Na pewno nie byli wrogami i długo utrzymywali kontakt. Właściwie do czasu choroby męża, gdy zaczął się już bardzo źle czuć – mówi Maria Kiszczak.
Dodaje, że z czasem ich relacje się pogorszyły. – Zaczęto ciągać mojego męża po sądach. Wysłano go na badania do Gdańska, a on miał już rozrusznik, wszczepione bypassy i naprawdę źle się czuł. Środowisko Kaczyńskiego dążyło do tego, by go skazano – mówi wdowa po szefie PRL-owskiego MSW.
Wdowa po Kiszczaku twierdzi, że listy zostały jej ukradzione. – Mój mąż miał karton z wycinkami z prasy, pocztówkami i listami. Ktoś to ukradł z naszego domu. Niektórzy twierdzą teraz, że je sprzedałam, ale to nieprawda. Wiem, że ktoś podszywał się pode mnie, próbując to sprzedać – podkreśla.
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zobacz także: Ciało bez krwi. Makabryczne rozwiązanie zagadki.